Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Obrazić wszystkich wszystkim

- Nie wierzę w totalną wolność słowa, wierzę w podział słowa na wolne i opresyjne. Jeśli słowo ma wektor, jest do kogoś konkretnie, to na tobie spoczywa ciężar konsekwencji za to, co powiesz. [...] Ale jeśli słowo zostaje rozproszone w przestrzeń - pod tę kategorię podpada cała sztuka - to ciężar ewentualnych konsekwencji bierze na siebie odbiorca - tłumaczy Legendarny Afrojax*. Artysta w czwartek zagra w Fort Colomb. Tylko dla dorosłych.

Mężczyzna z częściowo wygoloną głową pali papierosa mrużąc oczy. - grafika artykułu
fot. Dr Animal Cannibal Pizza

Koncertem w Poznaniu rozpoczynasz kolejną trasę jako Legendarny Afrojax. Kiedy ostatnio byłeś "full Legendarny", nie licząc krótkich manifestacji w ramach Gimnastyki Artystycznej - projektu współtworzonego wraz Ignacym Matuszewskim?

Kiedy patrzę w katalog z materiałami, wychodzi na to, że musiałem w 2022 roku zagrać minimum w Warszawie. Wizualizacje obejmowały wtedy głównie lub nawet wyłącznie amatorską chirurgię genitalną. Ale ostatni, który pamiętam, to support przed Rzabką w 2020 roku. Pamiętam ten występ z podkładami przerywanymi kilkusekundowymi sekwencjami płaczu, bo kilka dni później wydarzył się covid. To było ogromne przeżycie i odcisnęło swoje piętno w moim gładkim mózgu.

Poznań to ważne miasto zarówno dla Afrojaxa, jak i Legendarnego Afrojaxa. Jako ten pierwszy, z Afro Kolektywem, zagrałeś u nas swój najgorszy koncert w życiu. Jako ten drugi, po raz pierwszy wzbogaciłeś swoje występy o śmiałą oprawę wizualną przełamującą tabu miłości homoseksualnej w alternatywnym wydaniu. Z jakiego jeszcze powodu Poznań zajmuje szczególne miejsce w Twoim sercu?

Poza tym, że mieszka tu dużo moich dobrych kolegów, poza bogatym życiem kulturalnym, znakomitą kuchnią, kosmicznymi mandatami za parkowanie i tym, że to tu zagrałem swój pierwszy solo koncert w życiu - to oczywiście dlatego, że w tym mieście najbardziej nienawidzi się Legii, a Legii nienawidzi się wszędzie i bardzo.

Chciałbym poruszyć temat twoich osobowości scenicznych, których jest pewnie kilkanaście. Wszystkie pozostają w cieniu dwóch najważniejszych. W największym skrócie, dla zakłopotanych - Afrojax jest od tych ładnych, społecznie akceptowalnych piosenek, Legendarny Afrojax - od kontrowersji i brzydoty. Rozumiem też, że kolejne wprowadzane do "Afrowersum" postaci przypisane są do poszczególnych projektów, ale może w Twojej głowie ma to jakiś większy sens? Do czego zmierzam... Czy gość z Trio Defe jest formą pośrednią między Afrojaxem z Afro Kolektywu a wczesnym Legendarnym? I kim w takim razie jest Syzyf HGW z Gimnastyki? Jakąś hybrydą? Przecież grywał numery Legendarnego!

Nie przywiązywałbym większej wagi do faktu, że w każdym nowym projekcie wymyślam sobie nową ksywę. Jest to kompulsywna potrzeba odcięcia się od całej swojej przeszłości i jasnego spojrzenia w jasną przyszłość, która okazuje się niezgaszonym światłem w sraczu.

Można i tak. A czy zwracasz uwagę na to, jak inni raperzy podpisują Cię w przypadku gościnnych występów? W Dziwnym weekendzie u Cruza jak dla mnie jesteś bardziej Afrojaxem niż Legendarnym Afrojaxem. Podobnie u Mes w Prokreacyjnym.... Albo nawet u Hioba Dylana w Howdym. Czy warto to w ogóle rozkminiać jak ja teraz?

No właśnie nie. Ale miło spojrzeć, ile tych gościnek natłukłem ostatnio, bo przez poprzednie kilkanaście lat działalności zaprosili mnie na featuring tylko Tymon i Łona. No i miło, że Ty tego wysłuchałeś i nawet zadałeś sobie trud analizy. Dziękuję. Dziękuję wszystkim.

Zbity z tropu w kwestii jaźni autorskich powrócę do Legendarnego. Narodził się ze złości i bólu, trochę też z wyczerpania formuły Afro Kolektywu. Pozwól, że wymienię kilka nazwisk czy ksyw, a Ty powiesz, czy wpłynęły one na kształt tej postaci. Iggy Pop, Frank Zappa, John Cale, GG Allin, David Bowie, Kazik Staszewski, William Burroughs.

Głównie GG Allin i polscy totartowcy oraz wszyscy, którzy uprawiali na scenie fizjologię, prowokację i transgresję. Było ich nadspodziewanie dużo, ale to odkryłem już sam je uprawiając. Trudno jest w tym zalewie, przesycie wręcz, być oryginalnym, ale się staram.

O, totartowcy to ciekawy trop. A może jeszcze jakaś inna inspiracja?

Piękno przyrody i przyrodzenia.

A to nie to samo? Ale idźmy dalej. Powiedzieć, że Legendarny to postać wywołująca skrajne emocje, to nic nie powiedzieć. Jako Michał Hoffmann i Afrojax wyrobiłeś sobie jakąś markę w mediach. Zastanawia mnie, czy ktoś kiedyś zrezygnował ze współpracy z Tobą, na polu zawodowym lub artystycznym, bo nie potrafił przeboleć Legendarnego? Powiedział - Michał, sorry, szanuję za Afro Kolektyw, ale przegiąłeś z tymi dziećmi?

Nikt mi tego nie powiedział prosto w oczy, ale przypuszczam, że bywało i tak. Jeśli nie, to by znaczyło, że moja misja zakończyła się fiaskiem. Przecież ja ciągle sabotuję własną karierę, ba, ja sabotuję nawet własną egzystencję. Detale może pominę.

Mniemam, że jako Legendarny postulujesz totalną wolność słowa. Na pewno wiesz, które Twoje wersy z biedy biedy biedy to dla wielu słuchaczy o jeden most za daleko. A byli to przecież ludzie przyzwyczajeni do bezeceństw! Miałeś świadomość, że tak wyjdzie? Że jeśli zarapujesz, że Ty coś robisz, a nie ktoś inny, to stanie się to bardziej realne i nieakceptowalne?

To tylko słowa. Ja nie wierzę w totalną wolność słowa, ja wierzę w podział słowa na wolne i opresyjne. To znaczy: jeśli słowo ma wektor, jest do kogoś konkretnie, to na tobie spoczywa ciężar konsekwencji za to, co powiesz - jeśli wtedy kogoś skrzywdzisz, to to jest przemoc, tym się brzydzę. Ale jeśli słowo zostaje rozproszone w przestrzeń - pod tę kategorię podpada cała sztuka - to ciężar ewentualnych konsekwencji bierze na siebie odbiorca, nie widzę inaczej. Dużo się mówi o odpowiedzialności za mówienie, a za mało o odpowiedzialności za słuchanie. Na pewno jest jeszcze szara strefa, gdzie odpowiedzialność jest obustronna, to nie takie proste. Ale kluczowa nie jest zawartość komunikatu - to tylko słowa, tylko to, jak doszło do jego emisji i recepcji. Bo obrazić można wszystkich wszystkim.

Chyba każde z Twoich artystycznych wcieleń, a na pewno każde z rapowych, przejawia autoagresję. Uprawiasz self-deprecating rap, nieustannie umniejszasz sobie, ukazujesz swoją egzystencję jako pasmo porażek. To mechanizm obronny, wszyscy wiemy. W tę estetyzowaną porażkę wpisany jest oczywiście wstyd. Ale powiedz mi, czy czasem po ludzku nie czujesz cringe'u na myśl o Legendarnym? Na przykład wtedy, gdy spędzasz czas z rodziną, a ktoś rozpoznaje Cię na ulicy i rzuca jakimś obscenicznym wersem...

Projektujesz sytuacje, które nie miały miejsca i wierzę, że mieć nie będą. Odbiorcy mojego bredzenia najwyraźniej rozumieją, że podany przez Ciebie przykład, to byłby właśnie komunikat opresyjny, a ja nie miałbym ani wyboru, ani drogi ucieczki. Oczywiście uśmiechnąłbym się miło i uścisnął dłoń, bo ja się generalnie nie obrażam za słowa. Nawet własne.

A jednak jeszcze sobie poprojektuję. Wracając do tego wstydu i rodziny - gdy zaczynałeś jako Legendarny, byłeś w zupełnie innej sytuacji życiowej. Teraz masz syna. A co by nie mówić o Legendarnym, jego twórczość jest tylko dla dorosłych - wymaga chwilowego acz całkowitego zawieszenia wiary w istnienie norm społecznych i oddania się mocy konwencji. Rozumiesz do czego zmierzam? Przecież będziesz musiał jakoś wytłumaczyć dziecku ten cyrk i dobór środków artystycznych. A nawet dorosłemu trudno to wyjaśnić.

Mój syn ma bardzo gdzieś mój przekaz i jeszcze długo tak będzie, co dopiero mój dorobek, hehe, artystyczny. Zupełnie się nie obawiam. Sięgnie po niego, jak będzie dorosły, jeśli w ogóle.

To może dla rozluźnienia teraz kategoria "Pyszne proszeczki" (odsyłam czytelników do numeru Gimnastyki Artystycznej o tym samym tytule). Podoba mi się to, że niezależnie od wcielenia występujesz przeciwko bardzo modnemu ostanio demonizowaniu leków (i używek) nakręcanemu przez media i książki takie jak Zmącony obraz Whittakera. Pokazujesz, że są rzeczy o wiele gorsze od uzależnienia i niektóre typy osobowości po prostu wymagają wsparcia farmakologicznego do szczęścia. Czy chciałbyś coś dodać?

Nawet niezupełnie do szczęścia. Do sensownej egzystencji, której celem jest dawanie szczęścia także innym. Uzależnienie nie jest wcale równoznaczne z ignorancją i egoizmem. Wiem, co teraz usłyszę: że takie wnioski to typowy mechanizm wyparcia osoby uzależnionej. Ok, to typowy mechanizm wyparcia, nie burzcie sobie spokoju.

A co do Twojej scenicznej egzystencji - podczas trasy koncertowej osiem występów w największych miastach Polski. Nie promujesz nowego albumu, bo niczego nowego nie nagrałeś od gościnnego występu w Daddy Issues Kadeta Szewczyka z 2022 roku. Dwa lata temu obiecałeś Akademię Pana Klęska, był pierwszy singiel - bardzo udana moim zdaniem Ełforja - i to wszystko. Co się stało?

Przestałem pisać. Wiem, że niektórzy po prostu siadają i mówią: "dziś napiszę tekst", i nie wstają zanim napiszą. Ja tak nie potrafię, to nie jest moja praca, mój obowiązek, tych mam wystarczająco dużo codziennie. Nie piszę, to nie piszę. Zawsze miałem po czasach intensywnego pisania czasy niepisania, przerwy na refrakcję, nieraz długie. Ta jest chyba najdłuższa, ale nadal wierzę, że to przerwa. Jest w tym coś maniakalno-depresyjnego, w sensie, że jak jestem w sztosie, to składam śmiałe obietnice, a potem sztos się kończy i o rany, co ja narobiłem.

Przywołuję teraz Afrojaxa-Hoffmanna. Czy słyszysz czasem, że jesteś fałszywie skromny? Na niczym się nie znasz, nic nie wiesz, nie umiesz. I tak w kółko. A potem nagrywasz dziesięć płyt, gadasz o jakichś prymach i septymach, rozkładasz numery na czynniki pierwsze. Wiesz, jak przez to czują się ludzie, którzy naprawdę nic nie potrafią?

Nie bardzo widzę przełożenie kompetencji na samopoczucie. Znaczy, że jak ktoś umie wszystko, to jest najszczęśliwszy? Jak się czujesz dobrze ze sobą to nie patrzysz na jakiegoś Hoffmanna, a jak się czujesz źle, to możesz pozjadać wszystkie rozumy i czknąć, i dalej będzie źle. Oraz - może i jestem fałszywie skromny, ale wolę to niż być choć przez sekundę fałszywie pysznym.

Ironizowałem i namieszałem. Po prostu dla ludzi, którzy Cię w jakiś sposób cenią i śledzą, możesz być tym kolegą ze szkoły czy roku, który zawsze mówił, że się nie uczył, a i tak dostawał piątki. Ale mniejsza o to. Cofnijmy się do roku 2018. Jako Afrojax wydałeś wtedy krążek Nikt nie słucha tekstów. Śmiem jednak twierdzić, że słuchacze znają Twoje teksty bardzo dobrze. Jeśli w jakiejś sferze artystycznej jesteś niedoceniony, to producenckiej. Zaryzykuję i sparafrazuję - "nikt nie słucha bitów". Czy ja dobrze widzę, że jestem jedną z trzech osób, które na Bandcampie kupiły Twoją najnowszą płytę instrumentalną?

Tak źle to nie, Bandcamp nie pokazuje wszystkich supporterów, coś tam trzeba przestawić. Ale oczywiście nie są to hity i nie miały nimi być, wrzuciłem je dla kompletności dyskografii - taka mała próżność. Nie boli mnie niski odzew, bo nie mam talentu muzycznego. To co robię, to prawdopodobnie lucernam olet. Nie oczekuję więc zwrotów, dostatecznie bawi mnie sama inwestycja, znaczy proces twórczy.

To dobrze, bo zrobiło mi się przykro. Wracając do czwartkowego koncertu - czy osoby nieśmiałe (owszem, sporo takich chodzi na Legendarnego) powinny unikać pierwszego rzędu? Szykujesz jakieś niespodzianki, czy raczej spodziewać się tego samego "womitu"?

Mówisz o wizualach?

Tak. Ale też, hmm, o interakcji ze słuchaczami?

Będę losował zestaw w każdym mieście, raz wyjdzie niespodzianka, raz ten sam womit. Natomiast na pewno będę wychodził do ludzi, więc jeśli ktoś nie lubi jak się doń wychodzi to doradzam tyły i mobilność, bo na tyły też często docieram. Ale nie jestem natarczywy. Chyba.

Dzięki za rozmowę. Legendarnemu życzę, żeby się odblokował lirycznie; Afrojaxowi-Hoffmannowi, żeby utrzymał audycję w Trójce; Syzyfowi HGW, żeby nie było ciągle "wstyd, źle", jak w piosence. Na koniec pozdrów proszę swoich słuchaczy "po legendarnemu".

Drodzy Państwo, życzę Wam wszystkim miłego dnia. Proszę korzystać z każdej sekundy poczucia spokoju i szczęścia, jeśli takie są Wam dane. I często trącajcie swoje genitalia, nietrącane lubią się mścić, czego nikt chyba nie chce. Goń mnie Edwardzie, Moskal ante portas.

Rozmawiał Jacek Adamiec

*Legendarny Afrojax (Michał Hoffmann) - raper, poeta, wokalista i producent znany z Afro Kolektywu, Gimnastyki Artystycznej, Surowej Kary Za Grzechy, Poradni G czy Trio Defe, kompozytor "piszczących muzyczek" z gatunku chiptune, etatowy "jinglowy" z Trójki, którego żadna władza nie przepędzi. Od niedawna na antenie tego radia prowadzi też niedzielną Afro Godzinę, którą leczy zbiorową traumę po Sieście Marcina Kydryńskiego. Autor płytkich analiz muzycznych w Płytkaście, zwycięzca "1z10", który nie dojechał na wielki finał. Dla nas teraz przede wszystkim rapowy erudyta-obrzydliwiec. Z postacią Legendarnego Afrojaxa zrosły się takie terminy jak turpizm, szkalunek czy skatologia. To twórca, który pod wstrętnym płaszczem obrzydlistw przemyca ważne komentarze społeczne i refleksje humanistyczne. Niezrozumiały i przekręcany "Afrojojax z Agro Kolektywu", Syzyf HGW, Glebogryzarka, niegdyś Alkodziad. Można tak bez końca - "Afrowersum" jest przepastne.

  • Legendarny Afrojax
  • 10.10, g. 20
  • Fort Colomb
  • bilety: 30 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024