Jennifer Egan już naście lat temu swoją powieścią Zanim dopadnie nas czas (nagrodzoną literackim Pulitzerem) pokazała, jak fenomenalnie umie przyglądać się rzeczywistości u progu przemian, a nawet na ich progu, jak z wrażliwością potrafi delikatnie zerknąć i na to, co nowe. Potrafi też amerykańska pisarka znakomicie opisać świat, w którym żyjemy, co udowadnia jej najnowsza powieść Domek z piernika.
Oto Bix, mąż, ojciec dzieciom, pieszczoszek teściowej. Ale o to mniejsza, dla naszej historii ważne jest, że Bix umie w cyfrowe technologie. I to umie na najwyższym poziomie, kochają go tłumy (to już chyba wyznawcy), a my właśnie przyglądamy się, jak tworzy aplikację "Poznaj swoją podświadomość", dzięki której ludzie mogą uzyskać praktycznie nieograniczony dostęp do wspomnień innych ludzi. To oczywiście na pierwszy rzut oka czy ucha wydać się może zachwycające - sama chciałabym wiedzieć, jak poznali się moi rodzice (bo jakoś nie zdążyłam ich o to zapytać) albo jak przeżyli wojnę moi dziadkowie i babcie (bo jakoś nie chcieli o tym opowiadać). Ale to jest ten pierwszy rzut oka czy ucha, osobisty, prywatny. Warto pamiętać, że i od małej prywatnej historii zaczął się Facebook, a czym jest dziś - niech każdy odpowie sobie sam. A wracając do wynalazku Bixa - aplikacji "Poznaj swoją podświadomość" - to rzecz wymaga głębszego namysłu. Bo gdy się nad tym zastanowić, to czy naprawdę chcielibyśmy, by inni mieli dostęp do naszych wspomnień i przeżyć? By mogli patrzeć na coś czy na kogoś naszymi oczyma, naszym umysłem, naszymi emocjami?
Już dziś dzielimy się wszystkim w social mediach. Może trochę przesadzam, bo o ile wrzucamy bez opamiętania fotki tego, co za chwilę albo już właśnie jemy, o tyle coś nas jeszcze krępuje przed wrzucaniem obrazów tego, co zostaje z tych wspaniałych dań po przebyciu naszego przewodu pokarmowego. Albo większość z nas krępuje - nie wiem, jak jest w przypadku jednostek, nie doszłam jeszcze "na koniec internetu". Dzielimy się jednak na bieżąco tyloma informacjami, poglądami, przekonaniami, że jeszcze nie tak dawno, w czasach bez social mediów, nie mielibyśmy szans w realnym świecie obdarzyć tym wszystkim realnych ludzi. I pewnie nieraz było to dobre, bo dawało nam przestrzeń na nieco więcej namysłu.
Czy więc oddawanie innym naszej pamięci jest bezpieczne? Jak narodził się w głowie Bixa ten pomysł? Wreszcie: do czego może doprowadzić, gdy będziemy mogli - dosłownie - przeżywać cudze życia? Wszystkie te pytania unoszą się nad Domkiem z piernika, bo Egan jest tak znakomitą pisarką, że nie stawia ich wprost, ale skłania czytelnika do refleksji. Podobnie jak do tego, by dostrzec, że nie opisuje świata z odległej planety, ale ten, który dzień w dzień rodzi się i rośnie tuż obok nas. A może nawet nie tyle obok, co... Ta powieść jest chwilami jak Black Mirror, tyle że jej głębia nie pozwala zmieścić wielu wątków w jednym tylko odcinku słynnego serialu. Jeśli ekranizować Domek z piernika, to jako oddzielny serial czy film, w którym nic nie ulegnie spłaszczeniu - bo przyglądając się współczesności i zerkając przez uchylone drzwi w jutro, Jennifer Egan zabiera nas też w podróż w przeszłość. Całkiem niedaleką, do źródeł pomysłu Bixa.
Ale - co ciekawe i ważne - to nie on jest centralną postacią książki. Zresztą takiej postaci właściwie tutaj nie ma. Autorka oddała do rąk czytelników znakomitą, rozpisaną na wiele głosów, opowieść o Ameryce trochę wczoraj, trochę jutro i bardzo, bardzo mocno dziś oraz na dzień przed. To naprawdę i w treści, i w formie znakomita lektura.
Aleksandra Przybylska
- Jennifer Egan, Domek z piernika
- tłum. Anna Gralak
- wyd. Znak Literanova
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024