Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Kolor zakrzepłej krwi

Z piętnastu próz z tomu Diabeł to czarny pies wyłaniają się Afryka i Bliski Wschód targane nieustającymi konfliktami, w których oprócz bojowników giną całe wioski cywilów. Materializuje się też wyniszczony psychicznie, cyniczny narrator o hemingwayowskiej proweniencji, względem którego nie sposób czuć sympatii ani współczucia. Sándor Jászberényi epatuje turpizmem, pozostawiając czytelników w stanie permanentnego szoku estetycznego. A także zadaje trudne pytania dotyczące słuszność oceny moralnej sztuki.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Sándor Jászberényi, urodzony w 1980 roku w Węgrzech, to reportażysta wojenny, prozaik i poeta. Jako przedstawiciel nurtu gonzo, w swoich dziełach często balansuje na granicy dziennikarstwa i beletrystyki. Robi to również w zbiorze Diabeł to czarny pies, tomie wydanym w jego ojczyźnie w 2013 roku, a po dekadzie przetłumaczonym dla Ha!artu przez Karolinę Wilamowską. Choć na wstępie autor zamieszcza zastrzeżenie, że wszelkie podobieństwa są przypadkowe, narrator - uprośćmy, choć mogą być to narratorzy - podróżuje wojennymi szlakami reportera. W Sudanie zżerany czterdziestostopniową gorączką odchodzi od zmysłów i przeżywa doświadczenie graniczne związane z bliskością śmierci. W Czadzie poznaje szaleństwo żołnierzy Legii Cudzoziemskiej, jest świadkiem rozstrzelania skazańców przez wojska rządowe i liczy rozkładające się w zbiorowych grobach ciała. W ogarniętym Arabską Wiosną Ludów Egipcie obserwuje przemianę pobożnego muzułmańskiego lekarza, który w obliczu śmierci najbliższej mu osoby nie podziela wierności chrześcijańskiego Hioba i wyrzeka się Boga. W Libii bierze udział w obrzędach pogrzebowych męczennika walczącego z wojskami Kadafiego; w Strefie Gazy gromadzi materiały obciążające bojowników Hamasu i przemyca je do Egiptu. Na Węgrzech okazuje się wrakiem człowieka niezdolnym do funkcjonowania w warunkach pokoju, porzuconym mężem i nieobecnym rodzicem, na zmianę pobudzającym receptory amfetaminą i kojącym je morfiną.

Maros, literackie alter ego pisarza, jest pozbawiony złudzeń względem misji reporterów wojennych. "Świat nie stanie się ani odrobinę lepszy, jeśli odsłonimy jego okropieństwa, co najwyżej ludzie będą przy śniadaniu z niedowierzaniem kręcić głowami [...] dopóki nie dopiją soku pomarańczowego" - tłumaczy początkującym dziennikarzom. "Za zastrzelonego mężczyznę płaci się pięćdziesiąt dolarów, za dziecko - sto, pomiędzy nimi plasuje się stawka za kobietę". Jeśli możemy mówić o jakimś etosie literata-dziennikarza, pokroju George'a Orwella czy Ernesta Hemingwaya relacjonujących z frontu hiszpańskiej wojny domowej, wierzących, że brutalna prawda może coś zmienić (a nawet wspierających jedną ze stron konfliktu), legł on pod górą ciał zbiorowej mogile. Mimo to proza Jászberényiego jest bliska twórczości Hemingwaya, zwłaszcza w zakresie oszczędności środków, tendencji behawiorystycznej i brutalnej dosadności. Narrator to zresztą skrzywdzony macho w stylu amerykańskiego noblisty (albo Szczepana Twardocha) - podkreśla, że wyciska na ławeczce 130 kg, ma metr dziewięćdziesiąt (prawie) i może wypić 10 piw. A nawet czyta od niechcenia Winners take nothing swojego literackiego kuzyna.

Uderzające podobieństwa nie ograniczają się zresztą do powierzchowności - reporter z opowiadań węgierskiego twórcy to człowiek, który odnalazł się w świecie pogwałconych wartości i odczuwa brak sensu wypierany używkami i przygodnym seksem. Ale podkreślmy, zanim przypniemy mu łatkę pociągającego antybohatera - jest on przy tym postacią doszczętnie zdegenerowaną. Podczas ostrzału, w obliczu zagrożenia życia znajomej fotoreporterki, zamiast podać jej pomocną dłoń, sięga po aparat, którym uwieczni ostatnie chwile kobiety (Coś o zawodzie). Zbierając informacje na temat zbrodni Hamasu, naraża informatora i zapewnia mu złudne poczucie bezpieczeństwa (Gdzieś na granicy). Natomiast po powrocie do kraju i pogrzebie ojca postanawia pozbyć się jego psa - "dziesięcioletni jamnik nie pasuje do VII dzielnicy, a ja nie jestem typem osoby chadzającej na spacerki" - zauważa cynicznie, a chwilę później dodaje: "Na ścianie zauważyłem zdjęcie mamy, jak trzyma na rękach jeszcze całkiem małego jamniczka. No, koniec z tym, pomyślałem" (Rankiem na pustyni jest zimno).

Motyw okrucieństwa wobec zwierząt powraca zresztą kilkukrotnie. W opowiadaniu Zawodowi mordercy narrator powraca do lat swojej młodości, kiedy to w sielskiej wiejskiej scenerii dla zabawy strzelał do ptaków. Beztroska rozrywka zamienia się koszmar niemocy, kiedy jedna z wron, mimo licznych postrzałów, nie daje się dobić. Opowiadanie to i wspomniane wyżej kładą długi cień na rysie charakterologicznym osoby odpowiadającej. Każą nam zastanowić się, czy faktycznie to trauma wojenna jest jedyną przyczyną jej nihilizmu egzystencjalnego, czy może też wychowanie w podsycanym przez ojca kulcie broni i przemocy miało olbrzymi wpływ na ukształtowanie mężczyzny. A może w grę wchodzą pewne niezdiagnozowane w porę sadystyczne skłonności młodego chłopca? Zabójstwo psa - tym razem demonizowanego przez zabobonną lokalną społeczność pewnego miasta w Jemenie, tamtejszego Psa Baskerville'ów - jest w końcu tematem tytułowego opowiadania Diabeł to czarny pies.

Żadna recenzja tomu Jászberényiego nie będzie wyczerpująca, jeśli nie poruszy kwestii turpistycznego piękna tej prozy - mimo surowości autorskiego języka - na co w przekładzie olbrzymi wpływ ma Karolina Wilamowska. Dwa exempla - "Pływający w tłuszczu ser, rozgotowany ryż i octowy sos z małym ogórkiem konserwowym smakował zmarłym ojcem. Wyczyściłem talerz do czysta" (po śmierci ojca w Rankiem...) lub "Przy obiedzie kobieta (z delegacji odwiedzającej strefę konfliktu - przyp. autor) głośno skarżyła się na silne afrykańskie zapachy. David prawie wybuchnął śmiechem, kiedy ją usłyszał. We wsi, do której właśnie jechali, zwłoki rozkładały się w czterdziestodwustopniowym upale już od trzech dni" (Ewidencja). W historii polskiej literatury turpizm był przejawem buntu pokoleniowego przeciwko socrealizmowi, powojennego kryzysu idei. Także lodowaty dystans Hemingwaya można traktować jako literacką reakcję straconego pokolenia na przeżycia frontowe. Tej pokoleniowej przynależności brakuje narratorowi, co potęguje jego poczucie obcości. W fascynacji brzydotą i okrucieństwem odbija się rozdarcie podmiotu między dogłębnym doświadczeniem rzeczywistości ludobójstw, głodu i masowych egzekucji a potrzebą komercjalizacji szokującego contentu medialnego.

Diabeł to czarny pies to wstrząsający zbiór quasi-reportażowych opowiadań zagłębiających się w mrok, którym spowita jest natura ludzka, bez uciekania się do psychologizmu. Bije od nich pustynny żar i odór krwi. Prozy Jászberényiego przedstawiają tragedię Afryki i Bliskiego Wschodu oraz chciwość Zachodu, której kres nie położył upadek systemu kolonialnego. Mówią również o upadku człowieczeństwa w obliczu atawistycznej przemocy. Oraz o tym, że zło istnieje także bez wojny i nie wszystko można tłumaczyć traumatycznymi doświadczeniami.

Jacek Adamiec

  • Sándor Jászberényi, Diabeł to czarny pies
  • Wydawnictwo Ha!art

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023