Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Więcej współpracy i pozytywnych emocji

- Solowe środowisko jest mocno nacechowane pogonią za artystyczną perfekcją. Jest w tym środowisku dużo drive'u, chęci udowodnienia czegoś. W kameralistyce jest więcej współpracy i pozytywnych emocji - mówi Wojciech Jurkiewicz z Erlendis Quartet*.

. - grafika artykułu
Erlendis Quartet. Pierwszy z lewej: Wojciech Jurkiewicz, fot. materiały prasowe

Erlendis Quartet powstał w poznańskiej Akademii Muzycznej w 2013 roku. Teraz każdy z członków zespołu mieszka w innym mieście. Jak udaje się Wam wciąż wspólnie muzykować?

Temat jest skomplikowany, przede wszystkim od strony logistycznej. Nasz system pracy został już w miarę ustabilizowany podczas studiów w Kopenhadze. W tej chwili największym wyzwaniem jest dla nas zorganizowanie prób. W to działanie jesteśmy zaangażowani wszyscy. Naszym wewnętrznym motywatorem są koncerty, festiwale. Po studiach w Kopenhadze świadomie podjęliśmy decyzję, że lepiej dla nas będzie pracować wspólnie, ale z pewnego dystansu. I każdy z nas mieszka gdzie indziej. Ja w Rzeszowie, Adrian w Nowym Targu, Ania we Wrocławiu, a za chwilę przeprowadza się do Gdańska, natomiast Karol został w Danii w Aarhus.

Odnośnie do motywacji, to niedługo wystąpicie w Poznaniu na Akademii Gitary. Co wykonacie?

Prawdopodobnie program, który wykonujemy w ostatnim czasie. Są to głównie opracowania, ale tym razem w większości nasze autorskie. Naszym obowiązkiem jako wykonawców jest zadbać o publiczność i postarać się zaprezentować jej taki program, który pozwoli aktywnie uczestniczyć w koncercie.

Nie pierwszy raz wystąpicie na tym festiwalu. To ważna impreza na muzycznej mapie gitarowej?

Ważna i szanowana przez fakt, że przyjeżdżają tu wybitni artyści. To podniosło moim zdaniem estymę polskiej gitarystyki. Jednak ja w stosunku do Akademii Gitary nigdy nie będę do końca obiektywny, bo wyrosłem z tym festiwalem, przez pewien czas sam brałem udział w jego organizacji.

Będziesz miał czas, żeby uczestniczyć w wydarzeniu jako słuchacz? Którego artystę szczególnie polecisz?

Mam nadzieję! Wydaje mi się, że jak zwykle osobą, która najlepiej rekomenduje i daje znak jakości, jest sam dyrektor artystyczny festiwalu, Łukasz Kuropaczewski, który także wystąpi jako wykonawca. Łukasz jest bezsprzecznie jednym z najwybitniejszych muzyków naszego pokolenia grających na gitarze. I to nie tylko w skali Polski, ale całego świata.

Jak wspominasz zajęcia u niego?

Bardzo dobrze. Ja w ogóle bardzo dobrze wspominam Poznań i poznańską edukację. To Łukasz skojarzył ze sobą członków Erlendis Quartet, chociaż zespół właściwie powstał z oddolnej inicjatywy. Myślę, że nikt z nas nie wie, dlaczego akurat w takim zestawieniu osobowościowym, dlaczego my, a nie inne osoby.

A czego nauczyliście się w Danii?

Przede wszystkim większego luzu i otwartości. Tam nieco zelżała presja i to też umożliwiło  nam większe czerpanie radości z tego, co robimy.

Wśród pedagogów Erlendis Quartet zwraca uwagę nazwisko Karola Marianowskiego. Czego wiolonczelista może nauczyć gitarzystów?

Karol jako pierwszy zaczął sugerować, by przenieść tradycję kwartetu smyczkowego czy tria fortepianowego na grunt gitarowy. Zaczęliśmy wspólnie się zastanawiać, na ile możemy korzystać z tej tradycji i ile nowego możemy sami zaproponować. Bo jest to odmiana, także dla publiczności, która jest przyzwyczajona do tradycyjnego repertuaru i wykonania.

Jaki jest największy sukces zespołu?

Myślę, że jednym z największych, a mało podkreślanych sukcesów zespołu jest to, że udało nam się zachować pracę na poziomie, a jednocześnie każdy z nas ma swoje życie poza zespołem. Każdy z nas ma wolność, by spełniać się prywatnie i zawodowo.

Nie kusi Cię kariera solistyczna?

Solowe środowisko jest mocno nacechowane pogonią za artystyczną perfekcją. Jest w tym środowisku dużo drive'u, chęci udowodnienia czegoś. A w kameralistyce jest więcej współpracy i pozytywnych emocji. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, gdybym miał próbować zdobywać jakieś kolejne szczeble w karierze solistycznej, to z wielu różnych przyczyn byłbym mniej zadowolony ze swojego funkcjonowania.

Na stronie internetowej Erlendis Quartet cytujecie Bartóka: "Konkursy są dla koni, nie dla artystów".

Konkurs muzyczny jest zarówno ideą straszliwie i z gruntu złą, jak i koniecznością.

Wymogiem czasu?

Nawet nie tyle wymogiem, ile rodzajem ludzkiego lenistwa. Bez nich trzeba byłoby stworzyć system, by dążąc do maksymalnej obiektywności, ocenić muzyków, także w kontekście tego, jak mogą rozwinąć się w kolejnych latach. Każdy, kto był na konkursie, wie, że komisja musi przesłuchać, powiedzmy, stu uczestników, a przecież ktoś tego dnia może nie być w formie, fizycznie niedomagać. I wykonawca, który w innej godzinie i sali zagrałby zjawiskowo, w momencie występu konkursowego tego nie zrobi. Czy to powoduje, że jest on mniej predysponowany, by grać koncerty?

Jednak jako Erlendis Quartet braliście udział w wielu konkursach.

Z tymi konkursami w naszym przypadku związana była pewna idea. Przede wszystkim chęć odejścia jak najdalej od gitarowych tradycji. Istnieje recepta na kwartet gitarowy: należy wziąć czterech gitarzystów, skojarzyć ich ze sobą, wrzucić w to repertuar, który z gitarą się kojarzy, przypuszczalnie latynoamerykański, a później grać na festiwalach gitarowych. Nam to się wydawało mało interesujące. Zaczęliśmy więc szukać w ogólnej tradycji kameralistycznej. Idąc tym tropem, konkursy, w których braliśmy udział, były konkursami muzyki kameralnej, a nie gitarowej.

Kto w Waszym zespole zajmuje się programowaniem?

W zespole musimy spełnić nie tylko swoje oczekiwania, ale też osób, które zapraszają nas na koncerty czy festiwale. Trzeba też dostosować się do możliwości, które daje nam prawo autorskie. U nas to Adrian odpowiada za koordynowanie działań związanych z programem. Oczywiście jeśli ktoś inny jest jakimś utworem zafascynowany i poświęci czas na jego opracowanie, to nie ujdzie to uwagi innych osób.

A kto zajmuje się Waszą promocją?

W zasadzie my wszyscy, ale oczywiście wyznaczamy wspólnie koordynatorów, którzy pracują nad jakimiś projektami. Promocja jest u nas szerokim spektrum działań. Media społecznościowe, strona internetowa, pisanie ofert...  Jest to ta najmniej doceniana część naszej pracy. W Polsce istnieje przeświadczenie, że jeżeli ktoś już potrafi grać na jakimś instrumencie, to w jego kierunku skierują swoje kroki wszyscy poważni gracze na rynku. A jest zupełnie odwrotnie.

Mieliście jakieś momenty kryzysu?

Wiele! Myślę, że jak każdy zespół. Ale naszym sukcesem jest to, że żaden z tych konfliktów nie wpłynął na poziom zaufania wewnątrz zespołu, wzajemnego szacunku i odczytania pewnej intencji. My już funkcjonujemy szósty rok i coraz mniej znajdujemy logicznych wytłumaczeń, dlaczego to cały czas trwa i jak to się udaje ze sobą związać i utrzymać. Ale się udaje.

rozmawiała Aleksandra Kujawiak

*Erlendis Quartet współtworzą Anna Chorążyczewska, Adrian Furmankiewicz, Wojciech Jurkiewicz i Karol Mruk. W niecałe pięć lat od swojego powstania został najczęściej nagradzanym kwartetem gitarowym w historii.

  • 12. Akademia Gitary, 22.08-8.09
  • więcej: akademiagitary.pl

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019