Mysia Czmysia to najbardziej bojaźliwa mysz w całym lesie. Mimo to uporem przewyższa niejednego osła, więc nieustannie stara się udowadniać sobie i całemu światu, że jest najbystrzejsza, a przede wszystkim najdzielniejsza. W tym celu pewnego dnia ośmiela się nawet podejść do śpiącego Rudeusza - lisa, a więc śmiertelnego wroga leśnych myszy - by zdobyć triumfalny kosmyk rudej sierści i raz na zawsze udowodnić braciom i kolegom, że nie straszny jej żaden drapieżnik. Pech chce, że Rudek budzi się w najmniej odpowiednim momencie. Rozpoczyna się pościg, który dla obojga skończy się tragicznie... choć właściwie o końcu nie może być mowy, skoro oba zwierzaki trafiają w ten sposób do nieba.
Niebo, jak to niebo, rządzi się własnymi prawami. Nie obowiązują tu ziemskie prawa i instynkty, więc nikt nie może nikogo skrzywdzić. Owce, zebry czy myszy mogą spokojnie przebywać w towarzystwie lwów, tygrysów czy lisów. Trafia tu nawet plankton, więc jak widać nikomu się nie upiecze. W tej niezwykłej krainie Mysia postanawia odnaleźć swojego zmarłego przed laty tatę, wcześniej jednak musi wykonać powierzone sobie zadania, a w międzyczasie... zaprzyjaźnia się z Rudeuszem, który okazuje się zupełnie inny niż początkowo sądziła. Oboje wyruszają w drogę pełną niespodzianek i przygód, by na końcu dotrzeć do Wszechpuszczy - miejsca, które najlepiej weryfikuje prawdziwe intencje wędrowców.
Jak rozmawiać z dzieckiem o emocjach? O stracie? O tym co stanie się z nami po śmierci? Przepiękna w swojej naturalności i wykonana z dbałością o najmniejsze detale animacja lalkowa Jana Bubeníčka i Denisy Grimmovej, jak każde wartościowe dzieło, nie daje gotowych odpowiedzi, ale oferuje znakomity punkt wyjścia do rozmów na najtrudniejsze tematy. Podobnie jak popularne w ostatnich latach książki dla najmłodszych, Czy umiesz gwizdać, Joanno? Ulfa Starka czy Tyle miłości nie może umrzeć Moni Nilsson, za sprawą prostej, przejrzystej narracji dotyka tematów ostatecznych, z którymi prędzej czy później zetknie się każdy, warto więc zacząć je oswajać już dziś. A przy okazji odnaleźć własny język, którym najlepiej opiszemy najskrytsze przemyślenia i uczucia. Nawet myszy... nie stronią przy tym od dyskretnego humoru, co dodatkowo pozwala najmłodszym widzom oswoić trudny temat przewodni tej opowieści. W końcu kto powiedział, że o śmierci i zaświatach trzeba mówić śmiertelnie poważnie?
Ta czesko-francusko-słowacko-polska (uff, chyba nie pominęłam nikogo) produkcja to zatem uniwersalna opowieść dla małych i dużych widzów. Możliwe, że nieco bardziej nawet dla dużych, skoro to właśnie z wiekiem nabywamy coraz więcej stereotypowych przekonań czy uprzedzeń, których pozbawione są dzieci. To jednocześnie opowieść o pokonywaniu własnych, często wyimaginowanych, ale niekiedy głęboko zakorzenionych - na przykład przez rodziców lub przeżyte traumy - lęków, które nas ograniczają i nie pozwalają zrobić decydującego kroku naprzód. A zrobić go warto, zwłaszcza jeśli okaże się, że jednak istnieje jakieś życie po życiu. Nawet myszy idą do nieba zostały zrealizowane na podstawie uwielbianej przez młodych czytelników książki Ivy Procházkovej. Czeska opowieść ukazała się w Polsce 27 kwietnia nakładem Wydawnictwa Afera, może warto więc zaraz po wyjściu z kina udać się prosto do księgarni?
Anna Solak
- Nawet myszy idą do nieba
- reż. Jan Bubeníček, Denisa Grimmová
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022