Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Mistrz, mistrz, Kolejorz! (cz. II)

Majster 2010 roku był sportowym i kibicowskim szaleństwem, kolejny w 2015 odkupieniem win, ten na stulecie klubu obowiązkiem. Druga i ostatnia część naszego mistrzowskiego minicyklu o Lechu Poznań.

Kibice tłumnie świętują zwycięstwo po zmroku. - grafika artykułu
Mistrzowska feta w 2015 roku, pl. A. Mickiewicza, fot. Grzegorz Dembiński

Druga połowa lat 90. z całą pewnością nie była najłatwiejszym czasem dla kibiców Kolejorza. Zawirowania własnościowo-organizacyjne i idące z nimi w parze kłopoty finansowe przyczyniły się do sromotnego spadku Dumy Wielkopolski z ekstraklasy w roku 2000. Przymusowa banicja na jej zapleczu trwała dwa lata, przyniosła jednak Lechowi uzdrowienie i de facto drugie życie. I nie chodzi tu wyłącznie o kwestie finansowe, bo te wciąż nie wyglądały różowo, a o odrodzenie ruchu kibicowskiego, wokół którego klub począł na nowo wzrastać. Kto pamięta klimat Bułgarskiej z początków nowego stulecia, doskonale wie, o czym piszę. Na Lecha zapanowała autentyczna moda, która przyciągała na stadion rzesze kibiców. Wypełniając szczelnie trybuny, stawali się oni współtwórcami kibicowskich opraw i choreografii, z czasem coraz bardziej skomplikowanych, a także uczestnikami ważnego społecznego zjawiska, nawet jeśli nie do końca zdawali sobie z tego sprawę. Na Kolejorza szło się wówczas dopingować ukochany klub, a także poczuć ducha kibicowskiej wspólnoty. Brzmi to wszystko dość patetycznie, ale ćwierć wieku temu było w istocie doświadczeniem pokoleniowym. Wyraźne refleksy owego fenomenu były skądinąd obecne nie tylko na osiedlowych murach i w bramach, ale także w obrębie poznańskiej sceny hiphopowej, której najważniejszy reprezentant - Peja był (i jest) zadeklarowanym kibicem Kolejorza.

Powrót Lecha do ekstraklasy w 2002 roku dawał jego kibicom nadzieję na rychłe nawiązanie do największych sportowych triumfów odnoszonych przez klub w poprzednich dekadach. Przełożenie kibicowskiej potęgi zbudowanej w Poznaniu, która budziła zrozumiały respekt w kraju, na kolejne tytuły okazało się jednak niezwykle trudne. Wyjątkiem potwierdzającym tę regułę był rok 2004, gdy Kolejorz dość niespodziewanie zdobył Puchar Polski, pokonując w dwumeczu faworyzowaną Legię. Euforia, jaka zapanowała w tych dniach w mieście, była z pewnością wypadkową głodu sukcesów wśród wyposzczonych przez ponad dekadę kibiców. W 2004 roku okolicznościowe fety były tak naprawdę dwie. Pierwsza spontaniczna, gdy 1 czerwca tegoż roku, tuż po ostatnim gwizdku w Warszawie tysiące sympatyków Lecha wyległo z mieszkań i pubów w śródmieściu, by wspólnie udać się na Stary Rynek, gdzie radosne śpiewy trwały do późnej  nocy. I druga, ta oficjalna, w ramach której nazajutrz piłkarze Kolejorza odkrytym autobusem przyjechali pod ratusz, by z poziomu jego renesansowych loggii odebrać zasłużony hołd od kilkudziesięciu tysięcy rozśpiewanych fanów. Czas pokazał, że była to zaledwie przygrywka do tego, co miało się wydarzyć dokładnie w tym samym miejscu sześć lat później.

Trzeba przyznać, że dla kibiców Lecha było to sześć dość długich lat, przedzielonych dodatkowo cezurą roku 2006. To właśnie wtedy klub został przejęty przez zasobny holding elektromaszynowy Amica, co zdawało się być gwarancją rychłych i powtarzalnych sukcesów. Na te trzeba było jednak poczekać. Lepsze czasy zwiastował wprawdzie Puchar Polski AD 2009, co nie zmienia faktu, że wszyscy kibice w Poznaniu i Wielkopolsce pragnęli już wyłącznie "majstra". W sezonie 2009/2010 Kolejorz prowadzony pewną ręką przez trenera Jacka Zielińskiego walczył o upragniony tytuł przede wszystkim z krakowską Wisłą pod wodzą Henryka Kasperczaka. Drogą do sukcesu była dyspozycja piłkarzy wiosną 2010 roku, gdy doskonale grający Lech z Robertem Lewandowskim w składzie odrobił straty do Wisły na tyle, że tuż przed rozpoczęciem przedostatniej kolejki wynosiła ona zaledwie jeden punkt. Klucz do upragnionego mistrzostwa Polski leżał w Chorzowie, dokąd Kolejorz udał się 11 maja 2010 roku, aby zagrać z miejscowym Ruchem. Warunkiem sine qua non w tej układance było zwycięstwo Lecha przy jednoczesnej stracie punktów przez Wisłę w rozgrywanych tego samego dnia i o tej samej godzinie derbach Krakowa. Lech swoje zadanie odrobił z nawiązką, choć w niezwykle dramatycznych okolicznościach. Zwycięska bramka strzelona przez Siergieja Kriwica padła bowiem w ostatniej akcji meczu. Poznaniakom pozostawało zatem czekać na wieści z Krakowa, gdzie Wisła prowadziła z Cracovią 1:0. I wtedy stał się cud! Piłkarscy bogowie, którzy tego dnia ewidentnie nosili niebiesko-białe barwy, sprawili, że w ostatniej minucie meczu w Krakowie piłkę do własnej bramki wpakował obrońca wiślaków - Mariusz Jop. Remis Wisły oznaczał awans Lecha na fotel lidera i pole position przed ostatnią kolejką.

Finałowy mecz sezonu Lech rozgrywał na stadionie przy Bułgarskiej, a właściwie na placu budowy. Eksperymentalne warunki infrastrukturalne, które wynikały ze wznoszenia nowego obiektu na zbliżające się wielkimi krokami Euro 2012, sprawiły, że 15 maja 2010 roku czynne były zaledwie dwie trybuny, co znacznie ograniczyło liczbę kibiców mogących na żywo oklaskiwać piłkarzy Kolejorza. Ci ostatni tego dnia gładko pokonali Zagłębie Lubin 2:0, co rozpoczęło jedną z najbardziej szalonych nocy w dziejach polskiego ruchu kibicowskiego. Zaczęło się jeszcze na stadionie, na którego trybunach rozpostarto rozświetloną racami sektorówkę opatrzoną hasłem: "Mistrz powrócił, ma się zdrów", co było czytelnym nawiązaniem do hiphopowego kawałka Randori i twórczości przywołanego już tutaj Pei. Nieco później kibice oklaskiwali swoich piłkarzy jadących otwartym autobusem na Stary Rynek, gdzie oczekiwał już na nich nieprzebrany tłum. Liczba fanatyków Kolejorza, która tego dnia zebrała się na rynku oraz przyległych ulicach, pozostanie zapewne tajemnicą, choć rozmaite szacunki wskazują na 80, a nawet 100 tys. Wzorem roku 2004 czekali oni, aż ich ulubieńcy zajmą miejsce w loggii ratusza, aby wspólnie świętować sukces, na który czekano 17 lat. Pech chciał, że tego samego wieczoru obchodzono w Poznaniu... Noc Muzeów, co pociągnęło za sobą decyzję o zamknięciu ratusza dla zwiedzających, muzealników skazywało zaś na pozostanie w miejscu pracy aż do bladego rana.

Tymczasem kolejne sezony pokazały, że mistrzostwo zdobyte w 2010 roku było wyjątkiem, nie zaś regułą. Na kolejne tytuły trzeba było czekać odpowiednio pięć i siedem lat, co oddany, choć wymagający poznański kibic znosił z coraz większym trudem. Zarządzanie sukcesem w sporcie bywa niekiedy zadaniem daleko bardziej wymagającym niźli dotarcie na szczyt. Lechowa rodzina przekonała się o tym wiele razy. Sezon 2010/2011 klub skończył zaledwie na piątym miejscu, a kolejny mistrzowski puchar mógł wstawić do gabloty dopiero w roku 2015. W owym czasie głównym przeciwnikiem Kolejorza w walce o mistrzostwo była warszawska Legia, która prowadziła w tabeli po sezonie zasadniczym i z którą Lech zmierzył się w pierwszej kolejce rundy finałowej rozegranej 9 maja 2015 roku. Ojcem wielkiego zwycięstwa przy Łazienkowskiej był trener Maciej Skorża, który w przerwie meczu odbył słynną rozmowę motywacyjną z młodym Karolem Linettym zakończoną frazą: "Skoro ty jesteś ten cały Linetty, to pokaż to!". Kilka minut później młody piłkarz pochodzący z Damasławka odebrał piłkę kapitanowi legionistów Ivicy Vrdoljakowi, przebiegł z nią dobrych kilkadziesiąt metrów i strzałem z dystansu zdobył piękną bramkę. Tego dnia Lech zasiadł na pierwszym miejscu w tabeli i nie oddał go już do końca rundy, której zwieńczeniem był mistrzowski remis osiągnięty przy Bułgarskiej 7 czerwca 2015 roku w meczu z Wisłą Kraków, który obserwowało ponad 40 tys. kibiców. Tym razem mistrzowska feta została zorganizowana nie na Starym Rynku, a na placu Mickiewicza. To na jego płycie oczekiwano przybycia mistrzów Polski, którzy wieczorem ukazali się Urbi et Orbi na balkonie Auli Uniwersyteckiej.

Wspomnienia zebrane w 2015 roku kibice Lecha pielęgnowali długich siedem lat. Zrekompensowali je sobie dopiero w maju 2022 roku, gdy Kolejorz sprostał wreszcie oczekiwaniom i zdobył upragnione mistrzostwo na stulecie klubu. Tym razem nie trzeba było czekać do ostatniej kolejki, bo zażarta rywalizacja z Rakowem została ostatecznie rozstrzygnięta po zwycięstwie Lecha nad Wartą i niespodziewanej porażce częstochowian z Zagłębiem Lubin. Mecz z tym ostatnim przeciwnikiem rozegrany przy Bułgarskiej 21 maja 2022 stanowił już tylko sportową formalność. W tzw. Kotle pojawiła się wówczas oprawa niosąca jednoznaczne przesłanie: "Lech King", a mistrzowska feta przeniosła się niebawem ze stadionu na teren MTP, gdzie do późnych godzin bawiono się w rytmie klubowego hitu "Freed from desire", którego refren przerobiony tego dnia na poznańskie potrzeby brzmiał: "Ishak on fire".

Wbrew największym sceptykom, którzy zdobycie następnego majstra wieszczyli nawet po dziewięciu latach (w ramach ciągu matematycznego: 5, 7, 9), ten nadszedł w 2025 roku już po trzech. Pozostaje nam sobie życzyć, abyśmy na kolejny mistrzowski tytuł czekali w Poznaniu jeszcze krócej!

Piotr Grzelczak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025