Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Patomorfolog w Pabianicach

Nowa polska proza z gracją łączy zwrot ku rubieżom ze zwrotem ku śmierci, która potrafi zawładnąć życiem. Udowodniła to Honek w świetnych Białych nocach, udowadnia to Łukasz Barys w równie dobrych i poniekąd podobnych Kościach, które nosisz w kieszeni. Laureat Paszportu "Polityki" 2021 czerpie to, co najciekawsze z XX-wiecznego nurtu literatury "ludzi marginesu", a na dodatek dodaje sporo od siebie. Za pomocą różnych odcieni szarości maluje obraz Pabianic, w którym realizm magiczny nieustannie ściera się z brutalnym realizmem codziennym.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Główną bohaterką niedługiej powieści jest nastoletnia Ula, gimnazjalistka wychowywana przez samotną matkę - rujnującą swoje zdrowie w niemal niewolniczej pracy w Biedronce - i babcię, chorującą na raka i kaszlącą krwią, która już od dłuższego czasu przygotowuje się do pójścia do grobu. Choć matka z pozoru samotna nie jest - w jej życiu nieustannie pojawiają się kolejni konkubenci, którzy wysysając z niej życie rozczarowują rodzeństwo Uli i znikają bez słowa nad ranem. Z kolei babcia doskonale wie, że śmierć to dopiero początek. Bo w Pabianicach, jak na beskidzkiej prowincji Honek, kości nosi się w kieszeni, zmarli podążają za żywymi, a żywi za zmarłymi.

W Pabianicach bieda przenika się z transcendencją. I to są właśnie dwa główne motywy prozy Barysa - ubóstwo i przekraczanie granicy między życiem a śmiercią, która jest umowna jak w strefie Schengen. Bieda ma swoje atrybuty: konkubinat, Biedronkę, pasztet po terminie, lumpeksy, samobójstwa, brzydotę i smród. Barys, pisząc o klasowości, uprawia turpizm. Zdaje się bowiem, że brzydota jako kategoria estetyczna, jest na stałe wpisana w mitologię Pabianic - nawet legendarna księżniczka Pabianka była tak brzydka, że na jej widok ludzie podupadali na zdrowiu. Brzydota jest zatem egalitarna, międzyklasowa. Jednak w teraźniejszości pisarza i narratorki-Uli to właśnie najubożsi stają się jej głównymi dysponariuszami. To oczywiście perspektywa tych nieco zamożniejszych, mieszkających w nieco nowszym budownictwie, szafujących stygmatami.

Oprócz brudnej rzeczywistości Pabianic poznajemy również groteskowy świat równoległy - post mortem. Nawet przez chwilę nie pozwalają o nim zapomnieć wszechobecne (w ziemi, w kieszeniach czy zupie) kości. Ula godzinami wędruje po cmentarzu snując fantazje na temat życiorysów pochowanych, pragnąc nawiązać z nimi emocjonalną więź. Umarli z początku odwiedzają dziewczynę w snach, później zaś również na jawie. Zmarła w końcu babcia zaznajamia się na cmentarzu ze swoją teściową, próbuje dogrzebać się do dziadka. Podczas Wigilii (paczka pierogów, suszone grzyby i konserwa ze śledziem), do domu Uli i jej matki przychodzą nie tylko babcia i aktualny konkubent matki, lecz także Marianna Kindler i Erwin Fulde, którzy stulecie temu fortunę budowali na krwi włókniarek i nagrobki mają wspanialsze niż dom Uli.

Kości, które nosisz w kieszeni to książka w dużej mierze o dojrzewaniu bohaterki, której towarzyszy żal za lepszym życiem, które nie było jej dane. I o próbach nadania egzystencji, która przypadła jej w udziale, jakiegoś nadrzędnego celu. To właśnie z rozczarowania doczesnością płynie fetyszyzacja śmierci i życia wiecznego w świecie bez Boga. Co bardzo cieszy, Barys nie traktuje Uli protekcjonalnie. Nie zestawia formalnego wykształcenia z jakąś ludową, robotniczą mądrością i ulicznym sprytem. Wręcz przeciwnie. Ula dostaje się do liceum, gdyż lubi czytać, czasem nawet lubi się uczyć. Mimo że to byt kształtuje świadomość, wykształcenie nie ma jej, jak np. Martinowi Edenowi, zapewnić awansu społecznego. Rozwija się, bo przychodzi jej to naturalnie. Barys nie przedstawia nam zatem poczciwych prostaczków z rezerwatu, nie gloryfikuje swojskości, raczej stara się nas z nią oswoić. Koloryt lokalny to Ola z Cześć, Tereska i jej matka pożarta przez głuchego Amstaffa. Tu nikt nie czeka na oczyszczający potop. Zwłaszcza że nieustannie wybija szambo.

Ciekawy jest język autora. Obfituje w barwne metafory, a obok nawiązań literackich występują też zręcznie wplecione tropy popkulturowe. Barys i jego bohaterka mówią jednym głosem, wiedzą, z czego śmieje się internet, znają memy z Janem Pawłem II i jego żółtym obliczem, zdają sobie również sprawę z faktu, że konkubent to chyba najbardziej patologiczne słowo w języku polskim. Wszystko to wpływa na wyrazistość świata i ludzi przedstawionych. Są z krwi i kości. Kości przede wszystkim.

Piotr Sadzik pisał na łamach "Dwutygodnika", że Barys, gdy tylko diagnozuje problemy społeczne, posługuje się znanymi kliszami. Ja jednak podpiszę się pod kontrą Emilii Jędroszkowiak, która w "Magazynie Wizje" zauważała, że pewne kalki i uproszczenia w pełni wpisują się przerysowaną, autorską wizję rzeczywistości. Kości, które nosisz w kieszeni to prowadzone przez patomorfologa badanie zmienionych chorobowo tkanek miejskich. Badanie, podczas którego lekarz (a może raczej znachor?) zastanawia się, czy pacjent jeszcze żyje, czy to już sekcja zwłok. Ale jak przekonują Barys i Ula - śmierć to nie koniec opowieści.

Jacek Adamiec

  • Łukasz Barys, Kości, które nosisz w kieszeni
  • Wydawnictwo Cyranka

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022