Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

Prowokowanie do odpoczynku

Tomasz Bąk w swoich najnowszych Fiszkach nie posługuje się wytartymi i oczywistymi tropami ironii i cynizmu. Poczucie wspólnotowości, gotowości do włączenia się w ten proces, jakie pojawia się w czytelniku, nie zostaje podważone przez figury unicestwiające autentyzm tych potrzeb. Choć przestrzenią pisania jest zniszczony świat, to zaczynają pojawiać się jakieś marginesy, drobnostki, będące objawami samodzielności.

Fragment okładki książki z imieniem i nazwiskiem autora oraz tytułem zapisanym w graficznej postaci. Występują trzy kolory: biały, czarny i czerwony. - grafika artykułu
Tomasz Bąk, "Fiszki" - fragment okładki, fot. materiały prasowe

Realizm kapitalistyczny  Marka Fishera to jedna z najbardziej przytłaczających i pesymistycznych lektur o współczesności. Esej brytyjskiego filozofa, choć pisany z perspektywy osobistej i wzbogacany o opisy własnych doświadczeń autora, nie pozostawia zbyt wiele obszarów, które mogłyby zostać zagospodarowane przez wspólnotę, a tym samym uchronić się przed absolutnym utowarowieniem wszelkich obszarów życia. Na wejściu w świat Fishera, swoją eseistyczną pracę oparł Tomasz Bąk przygotowując zbiór Fiszki. I chociaż kondycja obu autorów jest podobna - marazm, zmęczenie, rezygnacja, potrzeba odseparowania się, to Bąkowi udaje się coś szalenie ważnego. Dzięki wnikliwej analizie tekstu podstawowego, a także dużemu doświadczeniu w pisaniu bez odrywania się od dyskursów nauk społecznych i usiłowania przywracania wiary w egzaltowaną metaforę, w całym zbiorze niespodziewanie zaczynają zacierać się granice między reprodukowaniem i komentowaniem znużenia, a powstawaniem autentycznego monologu. To bardzo delikatne, napięte działania, jednak już sama możliwość potraktowania Fiszek jako poematu, wypowiedzi, za jaką kryje się rzeczywisty podmiot, a nie system językowy, jest wielką sprawą, ogromną ulgą, przyczynkiem do znalezienia miejsca, w którym można współodczuwać, a nie tylko zgadzać się z komentarzami i powielać je.

W Fiszkach trudno ocenić, który fragment jest kryptocytatem z Fishera, gdzie w frazie widać nadpisanie czy notowanie na marginesie bazowego tekstu, a w którym miejscu dyskursywność tego tomu ustępuje miejsca myśli. Projekt Bąka ma w sobie o wiele więcej z eksperymentu, zapisu gotowości do nowego procesu niż z manifestu, sprzeciwu, czy typowego zaangażowania. Zresztą w tak wnikliwym podążaniu za Fisherem te formy nie są możliwe. Od razu dałoby się podważyć je stwierdzeniami, że w totalnym kapitalistycznym realizmie  jest odpowiednio dużo miejsca na opinie i zachowania antykapitalistyczne. Dzięki takiemu dysponowaniu przestrzenią system ten może działać niemalże absolutnie.

Chociaż czytelnikowi łatwo nabrać się i zaufać, że poszczególne frazy są czymś nowym i niepowtarzalnym, a sam autor wspomina o lęku, że czekać nas może jedynie nieustanna reprodukcja, komentarz i zwielokrotnienie, to delikatność i sugestywność tego projektu zawarta jest w napięciach i rozładowaniach znaczeń osłuchanych terminów, z których swoją wypowiedź tworzy Bąk. Dzięki temu, że nie ironia jest tutaj tworzywem, jakoś bezpieczniej czytelnikowi ze skłonnością do uznania, że w tekście znajduje coś nowego, wartościowego. A to coś nie jest jedynie udaną imitacją wcześniejszych wytworów.  Chaos neuropracy, wytwarzającej i dystrybuującej wiadomości nie przytłacza. Dodatkowo od podmiotu pojawia się myśl, że autor celowo zrezygnował z przypisów i bibliograficznych komentarzy. Chroni nas dzięki temu przed nieustanną aktywnością i skłonnością do sprawdzania, weryfikacji, pozwala zaistnieć bardziej autentycznemu niż metodycznemu procesowi czytania.

U Fishera da się wyczytać, że sposobami na przezwyciężenie opresyjności nie jest strajk, protest, manifestacja, ale skłonność i gotowość do autentycznego, a nie zaplanowanego nudzenia się. W innym miejscu Realizmu kapitalistycznego taką strategią ku wolności mogłoby być utrzymywanie wiary w rewolucyjną moc kultury, jej nieustanna gotowość do podjęcia się zmiany w opisie rzeczywistości. W Fiszkach wyrazem nie nieskończoności i absolutnej bezwzględności realnego jest fraza, bardzo zresztą zapadająca w pamięć, by "podjąć decyzję o niepodejmowaniu decyzji". To jeden z przykładów, kiedy udaje się w tym zbiorze zadziałać nadzieją, wskazówką, wzajemnością. Ważny moment, który nie pozwala na absolutną samotność czytelnika, na zgodę na własne odtrącenie, marginalizację.

Gdyby komentować poszczególne fragmenty tego tomu, łatwo popadnie się w pętlę tworzenia spekulatywnych wypowiedzi, pasożytniczych nadpisań, konformistycznych reprodukcji. Fiszki Tomasza Bąka są zbyt kruche, zbyt ostrożne - w tym tkwi ich wyjątkowość i to, że stają się naprawdę potrzebne temu, kto się z nimi zetknie. Sygnalizują obszary niewypowiedziane, niezagospodarowane, możliwe do odczuwania. Wyprowadzają ze stanu otępienia, dekoncentrują, wywołują autentyczną a nie pragmatyczną ciekawość i zdziwienie. Te wszystkie wrażenia z lektury pojawiają się mimochodem, gdzieś na styku wersu, uzupełnione znakomitą rytmicznością tych utworów. I prowokują do autentycznego, silnie zapomnianego odpoczynku, odseparowania się, nieuczestnictwa, a to wielka wzajemność, jaką wyzwalają.

Michał Pabian

  • Tomasz Bąk, Fiszki
  • wyd. WBPiCAK

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023