Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Seanse nienawiści

Wywołuje torsje, przypomina, że każdy argument można zbić uniwersalnym "nie ze... się", ukazuje najpopularniejsze fetysze internautów oraz obszary, w których praktyka językowa dawno zrzuciła okowy słownikowych norm. Hejt polski Mai Staśko to kronika nienawiści, ekstrakt przemocy werbalnej pozornie tylko oswojonej. Choć udało się ją wyizolować z naturalnego środowiska i umieścić w warunkach sterylnych, sama obserwacja zmienia stan obserwowanego zjawiska. A także obserwatorów, nagle pozbawionych bezpiecznego dystansu.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Z poczucia obowiązku - Maja Staśko to feministka, dziennikarka, krytyczka literacka i aktywistka związana z lewicą. Na lewo od niej jest już tylko Jaś Kapela, choć ktoś powie, że to inne lewo. Osobowość medialna, która wykorzystuje swoje olbrzymie zasięgi w mediach społecznościowych m.in. do propagowania (i organizowania) działań związanych ze zwalczaniem nierówności społecznych, seksizmu, homofobii czy rasizmu. Czy bywa irytującą? Tak. Postępuje pochopnie? Jeszcze jak! Jest łasa na poklask? Prawdopodobnie tylko my nie jesteśmy. Czy to wystarczy, by Staśko stała się najbardziej znienawidzoną kobietą w polskim internecie? Wszystko na to wskazuje!

Staśko zapisuje setki gróźb, wyzwisk czy obraźliwych obrazków (także memów ze swastykami i zdjęć penisów), które otrzymuje w wiadomościach prywatnych czy w komentarzach pod swoimi wpisami. Pozbawia je twarzy, nazwisk i pseudonimów, układa je tak, jak gdyby redagowała tomik wyjątkowo nowoczesnej i wyjątkowo turpistycznej, rynsztokowej poezji. Próbuje okiełznać chaos i - jako ofiara przemocy - odzyskać poczucie sprawczości. Jak sama przyznaje w przedmowie, chce wykorzystać tych, którzy wykorzystywali ją, odczłowieczyć odczłowieczających. Tak powstaje Hejt polski, liczący ponad 300 stron wybór hejtów, przeważnie okolicznościowych, niemniej uniwersalnych i ponadczasowych w swojej wymowie. Bo taka przecież powinna być sztuka. I taka jest również nienawiść.

Być może Staśko mogłaby pogrupować hejty tematycznie lub według innego kryterium. Może jednak obawiała się niechcianej estetyzacji agresji. W Hejcie polskim mamy więc do czynienia ze strumieniem świadomości zbiorowego organizmu przepełnionego nienawiścią zarówno do autorki jako postaci medialnej (czy po prostu kobiety), jak i wartości lewicowych przez nią reprezentowanych. Strumieniem świadomości lub raczej strumieniem nieczystości - lwia część obelg dotyczy wszak strefy fekalnej lub fekalno-seksualnej.

Wertując książkę, tak jak scrolluje się ekran w telefonie, trafiamy na kolejne namowy do popełnienia samobójstwa, nawoływania do linczu, niezawoalowane groźby. Czytamy, że Staśko, "Sraśko" czy ZSRRaśko" albo powinna być zgwałcona, albo ktoś ją niebawem zgwałci i wtedy albo jej się dopiero zachce, albo, wręcz przeciwnie, odechce. Na jaw wychodzą śmiałe niezrealizowane fantazje niemiłych chłopców - seks analny, olbrzymie przyrodzenia, seks grupowy, dobrze zbudowani czarnoskórzy mężczyźni. W centrum zawsze znajduje się Maja Staśko, która, tu opinie są podzielone, jest zbyt brzydka, by się nią zainteresować, albo wręcz przeciwnie, zasługuje na przemoc seksualną. Oczywiście występują obficie też próby deprecjacji jej inteligencji, przywiązania łańcuchem do kuchni czy narzucenia określonych preferencji związanych z depilacją ciała, jednak, przyznajmy, wobec życzeń śmierci w konsekwencji zbiorowego gwałtu wydają się tylko drobnymi aneksami do umowy-poniżenia.

Znając najgłośniejsze afery Staśko, takie jak ta związana ze Stanowskim i jego znajomością klubów, zegarkami Lewandowskiego czy nieszczęsną kanapką Maty, bez problemu odnajdziemy się w chronologii Hejtu polskiego. Choć absolutnie nie jest to do niczego potrzebne, ponieważ kolejne wydarzenia okazują się zaledwie przyczynkiem do zebrania przez hejterów gęstej śliny. Jaś Kapela miał okazję wydać swój tomik już po debiucie w walkach MMA. W Hejcie polskim mamy do czynienia z Mają prefreakfightową. W książce nie znajdziemy zatem najnowszych wzmianek o jej hipokryzji, ale w sumie to żadna strata, bo zaraz po nich i tak wystąpiłaby znana nam nieodłączna litania wyzwisk i niebanalnych propozycji.

Można pokusić się o stwierdzenie, że Hejt polski ma jakiś rytm, rozpoznamy jakieś takty. Najpierw są wypowiedzi dziennikarki (lub np. screeny jej relacji na Instagramie), później hejt odnoszący się niejako do opublikowanej treści, za nimi zaś płyną potoki bluźnierstw luźno nawiązujące do wątku głównego. Niekiedy jednak organizacja rytmu załamuje się - pod zrzutami wyzwisk pojawiają się fragmenty konwersacji aktywistki z jej hejterami. Niekiedy dochodzi do eskalacji konfliktu, w kilku przypadkach konfrontacja doprowadza nawet do przeprosin ze strony atakującego. To takie małe pyrrusowe zwycięstwa autorki. I może nawet przyniosłyby, przynajmniej czytelnikowi, jakieś oczyszczenie, gdyby nie to, że zaraz na następnej stronie pojawia się klasyczne "wypier..." albo "zdechnij". Nie dziwi więc fakt, że Staśko z czasem porzuciła nawyk dyskusji z adwersarzami, bo już wystarczyło jej tych praktycznych rad.

Hejt polski nie zaskakuje pod względem jakościowym, szokuje natomiast pod względem ilościowym. Retardacja medialna, czyli przeniesienie tych okropieństw z internetu do książki, czyni hejt bardziej namacalnym. Jest też tak, że to, co na papierze, naturalne wydaje się nam istotniejsze. A to ważne zwłaszcza w sferze przemocy werbalnej, w odniesieniu do której sprawcy zwykli tłumaczyć, że słowa nie mogą molestować, ponieważ nie dotykają. A jak wiadomo z filmów - nie ma ciała, to i nie ma zbrodni.

A jednak ciała są, ponieważ nastolatkowie tną się wzdłuż, wypstrykują blistry MST po zmarłych dziadkach lub wieszają się na sznurowadłach pod wpływem komentarzy dotyczących ich wyglądu czy statusu społecznego. Bo Staśko, choć dotknięta olbrzymim hejtem, wcale nie jest osobą hejtem najbardziej pokrzywdzoną (jakkolwiek stopniowanie cudzych nieszczęść zawsze jest niemoralne). Ona ma jednak grono fanów i na sto życzeń śmierci przypada pewnie przynajmniej parę serduszek. W bańce ktoś ją utuli, wystuka całkiem miłą recenzję, pokrzywdzona osoba podziękuje za pomoc. Sytuacja ekonomiczna pozwala jej na farmako- i psychoterapię. Autorka jest tego świadoma i tego nie ukrywa. Jej Hejt polski każe nam jednak zastanowić się nad traumą osób, o których nie słyszymy, które skręcają się w milczeniu, pozbawione jakiegokolwiek wsparcia, dostępu do opieki psychiatrycznej lub prawnej. Zbyt zawstydzonych lub czujących do siebie zbyt duże obrzydzenie, by poprosić o pomoc. I choć Staśko niezmiennie zarzuca się używanie liczby mnogiej zamiast pojedynczej, w tym przypadku robi z wielogłosu najlepszy możliwy użytek.

Propozycja Ha!artu to coffee-table book. Książka, którą możemy przejrzeć przy stoliku w lokalu, w którym zazwyczaj pijamy kawę. Tyle że zamiast cappuccino niesłodzonego otrzymujemy kielich z cykutą. Kawiarenka nazywa się Polska, a kelner zachęca do picia duszkiem.

Jacek Adamiec

  • Maja Staśko, Hejt polski
  • Wydawnictwo Ha!art

@ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022