"Wdech" (2025) to chyba najfajniejszy moment w dotychczasowej historii poznańskiej formacji Bibobit - bo zakręcona załoga Daniela Moszczyńskiego po raz pierwszy niczego nie musi. Mają własny język, tempo, temat, całą masę świeżych piosenek. I zaraz przywiozą to wszystko do Poznania, gdzie owoc kilku lat pracy, jamów, rozmów i intuicji zabrzmi w pełnej, koncertowej skali.

Czterech mężczyzn stoi, jeden kuca. - grafika artykułu
Bibobit, fot. materiały prasowe

Bibobit od lat porusza się po rewirach jazzu, funku, elektroniki i hip-hopu, ale robi to inaczej niż większość polskich zespołów flirtujących z podobnymi estetykami. Przede wszystkim nie udają kwartetu jazzowego grającego do bitu. Nie próbują też zaszyć się w niszy, w której groove ma być tylko gestem sympatii wobec lat siedemdziesiątych. To zespół, który kocha jazz za to, czym dziś realnie jest, a więc - choć wielu osobom może się tak nie wydawać - bardzo wyczulonym układem nerwowym muzyki współczesnej.

Znajduje to pokrycie już choćby w konstrukcji aranży Bibobitu - syntezatorowe brzmienia nie tłumią akustycznych instrumentów, a saksofon Jana Adamczewskiego potrafi zarówno pływać po powierzchni rytmu, jak i punktować go w sposób prawie hip-hopowy. Bas Bartka Pietscha nadaje ton, ale często jest też narratorem. Perkusja Waldemara Franczyka dyscyplinuje całość, ale i podważa jej sens, a klawisze Adama Lemańczyka rzadko kiedy grają w roli dopełniacza.

No i jest jeszcze on - Daniel Moszczyński. Wokalista, frontman, narrator, czasem poeta, czasem performer. Człowiek, który potrafi jednocześnie ciągnąć linię melodyczną i prowadzić spoken word, jakby ktoś czytał dziennik w tempie dziewięćdziesięciu uderzeń na minutę. A co jeszcze ważniejsze - jego teksty zawsze są ożywczym praktykowaniem świadomości. Mają rytm emocji i unikają sloganów.

Zanim weźmiemy "Wdech" (2025), warto cofnąć się do debiutanckiego "Podróżnika" (2018), którego jeden z dziennikarzy słusznie określił jako "energetyczną petardę o sile bomby termobarycznej". Znaczące jest, że na tej płycie pojawił się nie kto inny jak Urszula Dudziak - postać, która przecież, idąc za metaforą, wyczuwa autentyczność jak sejsmograf drgania ziemi. Gdy ktoś taki zgadza się wejść w projekt debiutantów, to raczej nie tylko dlatego, że akurat miał lukę w kalendarzu. Ten entuzjazm podzielali słuchacze, artyści i organizatorzy. Koncerty w ramach takich imprez jak Męskie Granie, Orange Warsaw Festival, Pol'and'Rock i Jazz Around pokazały żywioł chłopaków, podobnie jak supporty przed Hypnotic Brass Ensemble, Richardem Boną czy Keyonem Harroldem.

Druga płyta - "Co to za czas" (2021), czyli reinterpretacje twórczości Agnieszki Osieckiej - była ruchem tyleż odważnym, co niebezpiecznym, bo artystki tej miary nie da się "odświeżyć" tylko jakimś prostym zabiegiem. Jej teksty są zbyt wielowarstwowe, a ich emocjonalność zbyt precyzyjna. A jednak Bibobit zrobił to dobrze. I to na tyle dobrze, że album trafił na czołowe miejsca na listach wielu rocznych podsumowań. Po tej płycie zespół wszedł w okres intensywnych tras, grając w filharmoniach i teatrach, dzieląc scenę z Natalią Grosiak, Jankiem Młynarskim, Fismollem, Rosalie, a nawet zmarłym niedawno Stanisławem Soyką.

Teraz przyszedł czas na "Wdech" (2025), który zdecydowanie nie jest płytą napisaną w pośpiechu, ale wypracowaną w czasie - spędzonym w studiach, na jamach, muzycznych kampach, rozmowach, wyjazdach, ciszy. Jak podkreśla Moszczyński w jednym z wywiadów: "Improwizowaliśmy, jamowaliśmy, grzebaliśmy w emocjach, wracaliśmy i zaczynaliśmy od nowa". Ten proces słychać. "Wdech" ma strukturę zwartego muzycznego eseju - podróży od napięcia do ukojenia. Zaczyna się od impulsu ("Żywioły", "Gdzie chcesz biec?"), przechodzi przez refleksję ("Lęk", "Mózg", "Brud"), a kończy symbolicznym odpuszczeniem - tytułowym "Wdechem".

Bibobit nigdy nie ukrywał fascynacji artystami, którzy redefiniują jazz od wewnątrz: Christianem Scottem, Yussefem Dayesem, Alfą Mistem, Robertem Glasperem. Ale z bogactwa ich otwartych głów grupa czerpie świadomie, nie imitując ich wrażliwości. "Wdech" jest jednym z dowodów, że polska scena - a przynajmniej jakaś jej część - jest w stanie realnie poprowadzić rozmowę ze  światowymi trendami, robiąc to bez kompleksów i bez przesadnie głośno skandowanego hasła, że "my też umiemy".

Sebastian Gabryel

  • Bibobit
  • 27.11, g. 20
  • Blue Note
  • bilety: 69-89 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025

Powiązane wydarzenia

Baner promujący wydarzenie. Nazwa wydarzenia, data i zdjęcie Artystów.
Baner promujący wydarzenie. Nazwa wydarzenia, data i zdjęcie Artystów.

Koncert zespołu Bibobit

Blue Note Poznań, ul. Kościuszki 79, Poznań