Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Psy szczekają i idą dalej

Po siedmiu latach znany polski zespół T.Love powrócił do wydawniczego życia. Dla Muńka Staszczyka najnowsza płyta Hau! Hau! może być nawet jak życie po życiu - bo choć ostatnio nie obchodziło się ono z nim zbyt łaskawie, to ze zdrowotnej opresji finalnie wyszedł obronną ręką. Na tyle, by wspólnie ze swoją załogą nagrać jeden z ciekawszych krążków w całej dyskografii. W ramach trasy promującej płytę muzycy zahaczą również o Poznań, a dokładnie o Tamę.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

15 lipca 2019 roku nieprzytomny Muniek Staszczyk został znaleziony w pokoju hotelowym niedaleko Londynu. W szpitalu artysta otrzymał diagnozę - udar krwotoczny. "Żyłem z prędkością 250 km/h przez wiele lat. To była moja normalna prędkość. Żyłem szybko, nie oszczędzałem się, nie badałem się, nie chodziłem do lekarzy, bałem się lekarzy. Było tak aż do wyjazdu do Londynu. Wtedy ten film się urwał..." - wspominał później lider T.Love, nie ukrywając, że wyszedł na prostą po nagłym znalezieniu się w sytuacji granicznej. Przyznał też, że choroba wzmocniła jego miłość do ludzi. Słuchając piosenek, jakie kryje niedawno wydane Hau! Hau!, wygląda na to, że do muzyki również.

Czasami - a raczej przez całe czterdzieści lat, bo właśnie tyle mija w tym roku od rozpoczęcia działalności T.Love - można było odnieść wrażenie, że tego zespołu słucha się raczej piosenkami niż całymi płytami. Częstochowska grupa ma na koncie wiele głośnych hitów, takich jak Warszawa, Ajrisz czy King, jednak nie sposób nie ulec wrażeniu, że ostatecznie broni się przede wszystkim singlami, koncertami i charyzmą lidera. W całości równe były chyba tylko dwa albumy - King (1992) i Model 01 (2001), będący również jednym z największych sukcesów wydawniczych teamu Staszczyka.

Kolejne krążki - I Hate Rock'n'Roll (2006), Old is Gold (2012) i T.Love (2016), mogły rozczarowywać. Przede wszystkim miałkością, brakiem nowości, a nawet pewnego rodzaju uwstecznieniem, przez które zespół niemal lądował obok naczelnych "przynudzaczy", czyli grupy Ira. Chyba wszyscy zgodzą się z tym, że Muniek Staszczyk jest tak samo ważną postacią dla polskiej popkultury muzycznej co Kasia Nosowska czy Kazik Staszewski, jednak to właśnie w przypadku T.Love najczęściej wspomina się o nudzie. Potrafi nią zawiać głównie z warstwy muzycznej, grzebiącej nawet najlepsze i dosadne teksty lidera, których w twórczości zespołu nigdy przecież nie brakowało. W kontekście wszystkich tych wad, najnowszy, wydany pod koniec kwietnia album Hau! Hau! wydaje się być małym odrodzeniem.

Wpływ na to zapewne miał fakt, że za większość kompozycji na płycie odpowiada Janek Benedek, który zdecydował się na powrót do zespołu. O tym, że Hau! Hau! może okazać się przełomem otwierającym całkiem nowy rozdział w karierze zespołu, przekonują nie tylko singlowe piosenki Ponura Żniwiarka i Pochodnia z gościnnym udziałem Kasi Sienkiewicz z Kwiatu Jabłoni, ale większość utworów zawartych na krążku, które razem tworzą niby "ejtisowy", a jednak bardzo nowoczesny zestaw zgrabnych, nienachalnie gitarowych piosenek, zagranych lekko, choć poważnie, radiowo, ale i mądrze. Wyszło świetnie, i nie inaczej powinno być podczas nadchodzącego koncertu w Tamie, którego gościem będzie nie kto inny jak... Grabaż (Strachy Na Lachy, Pidżama Porno). Szykujcie się na mieszankę wybuchową!

Sebastian Gabryel

  • T.Love
  • 12.05, g. 20
  • Tama
  • bilety: 119 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022