Konkurs na powieść dziejącą się w Poznaniu i ściśle związaną ze stolicą Wielkopolski został ogłoszony w połowie lutego 2015 roku przez Wydawnictwo Miejskie Posnania i Voyager Club. Autorzy mieli dokładnie rok na zgłoszenie powieści. Do konkursu nadesłano 29 utworów. Od samego początku prac aż do chwili wyłonienia laureatów nazwiska autorów były utajnione dla członków jury. A w jego skład weszli: przewodniczący prof. Piotr Śliwiński, Katarzyna Kamińska, Zefiryn Grabski, dr Magdalena Mrugalska-Banaszak, Katarzyna Kolska, Grażyna Wrońska, Elżbieta Woźna, Tomasz Janas.
Ogłoszenie wyników odbyło się 5 lipca w ratuszu na Starym Rynku z udziałem m.in. zastępcy prezydenta Poznania Jędrzeja Solarskiego. Nagrodę główną i 20 tys. zł otrzymał Piotr Bojarski za powieść Juni. Autor zwyciężył jednogłośnie. Wyróżnienie i 5 tys. zł przypadło Tomaszowi Specyałowi za powieść Zatańczmy Peyotl-Stepa, a wyróżnienia honorowe przypadły: Dariuszowi M. Gruszeckiemu za Bahnhof Poznań, Mai Rausch za Szachownica, czyli sztuka (roz)poznania, Katarzynie Marciszewskiej za Tako zabija Zaratustra.
Juni to historia Poznańskiego Czerwca widziana oczami niemieckiego dziennikarza z Berlina Zachodniego, który przyjeżdża jako korespondent na Międzynarodowe Targi Poznańskie i staje się naocznym świadkiem wydarzeń bez precedensu w bloku komunistycznym. Ale Carsten Eichwald ma do wykonania jeszcze inną, prywatna misję. A może nawet dwie. W powieści obok fikcyjnych bohaterów pojawiają się postacie historyczne, uczestnicy tamtych wydarzeń z obu stron barykady, m.in.: Stanisław Matyja, Jan Suwart, Józef Cyrankiewicz, Edward Gierek.
Zwycięska i wyróżniona powieść zostaną wydane do końca tego roku.
Patronat Honorowy nad konkursem objął Prezydent Miasta Poznania Jacek Jaśkowiak. Partner konkursu: Fundacja Rozwoju Miasta Poznania. Patronat medialny: Gazeta Wyborcza Poznań, Radio Merkury, WTK, epoznan.pl, W drodze, aktualnekonkursy.pl, IKS. kulturapoznan.pl.
Mateusz Malinowski
Fragment zwycięskiej powieści Juni:
(...)
Z jednego z transparentów wyczytał, że to pracownicy Zakładów Stalina. Musiało zatem stać się coś naprawdę wielkiego, skoro nawet oni, robotnicy z takim patronem, odważyli się wyjść z fabryki i przyjść aż tutaj, do zagranicznych gości!
- My chcemy chleba! My chcemy chleba! - skandowali uczestnicy pochodu, wchodząc śmiało w głąb targów. Strażnicy przy bramie głównej już dawno machnęli ręką, nie próbując powstrzymywać morza ludzkich głów.
- Precz z Ruskimi! - darł się przechodzący obok Eichwalda, piegowaty osiłek.
- Chcemy religii w szkołach! - wołały dwie kobiety, idące pod rękę jak matka z córką.
- Precz z partią!
- Chcemy wolności!
- UB i Ruskie do Moskwy!
- My chcemy Boga! Religii w szkołach!
- Wolności!
- Masła!
- Godnej płacy!
Niemiec wsłuchiwał się w tę kakofonię jak urzeczony. Rozumiał niemal wszystko, co wykrzykiwali proletariusze Poznania - a już na pewno więcej, niż Anglik z "Manchester Guardian". W tym mieście, na jego oczach, na oczach setek gości z zagranicy, rozpoczął się przewrót. Robotnicy zbuntowali się przeciwko komunistycznym kacykom. Co za temat! Co za szczęście!
Nakręcił ku centrum prasowemu - i nagle diametralnie zmienił zdanie.
Zrozumiał, że ten chaos, ta rewolucja to jego wielka szansa. Że to dar nieba.
I że byłby głupcem, gdyby nie skorzystał z tego prezentu.
Nie poszedł w stronę centrum dla prasy. Wręcz przeciwnie, ruszył w stronę zatłoczonej bramy głównej. I tylko raz jeden rzucił okiem za siebie, w poszukiwaniu grubego faceta z twarzą boksera. Wystarczyło tej chwili, by pojąć, że pochód dawno już zmiótł tajniaka z drogi.
(...)