Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Zrozumieć kocią naturę

Trzeba doskonale znać kocią naturę, żeby stworzyć wiarygodny film o tym wspaniałym zwierzęciu. Każdy z nas bowiem w mniejszym czy większym stopniu orientuje się, jak zachowuje się archetypowy kot, i łatwo wyczuje fałsz w jego postępowaniu. Łotewski animator Gints Zilbalodis dorastał z tymi zwierzakami I nigdy nie przestały go fascynować.

Animowany czarny kot siedzi na dziobie łódki płynącej kanałem, prawdopodobnie w Wenecji. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Efektem jego uwielbienia jest "Flow", piękna animacja o współpracy, przyjaźni i przetrwaniu w świecie dotkniętym katastrofą. Pierwszym jej bohaterem jest właśnie kot, który chadza po lesie własnymi ścieżkami, ceni sobie samotnicze życie, a kiedy chce się odciąć od dźwięków natury, chowa się na poddaszu chatki, która należy bądź należała do jakiegoś rzeźbiarza. Jednak kiedy las zostaje zalany przez powódź, stary koci świat odchodzi w zapomnienie. Jedynym ratunkiem okazuje się łódka, do której z czasem dołączają także kapibara, pies, lemur i ptak. Razem przemierzają zalaną krainę, ucząc się międzygatunkowej kooperacji.

Co, nawiasem mówiąc, nie jest proste, bo bohaterowie w żadnym stopniu nie zostali uczłowieczeni. Zachowali pełnię swojej zwierzęcej tożsamości - no, przynajmniej pies i kot, bo za taką kapibarę nie jestem w stanie poręczyć. Zamiast ludzkich dialogów uświadczymy tu zatem miauknięcia i mruknięcia, szczekania czy kapibarowego chrząkania. Wszystkie te odgłosy stanowią dopełnienie obrazu i ruchu, w którym zwierzaki pokazują swoje prawdziwe charaktery - pies lubi się bawić, lemur gromadzi świecidełka, kot, w zależności od sytuacji, przeciąga się, poluje lub ucieka, a dumny i mądry ptak kieruje łodzią, biorąc odpowiedzialność za całą zgromadzoną na łódce ekipę. Z czasem wzmacniają oni więzi poprzez subtelne pocieranie nosów czy dzielenie się jedzeniem. I choć archetypowych dla każdego gatunku zachowań Zilbalodis przedstawia mnóstwo, to postacie podczas pełnej przygód wędrówki po pokrytym wodą świecie przechodzą też przemiany, na swój zwierzęcy sposób dojrzewają. Może poza kapibarą, która do końca pozostaje tym samym spokojnym, wyluzowanym stworzeniem.

Całe otoczenie - bujna zieleń, faktura wody, architektura tego, co pozostało po człowieku - zostało zaprojektowane w najdrobniejszych szczegółach,  a dodatkowy efekt osiągany jest przez sposób, w jaki światło oddziałuje na kolory ciał postaci i przedmiotów. Styl sytuuje się gdzieś między malarskością a realizmem, a długie, precyzyjne ujęcia, w których obserwowani są bohaterowie i natura, nadają animacji rys mistyczny.

"Flow" zdążył już zostać wyróżniony Złotym Globem i Europejską Nagrodą Filmową, został też oficjalnym łotewskim kandydatem do Oscara (ma szansę na dwie statuetki). Wspominam o tym, żeby dodatkowo zachęcić do seansu tej wyjątkowej animacji, którą w wymowie i ogólnej estetyce mógłbym zestawić z "Czerwonym żółwiem", animacją ze studia Ghibli, również bezdialogową. W odróżnieniu jednak od filmu Michaela Dudoka de Wita, który traktuje między innymi o wartości ludzkiego życia, Zilbalodis we "Flow" zdaje się przekonywać, że aby przetrwać, powinniśmy siebie jako ludzkość postrzegać jako część większej całości, a nie jako szczyt łańcucha pokarmowego lub stawiać się w kontrze do przyrody.

Ostatecznie nie zostaje nawet w fabule rozstrzygnięte, czy mamy do czynienia ze światem, z którego ludzie już odeszli, czy też po prostu żaden z nich nie stanął na drodze futrzastych bohaterów. Zwierzętom obecność czy nieobecność człowieka nie robi zresztą większej różnicy - owszem, widok architektonicznych dzieł człowieczych może przyciągnąć ciekawskie kocie oko, ale tylko na chwilę, w przerwie od załatwiania bardzo ważnych zwierzęcych spraw.

Adam Horowski

  • "Flow"
  • reż. Gints Zilbalodis

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025