Autor jeszcze kilka lat temu był wziętym dziennikarzem amerykańskiego "Newsweeka", zajmującym się nowymi technologiami. Ale że w mediach na całym świecie, zwłaszcza papierowych, z pracą coraz bardziej krucho, pewnego dnia szefowie podziękowali Lyonsowi za pracę, wysiłek, zaangażowanie, itd. itp., życząc najpewniej sukcesu w rozwijaniu potencjału zawodowego już poza strukturami firmy - jak się to pięknie pisze w korpomailach, gdy się kogoś zwalnia. I wtedy Dan Lyons, mając koło pięćdziesiątki na karku, postanowił spróbować swoich sił po drugiej stronie świata technologii, a właściwie w nim. Konkretnie - w jednym z bostońskich start-upów. Swoje doświadczenie opisał w książce Fakap, a o tym, jakie ono było, najlepiej chyba świadczy to, że niedługo później autor znakomicie odnalazł się jako scenarzysta kultowego już komediowego serialu HBO Dolina Krzemowa.
Korposzczury to swoista kontynuacja Fakapu, choć można ją czytać absolutnie niezależnie od wcześniejszych wspomnień autora. Dan Lyons niejako odbija się teraz od swojego indywidualnego doświadczenia, by zadać istotne pytania o naturę pracy i zatrudnienia we współczesnym świecie; o to, jak motywuje się nas (i czy w ogóle?) do pracy w różnych firmach; o to, jak współczesne firmy (start-upy, ale nie tylko) traktują dziś pracowników. No i wreszcie - czy wszystko to mogłoby wyglądać jednak jakoś lepiej, bo na razie obraz jest raczej z tych, które zwykł malować Jackson Pollock, a - umówmy się - praca nie do końca i nie zawsze powinna kojarzyć nam się z totalną abstrakcją.
Żeby napisać Korposzczury Dan Lyons przebrnął przez kilka niezwykłych (to chyba najdelikatniejsze określenie) kursów i warsztatów motywacyjnych spośród tych najmodniejszych dziś w Dolinie Krzemowej. Nie jesteście w stanie wyobrazić sobie, co i za jakie pieniądze można wcisnąć dorosłym ludziom tylko każąc im się bawić klockami Lego. Autor i tak jest szczęśliwcem - w wybranych zajęciach uczestniczył dobrowolnie, na potrzeby przygotowywanej książki. Pomyślcie o tych, którym szefowie nakazują udział w takich kursach czy warsztatach...
Lyons przygląda się współczesnej pracy prezentując ją na tle tego, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu firmy w USA inwestowały w swoich pracowników i ich rozwój. Przekonuje nas, że wystarczy spojrzeć na Dolinę Krzemową - np. firma Hewlett Packard miała od początku zupełnie inne podejście do zatrudnianych ludzi niż ma to dziś choćby Uber, nierzadko traktujący pracowników niczym cytryny: jak najszybciej wycisnąć jak najwięcej, a resztki wyrzucić (porównanie jest już moje, ale naprawdę oddaje całokształt tego, jak prężnie rozwijające się start-upy i nierzadko w ogóle współczesne korporacje podchodzą do ludzi). Podobnie zresztą do samych firm podchodzą inwestorzy. Znów, gdy przeniesiemy się kilkadziesiąt lat wstecz, inwestowali w firmy długoterminowo, patrząc w przyszłość i licząc na rozwój, co zresztą skutkowało taką a nie inną polityką dotyczącą zatrudniania. Teraz jest inaczej. Jak pisze Dan Lyons, nierzadko chodzi o to, by włożyć dużą kasę, poczekać kilka lat do wypuszczenia pierwszych akcji i od razu się ich pozbyć, bo to daje szybkie i gigantyczne zyski. Czyli nic innego, jak wyciskanie cytryny. I dziękujemy! Przygoda z firmą X zakończona. Za chwilę można zbijać kokosy na firmie Y. A ludzie, których tam się zatrudnia? Warunki, w jakich na co dzień pracują? Eeee, a to nie wiem...
Autor Korposzczurów zastanawia się jeszcze, czy taki świat pracy i zatrudnienia, jak mamy dziś, może się w ogóle zmienić. Czy ma szansę być lepszy? Jeśli tak, to wspaniale. A jeśli nie, to dokąd nas to zaprowadzi?
Aleksandra Przybylska
- Dan Lyons, Korposzczury. Jak kultura korpo zrobiła z naszej pracy piekło
- tłum. Małgorzata Rost
- Wydawnictwo Znak Horyzont
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021