Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Na marginesie Animatora. Konieczna (re)animacja!

Widz zainteresowany polską i światową animacją skazany jest na jeżdżenie od festiwalu do festiwalu. To na pewno przyjemne, ale wykonalne tylko dla ograniczonej grupy fanów.

"From Inside", reż. John Bergin, fot. archiwum organizatorów - grafika artykułu
"From Inside", reż. John Bergin, fot. archiwum organizatorów

Festiwali prezentujących filmy animowane jest w Polsce coraz więcej. Do tych znanych, jak krakowskie OFAFA (od 1993) i Etiuda & Anima (od 1994), pięć lat temu dołączył poznański Animator, a następnie trójmiejski Animation Now!, łódzki Se-Ma-For Film Festival i bydgoskie Animocje. Są trzy kanały dystrybucji filmów animowanych: telewizja, kino i Internet. To od nich zależy, jak szybko i czy w ogóle film trafi do szerokiej publiczności.

W telewizji: zapaść

Zainteresowanie animacją w TVP pokazuje statystyka: - Od trzech lat telewizja publiczna nie wyprodukowała żadnej animacji dla dzieci, rezygnując zupełnie z tej części swojej działalności misyjnej - mówi Ewa Sobolewska z TV Studia Filmów Animowanych w Poznaniu. TVP tłumaczy to spadkiem wpływów z abonamentu. Studio, niestety, płaci wysoką cenę za taką politykę ze strony TVP. W zeszłym roku zawiązało umowę ustną, potwierdzoną później w piśmie zlecającym rozpoczęcie produkcji (taka jest praktyka w TVP) na kontynuację 13 kolejnych odcinków serialu "Baśnie i bajki polskie". Po blisko roku TVP wycofała się z wynegocjowanej umowy, zostawiając studio z rozpoczętym projektem i bez pieniędzy. Zarząd studia pertraktuje z TVP, jeśli jednak nic z tego nie wyniknie, zmuszone będzie ono ogłosić upadłość. - Po 32 latach działalności trzeba będzie likwidować studio, które ma znaczące osiągnięcia w produkcji animacji dla dzieci, akurat w czasie turnieju Euro, więc informacja o tym nawet nie będzie miała szans przedostać się do mediów - Ewa Sobolewska nie kryje rozgoryczenia.

W kinie: pierwsza jaskółka

Inną możliwością obejrzenia filmu animowanego poza festiwalem powinno być kino. Powinno, bo od chwalebnej tradycji umieszczania krótkometrażowych filmów animowanych przed filmem długometrażowym odstąpiono już w latach 90. Filmy animowane zostały zastąpione przez bloki reklamowe. Komercja wypchnęła kulturę w myśl hasła, że ta ostatnia wyżywi się sama. Czy istnieje szansa na to, że animacja powróci do kin? Raczej nie, a przynajmniej nie w tej formie. - Dla właścicieli kin oznaczałoby to wydłużenie czasu, w którym pokazują jeden film, a tym samym zmniejszenie liczby filmów prezentowanych w ciągu jednego dnia. Po prostu im się to nie opłaca - mówi Piotr Kardas, właściciel niezależnej firmy dystrybucyjnej Animation Across Borders. Działająca od lutego firma ma jednak inny pomysł na wprowadzenie animacji do kin. Od jesieni w 10-15 kinach studyjnych w Polsce (w każdym mieście jedno kino na wyłączność) pojawi się blok filmów animowanych - kilka współczesnych animacji dla dorosłych, kilka dla dzieci, jeden klasyk. Taki 2-, 3-godzinny blok animacyjny ma być emitowany co dwa miesiące. To dobry początek, ale wciąż jednak za mało, by mówić o szerokiej dystrybucji.

W Internecie: nowe możliwości

Wydaje się, że przy niewydolności telewizyjnego i kinowego kanału dystrybucji tryumfy będzie święcił Internet. Narodowy Instytut Audiowizualny (NInA) zajmujący się digitalizacją i promocją polskiego dziedzictwa audiowizualnego, udostępnia na swojej stronie internetowej kilkadziesiąt filmów animowanych (za darmo lub kilka złotych), pozwalających zapoznać się z klasyką polskiej animacji. Poza tym NInA wydała też kilka zbiorów filmów animowanych na płytach DVD (do kupienia również przez stronę www lub w księgarniach), w tym m.in. antologię polskiej animacji dla dzieci czy antologię polskiej animacji eksperymentalnej. Animację zamieszczają również platformy telewizyjne, przykładem jest Iplex, na której ukazało się do tej pory kilkadziesiąt filmów. Obok animacji spod znaku "Disco Robaczki" (pakiet płatny), można tam znaleźć, np. kultową serię "La Linea, Balum Balum" czy filmy studia Se-Ma-For, po bloku reklam do obejrzenia za darmo. Jeśli twórcy, szczególnie młodzi, chcą być oglądani, zamieszczają swoje filmy na portalach takich jak Youtube czy Vimeo. Jeszcze jakiś czas temu przeszkodę stanowiła niska jakość i czas ograniczony do kilku minut, to się jednak zmienia. Film "Drżące Trąby" Natalii Brożyńskiej, studentki łódzkiej PWSFTViT wyróżnionej na Krakowskim Festiwalu Filmowym w zeszłym roku, ma ponad 30 tys. wejść. W przypadku darmowych portali internetowych taki sukces nie przekłada się jednak na żadne dochody. Pytanie, czy powinien? Izabela Plucińska, reżyserka filmów animowanych, która mieszka i pracuje w Berlinie, twierdzi, że animacja jest artystycznym wyzwaniem i nie służy do zarabiania pieniędzy, choć wynagrodzenie za pracę oczywiście się należy. Na Vimeo można za darmo obejrzeć kilka jej produkcji. - W Niemczech składa się wnioski do prywatnych lub państwowych instytucji filmowych, które finansują produkcję. W ramach tych środków (nie są to duże kwoty) dostaję honorarium za swoją pracę. Poza tym mogę się starać o stypendia na rozwijanie danego projektu i to więcej niż raz - mówi. To nakłada jednak na twórcę konieczność szybkiej pracy i dyscypliny. Nie wszyscy tak potrafią.

Co zobaczymy na festiwalach?

Słabością polskiej animacji jest dystrybucja, czyli branża, która powinna łączyć autora i producenta z widzem. Jeśli takowa nie istnieje, widzowi pozostaje jeździć po kraju z festiwalu na festiwal i liczyć na to, że ustawodawstwo się zmieni, a polscy politycy w końcu zrozumieją, że kultura, szczególnie ta wyższa, nie wyżywi się sama i że należy jej stworzyć odpowiednie warunki. Tymczasem szczerze i serdecznie zapraszamy na Animatora. Jeśli jednak obecna polityka się utrzyma, może się okazać, że już wkrótce na festiwalach nie będziemy mieli czego oglądać.

Natalia Grudzień

  • V Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych Animator
  • 13-19.07