Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. A czym dla Ciebie jest praca?

Wszystko zdaje się tu być nie tak, nie na miejscu. Niemal bez przerwy, podczas lektury Linii Elise Karlsson, można się zastanawiać, czy praca jest naszym życiem, czy może życie stało się pracą.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Emma szukała pracy długo. Już na pierwszych stronach powieści Linia czytelnik łatwo może zrozumieć, że jej bohaterka jest na prostej drodze ku depresji. Wciąż w domu, trochę zakupów, podczas nich jakieś strachy zza krzaków, brak pieniędzy i perspektyw, ale, naturalnie, kupiony obszerny pakiet totalnie zbędnych kanałów telewizyjnych. Dobrze to nie wygląda.

Tym większa radość, gdy Emma znajduje pracę (choć chyba sama nie do końca w to wierzy). I to - uwaga! - na etat. Najpierw jest oczywiście okres próbny, lecz zaraz po nim - umowa na czas nieokreślony. Dzień w dzień jednak bohaterka Linii będzie się musiała w tej pracy dookreślać na nowo. Wciąż bardziej i bardziej. Czy zatraci siebie, czy może stworzy siebie nową? Gdzie jest ta granica - ta tytułowa linia - za którą jest życie, a nie ma już pracy? I czy ta linia w ogóle istnieje? Na ile praca wpływa na nasze życie? A na ile życie wpływa na naszą pracę? Czy to się w ogóle da jakoś oddzielić?

Emma ma w pracy znajomych, a jednak stosunki międzyludzkie zdają się być odarte w jej biurze - jak sama określa wydawnictwo, w którym pracuje - z jakichkolwiek emocji. To zresztą wielka zaleta i siła prozy Elise Karlsson, która opowiada nam o świecie wydawniczej korporacji suchymi, beznamiętnymi zdaniami. Zdaje się jedynie relacjonować rzeczywistość. Kolejne cięcia i redukcje (ech, jak to działa na wyobraźnię w pandemii koronawirusa!), kolejne mniej lub bardziej skomplikowane zajęcia, kolejne biurowe lunche, kolejne imprezy integracyjne. Wszystko to jest szorstkie, powierzchowne, proste. Karlsson chwilami tnie czytelnika zdaniami niczym brzytwą. I choć Linia to objętościowo nieduża powieść, ma nieco ponad 200 stron, to nie da się jej (bo nie ma to kompletnie sensu!) przeczytać jednym tchem.

Autorka potrafi w niesamowity sposób przytrzymać czytelnika. Znakomity jest zabieg, gdy na całej stronie pojawia się zaledwie kilka zdań, jak np. na s. 81: "Przestałam robić kawę w domu. Przestałam jeść w domu. Żywię się pracą". Tylko tyle i aż tyle. Bo siłę temu przekazowi daje wszystko, czego na tej stronie nie ma, każda niepostawiona litera, wielka biała pustka. To, co graficy nazywają światłem na stronie, wzbogaca powyższe trzy zdania o dodatkową siłę rażenia.

Linia, choć jest powieścią, to chwilami zdaje się lepszym studium o pracy niż niejedno opasłe opracowanie popularnonaukowe. Bardzo jestem ciekawa, jak odbierają książkę Karlsson różne pokolenia: X, Y i Z. Nie od dziś wiadomo, że iksy żyją po to, by pracować, igreki pracują po to, by żyć, a zety najchętniej uciekłyby z pracą i życiem do wirtualnej rzeczywistości. Na to wszystko, w przypadku najmłodszego pokolenia, nakłada się jeszcze problem szeroko pojętego prekariatu, prac śmieciowych, niewiele wartych, za śmieszne wynagrodzenie. Założę się, że w zależności od wieku czytelnika, każdy znajdzie w Linii coś o sobie i coś dla siebie.

Ta powieść jest ważna, bo nie jest jednoznaczna. Prędzej czy później zmusi każdego, kto ją czyta, do pomyślenia także o sobie w miejscu pracy. W strukturze, w systemie, teraz na przymusowym koronawirusowym home office. Linia zmusza do refleksji, co nam praca daje, a co odbiera. I gdzie w tym wszystkim jesteśmy jeszcze my. I czy jesteśmy prawdziwi.

Aleksandra Przybylska

  • Elise Karlsson, Linia
  • tłum. Dominika Górecka
  • Wydawnictwo Pauza

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020