W ogóle nie chciałam tego czytać. Poważnie. Nie znoszę tych wszystkich wampirów, tego Zmierzchu, sagi zza oceanu nie tknęłam wcale, szerokim łukiem obeszłam. No błagam! Problemy mamy wokół na książki znakomite, po co jeszcze coś wymyślać. I ten Mickiewicz! No ile można? Już kawał szkoły każdej z Mickiewiczem to jest zdecydowanie wystarczająco. Już ten Mickiewicz nam nie od dziś ustawia serca, umysły i Polskę całą... Wreszcie choć uwielbiam Grzegorza Uzdańskiego z jego twórczości na Facebooku (kto nie zna jeszcze strony Nowe wiersze sławnych poetów, niech gna czym prędzej w social media!), to jednak umówmy się, że pogiglać nieco jeden, drugi, trzeci utwór i podlać to rzeczywistością z polskiego grajdołka, to jest zupełnie inna para kaloszy niż napisać na modłę Pana Tadeusza powieść całą, na wskroś współczesną, o bolączkach jakże obecnych w życiu trzydziestolatków. No gdzie z motyką na słońce!
O, jakżem się myliła! I jakże to wspaniale, Grzegorzu Uzdański (że sobie tak wołacz przywołam, na co dzień w polszczyźnie będący na wyginięciu), żeś Ty się z tą motyką na to słońce, na tego Mickiewicza, naszego wieszcza narodowego, porwał! Gdyż w tym Wypiorze właściwie wszystko jest udane - i treść, i forma. A, i jeszcze ta książki oprawa, choć za nią brawa należą się już nie tyle Uzdańskiemu, ile Wydawnictwu Filtry. Doceniam tę książkę Uzdańskiego nie tylko ja i jakieś mikre grono czytających wciąż ze zrozumieniem po polsku, ale i grona znamienite bardziej - nie bez przyczyny autor dostał za tę powieść nominację do Paszportu Polityki z literatury.
Bo naprawdę jest za co. Uzdański jest tak piekielnie zdolny, że niemal od razu wpadamy w ten trzynastozgłoskowiec, zanurzając się w nim niczym w czymś dla czytającego Polaka totalnie naturalnym. Już, już wyczekujemy polowania z Wojskim czy porannej krzątaniny kawiarki... No ale niedoczekanie. Bo to jednak nie będzie sielsko, anielsko. I choć zajazdów ostatnich na Litwie też nie będzie, to skrzecząca współczesna rzeczywistość nas tutaj dopadnie. Oto sypiący się związek dwojga młodych ludzi, mieszkających w wielkim mieście na W. - Warszawie. Oto ich codzienne zgryzoty i bolączki - kasy na mieszkanie nie ma, na wyjazd zagraniczny jakiś dalszy nie ma, weny twórczej nie ma, zachwytów w wydawnictwach nie ma, robota niby jest, ale jakaś taka doskwierająca bardziej niż ubogacająca, a i miłości zostało tyle, co kot napłakał i Tinder jeszcze nie pożarł skrycie. Mieszkają więc z Mickiewiczem w szafie - biedak, wampir, kryć się musi przed światłem słonecznym dzień cały. Za to w nocy...
Wszystko to jako koncept wydawało mi się okrutnie karkołomne. I tak razy kilka ten Wypiór wpadł mi w oko w sieci, ale go ominęłam. Potem już nie było sposobu, gdyż pojawił się w domu (- Zobacz, co kupiłem, kochanie!). No a potem, jak kochanie, co to kupiło, radośnie się zaśmiewało, to już nie było opcji, żeby po Uzdańskiego książkę nie sięgnąć, zwłaszcza że na wyciągnięcie ręki już była.
Myliłby się jednak ten, kto jeno śmiać się przy lekturze chciałby. Bo choć forma Wypiora jest nam tak znajoma, choć to się znakomicie czyta, także we fragmentach, które są zaskakująco współczesne w formie, nie sposób na chwilę nie wyhamować i nie zadumać się nad treścią - nad bolączkami współczesnych trzydziestolatków, nad tym wszystkim, co ich uwiera. Na ile to są realne i poważne problemy, a na ile wydumane nad wielkomiejskim sojowym latte, to już tutaj nie wnikam, z tego można by opasłe eseje albo doktoraty socjologiczne pisać. Ale niewątpliwie udało się Grzegorzowi Uzdańskiemu i poruszyć czułe nuty współczesności, i nie zrobić pośmiewiska z wieszcza (no da się lubić tego tutaj wampira Adama). Już jedna z tych rzeczy byłaby prawdziwą sztuką, a dwie to - sami wiecie - sztuka do kwadratu.
Aleksandra Przybylska
- Grzegorz Uzdański, Wypiór
- Wydawnictwo Filtry
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021