Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Piosenki zawsze były na poważnie

- Od pierwszych singli jak Raj pod Radomiem szedłem w tego Hioba Dylana z szczerością i czystymi intencjami - tłumaczy muzyk w masce wilka grający country o Polsce B - A te gatunki, ta formuła, to po prostu dlatego, że je uwielbiam i zasłuchuję się w nich od tych paru lat. Kocham dźwięki banjo, kocham te piosenki po morderstwach, używkach i cudzołóstwie - dodaje. Hiob Dylan z Najgorszą Kapelą Świata zagra wraz z mimikyu i The Stubs w Klubie Pod Minogą.

. - grafika artykułu
Hiob Dylan i Najgorsza Kapela Świata, fot. Damian Dragański

Hiob Dylan to bard opiewający słodko-gorzką rzeczywistość słynnej Polski B. Wkładając maskę wilka i sięgając po banjo, stworzyłeś niezwykle enigmatyczną i wyrazistą postać sceniczną. Tajemnica jest pociągająca. Czy mógłby jednak powiedzieć coś więcej o Hiobie? Ponoć przyznał się, że pochodzi ze świętokrzyskiego. Urodził się jakoś w okolicach 1984 roku. Racja?

Nie chcę się tu spruć. Jeszcze przyprawię kogoś o bezsenność. Ale tak - te dane osobowe pasują do Hioba Dylana. Mógłby to być taki gość. Mógłby to być również urodzony ok. 1991 roku koleżka z Podlasia, który przyjechał do większego miasta i dostał od brutalnej rzeczywistości centralnie lepę na twarz. Boryka się teraz z ciułaniem na jakiś wkład własny, żeby nie oddawać w formie czynszu większości pieniędzy zarobionych w jakiejś agencji kreatywnej, gdzie zaczepił się psim swędem, po tym, jak przysiągł sobie, że nigdy więcej pracy w gastro. Hiobem może być więcej niż jedna osoba - jak koleżanki prawniczki, które wymyśliły sobie takiego człowieka-wilka, co będzie śpiewał o Polsce B, bo tak sobie romantyzują przy przeglądaniu akt dot. pierwokupu nieruchomości rolnej, choć same urodzone i wychowane były na warszawskiej Woli. Z nienajgorszej pensji opłacają takiego pajaca z aktorskimi ciągotami, żeby grał i śpiewał (nie najlepiej śpiewa) ich teksty. Hiobem może być też sekretne alter ego przeciętnego starego, to jest ojca, czyjegoś po prostu ojca. Tego, który katuje weekendami winyle Johnny'ego Casha i Waylona Jenningsa na zmianę z czarną Brygadą Kryzys i mówi: synek, to była muzyka!

Odpowiedz proszę naszym czytelnikom na najbardziej znienawidzone przez raperów pytanie: jaka jest geneza Twojej ksywy? Kim jest dla Hioba Dylana Dylan Bob?

Ksywa, podobnie jak maska, jest niezbyt przemyślanym i przyjętym na szybko elementem tej całej zabawy. Kupiłem banjo i dla żartu rzuciłem do kolegi "będę nazywał się Hiob Dylan, wiesz jak Bob, ale żałosny". I zgadnij, co się stało. Zgadłeś, tak to zostawiłem. To było jeszcze przed serią Młodych Dronów, Dzbanów itd. Młody Dylan - mogłoby siąść. Z drugiej strony lubię tego "Hiobełka" i fajnie mi z nim. A Bob Dylan nie jest dla mnie nikim szczególnym - nigdy nie słuchałem z nabożeństwem, nie znam dyskografii i oprócz oczywistych ruchów w wydeptanych przez niego koleinach songwriterskiego folku nie nawiązuję świadomie. Może po prostu nie chcę za dużo zrzynać i właśnie podświadomie unikam? Bo zawsze chciałem pisać piosenki typu Hurricane czy Lay Lady Lay...

Opisujesz rubieże, smutki i uciechy mniejszych miejscowości. Pokochali Cię za to fani, ale też krytycy i socjolodzy. Tak się zastanawiam - czy Hiob mógłby opuścić prowincję i opowiadać o życiu gdzie indziej? Mieliśmy już tego przedsmak choćby w Pamiętam. Albo w Grosiku. Wyobrażam sobie miejskie ballady w jego wykonaniu. Oczywiście z outsiderami w roli głównej.

Hiob to prowincjusz obieżyświat. Dawno mnie w tej Polsce B nie ma, a piosenki mam też po prostu wielkomiejskie: np. umiejscowiony na warszawskiej Woli dyptyk Grosik i Nabita lufa, zresztą sam to zauważasz. Ta prowincjonalna perspektywa jest tu nieobecna - te sprawy są dosyć uniwersalne. Ale czasem będzie ona odczuwalnym filtrem - może to jak w tym powiedzeniu, że możesz opuścić małe miasto, ale ono nie opuści ciebie. Na pewno lubię, gdy piosenki osadzone są w konkretnym miejscu i czasie. W dużym mieście też przemykam, nadstawiając ucha.

Co do nadstawiania ucha - gdy pierwszy raz usłyszałem Hioba, pomyślałem, że to żart. Humorystyczna stylizacja plus modulacja głosu. Bardzo szybko jednak przekonałem się, że w Twojej grze z amerykańskim folkiem nie ma niczego parodystycznego. Hiobowe kawałki to chwytliwe melodie i refreny, opowieści o doświadczeniach, z którymi mogą identyfikować się mieszkańcy Polski peryferyjnej. Ale nie tylko oni - zdaje się, że Hiob mówi głosem outsiderów i wrażliwych loserów bez względu na to, skąd pochodzą. Jak jednak doszło do tego, że opowiadasz o tym wszystkim właśnie poprzez outlaw-country czy folk-punk? Jest tyle gatunków!

Ja chyba na samiusieńkim początku sam próbowałem siebie oszukać, że to takie krotochwilne, żartobliwe i z dystansem. Nie umiałem sam przed sobą przyznać, że to dla mnie ważne - te uczucia, te teksty, te piosenki. Bo one zawsze były na poważnie, choć w takiej a nie innej formule, która wynikała nie z chęci parodii czy pastiszu, a z nieumiejętności śpiewania lepiej (i grania lepiej). Umiejętności jak się okazało zupełnie zbędnej, choć jakieś tam postępy poczyniłem. Mimo niezgody z wewnętrznym artystą unikałem przecinania się z nurtami muzyki parodystycznej, czy jajcarskiej i właściwie od pierwszych singli jak Raj pod Radomiem szedłem w tego Hioba Dylana z szczerością i czystymi intencjami. A te gatunki, ta formuła - po prostu dlatego, że je uwielbiam i zasłuchuję się w nich od tych paru lat. Kocham dźwięki banjo, kocham te piosenki o morderstwach, używkach i cudzołóstwie. Zresztą jak się wsłuchać w nasze ludowe piosenki, to w gruncie rzeczy są o tym samym. Tylko nikt nie zasuwa na banjo.

Ciekawi mnie pewna kwestia - Marceli Szpak jest (współ)autorem słów do słynnego Roberta Makłowicza i Pamiętam. W internecie można dogrzebać się też do kilku innych waszych wspólnych projektów. Analogicznie jak we wcześniejszym pytaniu - kim jest Szpak dla Hioba?

Marceli to mój serdeczny przyjaciel od, lekko licząc, 20 lat. To pierwszy odbiorca twórczości Hioba Dylana, można wręcz powiedzieć: "pomysłodawca". Robert Makłowicz urodził się jako Pablo Picasso, bo tę piosenkę Modern Lovers chcieliśmy z Marcelim scoverować. Tłumaczył tekst, a ja dłubałem muzykę, ale nie za bardzo nam się to kleiło. Któregoś dnia mnie olśniło - przecież pan Robert jest jak Pablo Picasso w tym numerze, takim "gigaczadem", w pozytywnym tego rozumieniu [słowo pochodzi z języka młodzieżowego, oznacza kogoś idealnego, wzbudzającego podziw "supersamca", bywa też stosowane ironicznie, przyp. red.]. Skleciłem dwa zdania i wysłałem do Szpaka, który w parę minut zrobił z tego numer, cały zgrabny tekst. Kawałek docenił sam pan Robert, a to największa nobilitacja dla skromnych bardów, poetów-dziadów. To nie jest też nasze ostatnie słowo - mamy taki projekt z polskim zespołem na "H", który na warsztat bierze inne teksty Marcelego Szpaka.

Pozostając w temacie współpracy - to nie żadna demaskacja, bo znalazłem to na Twoim oficjalnym kanale na YouTube - Hiob Dylan przed laty współtworzył zespół Funkwerk Erfurt. Niestety jakiekolwiek informacje o tej formacji można odzyskać tylko za pomocą Wayback Machine, strony poznikały. Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o tym projekcie?

To gówniarski zespół z ogólniaka. Tworzyliśmy go w zasadzie we dwóch: dr. Pyta, czyli Bartek z Czerwonych Bloków i ja. W przerwie od katowania coverów RHCP nagrywaliśmy takie idiotyzmy. Zawsze myślałem, że robił to każdy, absolutnie każdy nastolatek.

Chyba jednak nie! Wróćmy do teraźniejszości. Grałeś u nas w KontenerART w roku 2020 i rok temu w CK Nowe Amore. Solo. Teraz jednak nie dość że przyjeżdżasz do nas z The Stubs, to z własnym zespołem - Najgorszą Kapelą Świata. Czas, żebyś przedstawił swoich ludzi.

Przede wszystkim wielkim zaszczytem jest dla mnie dzielić scenę i emocje z tymi osobami. Najgorsza Kapela Świata jest tak naprawdę całkiem najlepsza. To ja jestem tu najsłabszym ogniwem. Jest mi tym bardziej miło, że to oni mnie znaleźli. Po jednym z koncertów podszedł do mnie przystojniak o urodzie Pedro Pascala i drugi koleżka, wyglądający jak Ol' Dirty Bastard. Powiedzieli, że już uzgodnili i postanowili - będą ze mną grać. Nie miałem za wiele do gadania. Ten gość z wąsem to Paweł Wochna - multiinstrumentalista, producent, realizator - jedna z najlepszych strzelb do wynajęcia. Wieloletni basista świetnej kapeli Power of Trinity. Szymek Banasik, ten drugi, to jeden z najciekawszych raperów jakich słyszałem. Jako Dr Ziom zwiedził 99 najbardziej obskurnych scen naszego kraju. Ma skille, ma pomysły, ma duży tatuaż na brzuchu. Dla mnie gra na perkusji. Potrafi w country, umie w western, zagra punka i przemyci swinga. W każdej sytuacji znajdzie pozytywne strony. Może dlatego z chęcią gra z Hiobem. Najnowszą członkinią zespołu jest Dominika Dudek, czyli Kika. Gra na altówce i jej smyki wnoszą do naszych aranży coś, o czym zawsze marzyłem - country folkowe melodie, a jak trzeba to mocniejsze akcenty świetnie zgrywające się z riffami banjo. Kika dodaje nam romatyzmu, a innym razem groove'u. Uwielbiam ich i jestem z tej kapeli bardzo dumny.

Ustaliliśmy, że oryginalność Twojej muzyki polega - pozwolę sobie na uproszczenie - na zestawieniu amerykańskiego folku z problematyką polskich mieścin. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w Hiobie jest sporo rapu - tematycznie i językowo. Masz też na koncie współpracę z Legendarnym Afrojaxem w Howdy Howdy. Czy chciałbyś nagrać z kimś innym z rodzimej sceny hip-hopowej? Czy ktoś Cię inspiruje?

Oooo jasne, że tak! Hewra! Tonfa! Młody Dzban! Ćpaj Stajl! LSO! I mnóstwo innych. Hip hop to praktycznie jedyna muzyka, której słucham oprócz tych amerykańskich folków itd.

A mimo to twórczość Hioba jest dość synkretyczna - oprócz tej kowbojskiej Ameryki rapu słychać w niej sporo punku, jest też trochę polskiego folkloru przedwojennego. Ale czy Hiob mógłby pozwolić sobie na woltę stylistyczną czy gatunkową? Zagrać na elektrycznej, lub na basie, a może zarapować numer? A może Hiob Dylan (lub człowiek, który za nim stoi) pozwoliłby zaistnieć jakiejś innej postaci scenicznej?

Zagrać na innym instrumencie - jasne. W innym gatunku - chętnie. W innej personie - może. Co do tego ostatniego na razie nie mam po co, Hiob zajmuje mi sporo czasu.

Pozostając przy naszym bardzie z banjo - czy pracujesz nad jakimś nowym materiałem? Na YouTube wisi bandycka ballada W lesie za Dino. Idąc tropem rapowym - to romantyczny horrorcore! Mimo oczywistej odmienności gatunkowej przypomniała mi się Gorączka w parku igieł Jimsona inspirowania Urodzonymi mordercami. Dobre to - idealne na singiel.

Dzięki! Fajne skojarzenie. Bardzo długo powstawała ta piosenka. I właściwie nie jest jeszcze gotowa - szykuję dla niej bogatszy aranż w studio. I tym samym mogę potwierdzić - pracuję nad nowymi piosenkami i ogrywamy je z zespołem. Szykujemy to na 2025 r.

Dzięki za rozmowę i do zobaczenia Pod Minogą. Życzę Ci, żebyś zawitał też kiedyś do tego drugiego Poznania - pod Radomiem, tyle że w Illinois. O ile jeszcze tam nie byłeś. Wydaje się, że to miejsce stworzone dla Hioba Dylana.

Rozmawiał Jacek Adamiec

  • Hiob Dylan, The Stubs
  • 14.11, g. 19
  • Klub pod Minogą
  • bilety: 70 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024