Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Nasze społeczne umowy pod lupą

Zastanawialiście się kiedyś, co myśli i jak żyje ta pani, która sprzedaje w Żabce najbliżej Waszego domu albo pracy? Nie, nie, spokojnie. Ja też się nie zastanawiałam. Ale może jednak warto...

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Konbini to taka japońska Żabka. Wszystko, co najpotrzebniejsze i o każdej porze. Ze sprzedawcami niczym z celofanu. Kto z nas ma czas albo ochotę, by z nimi chwilę pogadać albo pomyśleć o ich pracy czy problemach? Pewnie nawet nie promil społeczeństwa. I w takiej właśnie japońskiej Żabce pracuje tytułowa Dziewczyna z konbini Sayaki Muraty.

Keiko Furukura ma jednak już 36 lat. I naprawdę nie powinna dorywczo pracować w konbini. W Japonii wszystko jest proste i od dawien dawna społecznie dogadane: kobiety w tym wieku mają męża, dziecko, pracę na etacie, ale taką bez przesady - ze ścieżką kariery stworzoną specjalnie dla żony i matki, taką raczej umiarkowaną. Choć świat się zmienia, choć zmienia się miejsce kobiet w nim, w Japonii od wieków jest tak samo: 36-letnia kobieta nie jest sama, jest żoną i matką, i pracuje na etacie. Koniec, kropka.

Z Keiko jest jednak inaczej. A właściwie było od dziecka. Gdy w parku dzieci znalazły zdechłego ptaszka i zaczęły płakać, Keiko pokazała go mamie, mówiąc rezolutnie, że trzeba go zabrać do domu, bo skoro tato lubi jeść kurczaki, to pewnie i tego ptaka chętnie by zjadł. Czy Keiko jest okrutna? Nie. Jest dzieckiem. Jest inna. Nieco niedostosowana, nieco obok tych wszystkich społecznych konwenansów, na które nie wiedzieć kiedy i po co jakoś się umówiliśmy.

Od studiów więc Keiko pracuje dorywczo w konbini. I lubi tę pracę. Ona ją dookreśla, ustala jej rozkład dnia, życiowe obowiązki. Martwią się wszyscy - siostra, znajomi ze szkoły (choć akurat oni potrafią być też okrutni), współpracownicy z konbini - tylko nie Keiko. Aż pewnego dnia w sklepie zatrudnia się Shiraha, dziwny mężczyzna, którego świat także pełen jest problemów. Tyle że on - w przeciwieństwie do niej - świadomie kontestuje takie a nie inne umowy społeczne. Obowiązek bycia w związku, obowiązek bycia rodzicem, obowiązek harowania w korporacji i odnoszenia sukcesów.

Czy i co połączy Shirahę z Keiko? Jaki będzie mariaż tego lekkiego odklejenia od społecznych konwenansów ze świadomym buntem przeciwko nim? Nie dajcie się zwieść: to ani historia o pięknej miłości, ani sensacja z wątkami terrorystycznymi.

Sayaka Murata, jedna z najpopularniejszych dziś pisarek w Japonii, zdaje się w Dziewczynie z konbini brać pod lupę nasze społeczne umowy i zwyczaje. Ta książka to spokojna, linearna opowieść, w której możemy się przyjrzeć współczesnej Japonii i panującym w niej stosunkach. A w tle majaczą nasze przyzwyczajenia, uzusy, wszystkie to konwenanse, na które się umówiliśmy. Zwłaszcza w społeczeństwie, które ceni sobie "harmonię, uprzejmość i konformizm" - jak pisze Adrianna Wosińska, redaktorka naczelna magazynu "Torii".

Dziewczyna z konbini jest dla polskiego czytelnika swego rodzaju odkryciem. Przyzwyczailiśmy się do tego, jak i o czym pisze najpopularniejszy japoński twórca Haruki Murakami. Zawsze mamy tu jakąś tajemnicę, odrobinę nastroju, trochę atmosfery jak z horroru, szczyptę niedopowiedzenia. U Sayaki Muraty jest całkiem inaczej: prosto i - chwilami do bólu - zwyczajnie. Ale zapewne w tym tkwi siła Dziewczyny z konbini - nieduża książka sprzedała się w Japonii w 650 tys. egzemplarzy. Tak jakby Japończycy potrzebowali opowieści, która niczym szpila przebije balon nadmuchiwany przez lata oczekiwaniami, których mają już serdecznie dość.

Aleksandra Przybylska

  • Sayaka Murata, Dziewczyna z konbini
  • tłum. Dariusz Latoś
  • Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020