Kiedyś to były czasy, zwłaszcza w małych miasteczkach! Każde drzwi stały otworem dla przyjaciół, którzy wpadali pod pozorem pożyczenia cukru i zostawali aż do zachodu słońca. Każdy kolejny potomek odbierał wychowanie nie tyle z rąk własnych rodziców i dziadków, co z całego legionu rąk rodziców i dziadków z bliższego i dalszego sąsiedztwa.