Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Śmierć tłumacza

Porozmawiamy o widoczności tłumaczy i ich emancypacji? Może jednak kiedy indziej. Ha!art dworuje ze sztuki translacji z bezczelnością Alfreda Jarry'ego, w stylu internetowych arbitrów humoru. Przy tym umywa ręce, choć nie tak znowu dokładnie - za wszystko odpowiada demonizowany Chat GPT, w który życiodajny prompt tchnął Jan K. Argasiński.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Zacznijmy od tego, że już w pełni człowieczy oryginał - Ubu król, czyli Polacy, słynny dramat Francuza Alfreda Jarry'ego z roku 1888, stanowi wielopoziomowy żart z literatury. A w szczególności z jej patosu. W dramacie Ubu, były Król Aragonii, a obecnie dowódca dragonów w wojsku polskiego króla Wacława, za namową żony, Ubicy, postanawia obalić monarchę. Zamach przebiega po jego myśli - na hasło "grówno" lub "gówno", w zależności od tłumaczenia, siepacze mordują króla i jego świtę, z pogromu żywcem uchodzi jednak jego syn, Byczysław. I to on, jak Malkolm w Makbecie, zaplanuje i urzeczywistni zemstę. Tymczasem Ubu, krwawy idiota, wprowadza kolejne absurdalne rozporządzenie i reformy. Morduje szlachtę, żeby zagarnąć jej dobra, wielokrotnie podnosi podatki. Rusza na wojnę z carem, zostawiając Ubicę w Polsce. On przegrywa z Rosjanami, ona zostaje wygnana przez powstańców Byczysława. Pod koniec dramatu Ubu wraz z żoną i najbliższymi poddanymi płynie przez Bałtyk w stronę Francji, marząc o karierze w tamtejszych wyższych kręgach. Refleksyjnie stwierdza, że "gdyby nie było Polski, nie byłoby Polaków".

Ale streścić fabułę to nie powiedzieć nic. Język dramatu jest wulgarny, prostacki, niekiedy bluźnierczy. Polska Ubu to świat na opak, którym rządzą ironia i groteska. Do literackich patronów Jarry'ego znawcy zaliczają nie tylko Szekspira czy Sofoklesa, ale też Rabelaisa z jego zamiłowaniem do rynsztoku, turpizmu i fekaliów. Ubu król powszechnie uważany jest za utwór proto-awangardowy i proto-surrealistyczny, przełomowy dla nurtu teatru absurdu. A zatem dzieło wyprzedzające swoją epokę.

Polskiego przekładu utworu podjął się w 1936 roku Tadeusz Boy-Żeleński. Co więcej, w roku 2015 Aleksandra Małecka i Piotr Marecki przepuścili oryginał przez Google Translate i wydali w Ha!arcie. Teraz wydawnictwo posunęło się w swojej nikczemności o wiele dalej. Jego najnowsza propozycja to UBU GPT, a więc książka, która "zawiera tłumaczenie Ubu króla, streszczenie i przepisanie dramatu na podstawie streszczenia oraz powieść na podstawie dramatu, wykorzystującą młodzieżowe słowa roku i wulgaryzmy". Wszystko to opromptował w GPT-4o Jan K. Argasiński - medioznawca, neuroinformatyk i związany z UJ badacz możliwości sztucznej inteligencji.

Po co w ogóle robić coś takiego? Jeśli nie dla faktycznego zbadania możliwości AI pracującej na modelach językowych, to choćby dla wspaniałego kwiku w komentarzach. Było warto. Kwiczą luddyści i osoby przeświadczone o swojej ponadprzeciętnej przenikliwości, choć prawda jest taka, że treści pisane przez maszynę mogą być już nie do odróżnienia od tych pisanych przez człowieka. A co najgorsze, a może i najlepsze - mogą prowadzić do głębokich przeżyć estetycznych. Tłumaczenie Boya-Żeleńskiego było świetne, ale technika poszła do przodu. Przy zachowaniu groteskowej treści i wszystkich absurdalnych zwrotów akcji Chat GPT podsuwa nam dramat uproszczony, a przez to bardziej przystępny dla niewprawionych czytelników. Albo też wprawionych, reagujących alergią na archaizacje tekstu, choć odnoszę wrażenie, że Chatowi GPT nie udało się w pełni ominąć pułapki stylizacji. Jedno jest pewne - sztuczna inteligencja zaczyna dobierać się na różne sposoby do tego, co ludzie nazywają poczuciem humorem.

Maszynowe tłumaczenie dramatu na polski to jednak dopiero pierwsze świętokradztwo. Następne w kolejce są bowiem streszczenie i mini-dramat wygenerowane na podstawie tegoż. W przypadku tych form interesująca okazuje się wyłącznie sprawność AI w kompresji tekstu przy jednoczesnym szacunku dla integralności dzieła, nie walory literackie parafraz. Ale! Na końcu książki czeka na nas tekst prozatorski wyprodukowany przez GPT na podstawie wcześniejszych tłumaczeń. Zgodnie z promptem (który znajdziemy we wstępie, rozmowie Argasińskiego - na pewno? - z Chatem) to tekst, który GPT miał naszpikować rynsztokiem, przekleństwami oraz tzw. słownictwem młodzieżowym, zachowując właściwe proporcje między dialogami a opisami. Całość zdobią wygenerowane przez komputer ilustracje.

I w jaki sposób Chat wywiązał się z zadania? Jak człowiek. Inna sprawa, czy człowiek obdarzony wrażliwością literacką Jarry'ego i Boya-Żeleńskiego. Już na samym początku trafiamy na taki oto fragment:

" - Inby? Imagine, że mamy wszystko, co nam trzeba: władza, bogactwo, hotówy na każde zawołanie. Zresztą, co ty wiesz, Chadzie? Masz tu tylko jedną atencjuszkę - powiedziała ironicznie Matka Ubu".

A zatem przerysowanie serwowane z subtelnością Koszalińskiej Nocy Kabaretowej lub Abstrachujów. Kiedy indziej jednak Chat wypada naprawdę zabawnie, choćby wtedy, gdy wulgaryzuje każdą wypowiedź Ubu, który nawet na pytanie, co u niego, odpowiada - "Kurwa, wszystko w porządku", a do podwładnych zwraca się po prostu "skurwysyny". W tekście pojawiają się oczywiście "eluwiny", "essy" czy "masno" w wysokim stężeniu - wypada to bardzo nienaturalnie, a więc dokładnie tak jak wtedy, gdy ktoś próbuje parodiować język młodzieży. O dziwo - ta prozatorska wersja Ubu króla momentami okazuje się złagodzona względem dramatu przełożonego przez AI - wystarczy wspomnieć, że zamiast fenomenalnego "haka do gówna" pojawia się "kij do merdy".

Minipowieść Ubu król ma zbyt wiele wad, by nazywać je transformacją udaną. Dość nieporadnie prezentuje się niespójność stylistyczna utworu - tak jakby SI co jakiś czas przypominała sobie o potrzebie wtrącenia "młodzieżowych słówek", We fragmentach opisowych utwór przypomina bardziej rozbudowane streszczenie, a nie to, co zwykliśmy nazywać literaturą piękną. Nie wiem ponadto, czy sporadycznie pojawiające się błędy językowe czy mankamenty stylistyczne są językiem przekładu, czy też świadectwem niedoskonałości GPT. Jak w ogóle o tym wszystkim pisać? Na kogo krzyczeć, bo chyba nie na Argasińskiego? Z pewnością wejście Chatu GPT do literatury wymaga wypracowania przez literaturoznawców pojęć adekwatnych do opisu nowego typu autora, jego intencji czy obecności w tekście. Jestem pewien, że więcej niż teoretycy literatury będą w tej kwestii mieli do powiedzenia programiści.

Z lektury UBU GPT wynika, że Chat GPT jest w stanie brawurowo odgrywać rolę człowieka, który dość obcesowo stara się zadrwić z materiału źródłowego. Test Turinga zaliczony. Eksperyment Ha!artu uważam za kształcący i zabawny, choć szczerze mówiąc już kilkanaście lat temu myślałem, że SI jest zdolna do pisania tekstów. Z punktu widzenia artystycznego kluczowe znaczenie ma tutaj wybór literackiego materiału. Mieląca różne rejestry języka, kpiąca z tradycji pisarskich sztuka Jarry'ego to idealny wybór na tekst poddawany najśmielszym przeinaczeniom i udziwnieniom - także tym z udziałem SI. Zresztą i bez wszystkich starań ze strony Argasińskiego i Chatu GPT twórczość Jarry'ego wydaje się być dalekim przodkiem past internetowych, a on sam - prapradziadem internetowych chuliganów plujących na netykietę.

Czy sięgnę po kolejne książki wygenerowane przez GPT? Oczywiście - mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas będę to robił świadomie. Ale czy będę je recenzował? Pewnie tak, z przykrą świadomością, że sztuczna inteligencja zrobi to lepiej.

Jacek Adamiec

  • UBU GPT, opromptował w GPT-4o Jan K. Argasiński
  • Ha!art

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024