Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Wiosna rzuca na kolana i daje prztyczka w nos

Wiosna Ali Smith jest powieścią tak genialną, że nie wiem, jak zacząć tę recenzję. Poważnie. To nie taki tam zabieg, żeby wystartować z tekstem. A jeśli ktoś - podobnie jak ja - oczarowany był już Jesienią i Zimą, to Wiosna naprawdę rzuca na kolana.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Jest w tej powieści... czy ja wiem? No jest z nią, jak z wiosną po prostu. Nigdy nie wiesz, kiedy ozłoci Cię słońcem, a kiedy zleje deszczem. Kiedy będzie ciepło i przytulnie, by kolejnego dnia stało się szaro, pochmurno, chłodno i w ogóle ble.

O czym jest Wiosna? - zapyta ktoś. A o czym może być? - odpowiem w słabym stylu pytaniem na pytanie. Jest, jak to wiosna, o nadziei, o tym, że idzie nowe (czy zawsze dobre i dla kogo, to już dyskusyjne), a stare odchodzi (choć chwilami tak bardzo go żal). Ali Smith mistrzowsko splata w swojej powieści kilka wątków, mistrzowsko też podejmuje najważniejsze chyba dziś tematy w skali globalnej - kryzys uchodźczy i katastrofę klimatyczną. Bo one cały czas tu są, nawet jeśli od ponad roku wydaje nam się, że najważniejsza jest walka z niewidzialnym koronawirusem, który widzialnie i odczuwalnie dzień w dzień coś nam odbiera: zdrowie, relacje, styl życia, zwykły spokój... Ale uchodźcy wciąż szukają dla siebie lepszego miejsca na tym świecie, a Ali Smith pokazuje nam jak w soczewce, jak zwykliśmy ich traktować w krajach rozbuchanych bogactwem. I choć nie pyta wprost, bo mistrzostwo autorki Wiosny to m.in. brak taniego dydaktyzmu - to jednak nieustannie wisi nam nami to pytanie: kto dał nam prawo do takiego, a nie innego traktowania drugiego człowieka? Podobnie też rzecz ma się z klimatem i z tym, jak dzień w dzień wciąż krzywdzimy świat, który został nam dany, przy okazji podcinając gałąź, na której siedzimy. Ten temat - znów bez taniego dydaktyzmu - gdzieś krąży, unosi się nad stronami powieści niczym zapach trawy po wiosennym deszczu...

Są jeszcze różne wątki powieści, które tak genialnie się splatają: ośrodki dla cudzoziemców; odchodząca, ale nigdy do końca, genialna scenarzystka; wiszący na jej talencie reżyser; nasz namysł nad tym, co robimy w życiu lub jego całkowity brak; a w tle majaczy gdzieś jeszcze historia życia Rilkego oraz Katherine Mansfield; i to, jak bardzo i jak głupio spłaszczamy dziś historie, by opowiedzieć je szybciutko, zgrabnie, bez głębszej refleksji.

Sama zresztą widzę, jak wpadłam w pospiech zrodzony na początku XXI wieku. Wiosna mnie zaskoczyła, tak jak w rzeczywistości potrafi zaskoczyć swoim nagłym "już jestem!". Bo po Jesieni i Zimie zdawało mi się, że tetralogię Ali Smith spajają niebanalne postaci seniorów z ciekawą życiową przeszłością (z czasów II wojny światowej i także lat powojennych), odrobina namysłu nad tym, jak dziś komunikujemy się ze światem i z innymi (czy to w telewizji, czy w social mediach), a wreszcie majacząca gdzieś w tle szczypta aluzji do twórczości Szekspira, która zawsze może się stać inspiracją, choć nie musi. Wszystko to łączyło się genialnie, jakby pisarka przyrządzała dla swoich czytelników najwspanialsze dania świata. Może też dlatego, że nad wszystkim unosił się duch silnych kobiet.

Co ciekawe - Wiosna też taka jest i nie jest jednocześnie. Jest jak wiosna - nowa, ożywcza, choć część starego świata wciąż tu z nami zostaje. A te kobiece postacie zdają się być silne swoją młodością i kruchością. Wiosna daje też prztyczka w nos takim mądralom jak ja, którym zdaje się, że odkrywają i wyczuwają, co spaja tetralogię już w połowie drogi. I od razu pukam się z czułością w głowę i myślę sobie: dokąd się tak spieszyłaś i po co z tymi swoimi wnioskami? Dajże temu dziełu Ali Smith zabrzmieć do końca!

I już czekam na to Lato! Chyba nawet bardziej niecierpliwie (ech, ten XXI wiek!) niż na takie lato wokół nas.

Aleksandra Przybylska

  • Ali Smith, Wiosna
  • tłum. Jerzy Kozłowski
  • Wydawnictwo WAB

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021