Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Co się stało z naszą klasą

Najlepsze lata to z pozoru niczym nie wyróżniająca się opowieść o zwyczajnym życiu, pełnym rzadkich wzlotów, a częstych upadków. W całej swojej prostocie zachowuje jednak to, co szczególnie warte jest docenienia jeśli chodzi o kinowe dramaty - autentyczność.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Trójka nastolatków - Paolo, Giulio i Riccardo - poznaje się w Rzymie w 1982 roku podczas gwałtownych ulicznych zamieszek. Od tej pory są nierozłączni, a wkrótce do ich zgranej paczki dołącza Gemma, piękna i porywcza, z miejsca stająca się miłością życia młodego Paolo. I to dosłownie, bo jego uczucie do dziewczyny nie wygaśnie już nigdy, mimo że okrutny los rozdzieli tę parę na wiele lat. Powrót Gemmy z Neapolu do rodzinnego Rzymu wcale nie stanie się końcem tej udręki, nie pozwolą na to zawiłe relacje czwórki dorosłych już przyjaciół.

Reżyser i jednocześnie współscenarzysta (w duecie z Paolo Costellem) Najlepszych lat - Gabriele Muccino - szerszej publiczności znany zapewne z takich tytułów jak Siedem dusz czy W pogoni za szczęściem (oba hollywoodzkie tytuły z Willem Smithem w roli głównej) nie zawodzi swojej publiczności i ponownie oferuje kino wzruszające i sentymentalne. W tego rodzaju przedsięwzięciach granica między kiczem a wiarygodnością jest bardzo cienka, potrzeba naprawdę przemyślanego planu by jej nie przekroczyć. W końcu to opowieść o podstawowych emocjach i motorach napędowych ludzkości: miłości, nienawiści, rozstaniach, ideach, rozczarowaniach, zderzeniach z twardą rzeczywistością etc. Największy zarzut, jaki mogę wysunąć wobec tej kronikarskiej wręcz konstrukcji, to zaniedbanie historycznego tła fabuły, które zarysowało się bardzo wyraźnie w pierwszej scenie filmu, by potem zdecydowanie zejść już na zbyt daleki plan. Wielka szkoda, w końcu naszą sytuację życiową, a niekiedy i najistotniejsze osobiste wybory w ogromnym stopniu kształtuje rzeczywistość, która "dzieje się" tuż obok. Muccino tak bardzo skoncentrował się na pierwszym planie historii, że o tej prawdziwej kompletnie zapomniał, pozwalając społeczno-politycznemu tłu po prostu wyblaknąć.

Pomysł włoskich twórców na film to proste założenie opowiedzenia życia czwórki przyjaciół na przestrzeni 40 lat. Zadanie dość karkołomne, niełatwo przecież skondensować ogromu przygód i doświadczeń jednego człowieka, a co dopiero kilku ludzi, w ciasnych ramach 120-minutowego seansu. W tym wyzwaniu łatwo o dwie skrajności - przeszarżowanie lub  odwrotnie - nadmierne uproszczenie opowieści. Jakimś cudem Muccino wyszedł jednak z tego zadania obronną ręką, prawdopodobnie za sprawą prostoty, na jaką zdecydował się postawić. W Najlepszych latach udało mu się uniknąć banału rodem z opery mydlanej, mimo że pierwotny opis fabuły uzasadniałby tego typu skojarzenia. Jego bohaterowie są naturalni (spora w tym zasługa nie tylko scenarzystów, ale i samej obsady z największymi gwiazdami włoskiego ekranu na czele), nieidealni, pełni wad i wątpliwości. Dokładnie tacy, jacy powinni być w tej historii.

Ciekawym zabiegiem reżyserskim jest na przykład zwrócenie ich bezpośrednio w stronę widza. Momentami bohaterowie patrzą bowiem wprost w oko kamery (a za jej sprawą i w oczy widza), sami opowiadając swoje historie. W ten sposób mamy wrażenie uczestnictwa, jak gdybyśmy czytali pamiętnik bliskiego przyjaciela albo brali udział w klasowym zjeździe po latach. Proste, a jakże skuteczne! W efekcie otrzymujemy propozycję filmu może nie wybitnego, ale z całą pewnością godnego uwagi. Zwłaszcza, gdy z biegiem lat stajemy się coraz bardziej sentymentalni.

Anna Solak

  • Najlepsze lata
  • reż. Gabriele Muccino

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021