Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

MY NAME IS POZNAŃ. W końcu miłość zwycięży ze złem

- Jeśli uwolnimy świat od kłamstw marketingu, korporacyjnej chciwości napędzanej wojną oraz strachem, to nadal istnieje szansa na lepszą przyszłość. Możliwe, że jesteśmy tym ostatnim pokoleniem, które ma możliwość podjęcia buntu - mówi Michał Kmieciak, który wkrótce wyda swój nowy album.

Czarno-białe zdjęcie, artysta pozuje z profilu, ma zamknięte oczy, przykłada dłoń do policzka. Wrażenie melancholijne. - grafika artykułu
Michał Kmieciak, fot. Dominika Pławska

Od wydania Twojej debiutanckiej płyty Love Lost minęło mnóstwo czasu. Nie sądziłem, że na kolejną będziemy musieli czekać aż osiem lat. Co działo się w Twoim życiu prywatnym? I w jaki sposób to życie prywatne przekładało się na twórczość artystyczną?

Zdarzyło się kilka momentów, które przypomniały mi o nieuchronnym upływie czasu, a rocznica wydania mojego debiutanckiego albumu jest jednym z tych momentów... Nigdy wcześniej nie przypuszczałem, że między pierwszym a drugim albumem minie tyle czasu, jednak wierzę, że istnieje jakiś powód, dla którego  był on konieczny. Nie mogę powiedzieć, że byłem zupełnie bezczynny muzycznie - powstało wiele napisanych przeze mnie utworów, które czekają na swój czas, miałem okazję wydać kilka singli, współpracować ze wspaniałymi artystami, takimi jak Kayah, Michał Wiraszko, Grabek czy Swiernalis. Z tym ostatnim ponad rok temu założyłem też indie-popowy zespół Kryształy. Więc przeze mnie ta przerwa nie była aż tak zauważalna. Premierę drugiego albumu planowałem już na wiosnę 2020 roku, jednak przyszła pandemia, która zmieniła wiele rzeczy. Teraz jestem gotowy i w tym roku możecie spodziewać się mojego powrotu - nowej muzyki będzie dużo! Dodatkowo obiecuję, że tym razem przerwy między płytami będą krótsze, mam aż trzy czekające na wydanie albumy!

Love Lost zapamiętałem jako płytę przesiąkniętą emocjami. Dominowała melancholia i miłość odmieniana przez wszystkie przypadki. Czy teraz nadeszła pora na coś innego?

Od dłuższego czasu jestem świadomy faktu, że stajemy u progu trzeciego dużego konfliktu światowego. Już rok temu zacząłem pisać utwory, które są moimi antywojennymi manifestami, ale opisują też zepsucie tego świata, napędzanego przez niepohamowany rozwój technologiczny i kapitalistyczną machinę, niszczącą naszą planetę. Odcięty od natury człowiek coraz bardziej pogrąża się w ciemności. Dlatego chciałbym wydać ten album, a potem powrócić do melancholii i opisywania piękniejszych emocji, ponieważ wierzę, że miłość w końcu zwycięży ze złem.

"Nie czas na piosenki o miłości, nie czas na kolejne iluzje komfortu, kiedy świat płonie, a dookoła cierpią niewinni ludzie" - napisałeś na Facebooku. Niektórzy mogliby powiedzieć, że tak naprawdę niewiele się zmieniło, że zło towarzyszy ludzkości od wieków, a teraz tylko mocniej je odczuwamy, ponieważ dzieje się bliżej nas. Jak na to patrzysz?

To prawda, że od początków ludzkości świat niewiele się zmienił. Jednak czuję, że obecnie znajdujemy się bliżej świata dystopijnego, rodem z filmów science fiction. Młodość spędziłem, oglądając takie filmy jak Blade Runner, nie przewidując, że dożyję wizji świata, przed którą ostrzegał nas Philip K. Dick. Ludzie dają się zniewalać korporacjom, a grupa osób kontrolujących, z totalitarnymi zapędami, próbuje kształtować świat po swojemu. Dlatego właśnie cieszymy się z technologii, doprowadzającej do tego, że maszyny zastępują ludzi, którzy w tym zepsutym świecie stają się po prostu bezużyteczni. Od dziesięcioleci jesteśmy programowani na taką przyszłość i większość przyjmuje ją bez oporu.

Wydaje się, że Twoje wpisy w sieci emanują rozgoryczeniem, a nowy album ma być "requiem dla zepsutego świata".

Najbardziej rozczarowuje mnie fakt, że historia niczego ludzi nie uczy, że ciągle popełniają te same błędy. Mała grupa osób potrafi manipulować większością i ją kontrolować. W cywilizowanym Zachodzie nie ma już nic cywilizowanego. Mógłbym wymieniać długo, ale najważniejsze jest to, że żyjemy w świecie, w którym wszystko działa inaczej, niż powinno. Obecne konflikty pokazują, że jako ludzkość ponownie zawiedliśmy i nie uczyliśmy się na błędach poprzednich pokoleń. Znowu wybieramy przywódców, którzy prowadzą nas ku zagładzie. Jeśli chcemy zbudować przyszłość wolną i bezpieczną dla wszystkich, Zachód musi wreszcie porzucić mentalność imperialistycznego kolonializmu.

Przystawką przed płytą jest Power to the People - antywojenny i antytotalitarny protest song. Masz nadzieję, że zawarte w nim słowa "dotrą do serc i obudzą innych". Kto jest ich autorem?

To słowa Charliego Chaplina, wypowiedziane w filmie Dyktator z 1940 roku. Ten monolog jest powszechnie uznawany za jedno z najbardziej doniosłych przemówień w historii kina. Niestety jest równie aktualny, co w latach 40., i rezonuje dziś z równą siłą, jak podczas II wojny światowej. Jednak mój nadchodzący album, podobnie jak przemówienie Chaplina, kończy się przesłaniem, które daje nadzieję na lepsze jutro: "...nieszczęście, które nas dotyka, jest tylko dziełem chciwości, zgorzknienia ludzi, którzy boją się postępu ludzkości. Nienawiść tych ludzi minie, a dyktatorzy umrą. (...) Skończmy z chciwością, nienawiścią i nietolerancją. Zawalczmy o świat rozumu, w którym nauka i postęp niosą szczęście wszystkim ludziom".

Power to the People został wydany w dniu 60. rocznicy zamachu na Johna F. Kennedy'ego. Jak zauważasz, był prezydentem, który starał się zatrzymać machinę przemysłu wojennego, a pokój na świecie był jednym z jego najważniejszych celów.

JFK został prezydentem Stanów Zjednoczonych w 1961 roku i stanął w obliczu globalnej wojny nuklearnej podczas kryzysu kubańskiego, zaledwie dwa lata po objęciu urzędu. Wiele wskazuje na to, że te 13 dni, decydujących o losie ludzkości, zmieniło perspektywę młodego prezydenta, który w 1963 roku wygłosił swoje słynne przemówienie na Uniwersytecie Amerykańskim w Waszyngtonie. To był apel do narodu o zrozumienie komunistycznego wroga, a jednocześnie wezwanie do pokoju na świecie. Nigdy nie dowiemy się, czy Kennedy rzeczywiście zakończyłby zimną wojnę z Chruszczowem i wycofałby się z Wietnamu. Niedługo później został zastrzelony.

Jeśli uważamy, że naszym obowiązkiem jest przeciwstawienie się złu, to w jaki sposób Twoim zdaniem można to robić najbardziej skutecznie - tak by miało to realny oddźwięk, a nie ograniczało się tylko do sloganów?

Mimo wszystko władzę wciąż mamy w swoich rękach, nawet jeśli nie zawsze jesteśmy tego świadomi. Przestańmy udawać, że nie widzimy problemu, bo dotyczy on innych lub przyszłych pokoleń. Warto myśleć krytycznie, propagować edukację i prawdę, protestować. Bojkotujmy chciwe korporacje, które przyczyniają się do degradacji środowiska i ludzkiego cierpienia na świecie. Myślę też, że ważne jest, abyśmy nie dali się podzielić i skłócić, ponieważ walka między nami tylko odwraca uwagę od prawdziwego wroga. Jeśli uwolnimy świat od kłamstw marketingu, korporacyjnej chciwości napędzanej wojną oraz strachem, to nadal istnieje szansa na lepszą przyszłość. Możliwe, że jesteśmy tym ostatnim pokoleniem, które ma możliwość podjęcia buntu.

Rozmawiał Sebastian Gabryel

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024