Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Niespiesznie

Od kiedy scena Teatru Wielkiego jest zamknięta z powodu remontu, w repertuarze jego orkiestry regularnie pojawiają się ambitne pozycje symfoniczne. Tym razem w programie koncertu znalazły się utwory dwóch polskich kompozytorów: Krzysztofa Pendereckiego i Mieczysława Wajnberga.

. - grafika artykułu
fot. materiały organizatorów

W VI Symfoni "Pieśni chińskie", jednym ze swoich ostatnich utworów, Krzysztof Penderecki zwraca się w stronę dalekiej przeszłości. Muzyka jest bliska tonalnej, pełna lirycznych melodii, ma orientalny charakter za sprawą stylizowanej orkiestracji (dominująca rola fletu, bogata sekcja perkusji) i wykorzystania tradycyjnego chińskiego instrumentu - erhu. Tekst partii barytonowej to wiersze ze zbioru Flet chiński Hansa Bethgego - wydanej w 1907 roku parafrazy chińskiej poezji z VIII wieku. VI Symfonia jest łagodna i oszczędna w środkach. Mimo tej oszczędności nie brak jej barw - brzmieniowe bogactwo ukazuje mistrzostwo Pendereckiego w operowaniu orkiestrą. Wyrażony w tekstach zachwyt nad przyrodą staje się kontemplacją jej piękna i wagi dla człowieka. 

Solową partię w dziele Pendereckiego wykonał Szymon Mechliński. W zniuansowanej interpretacji zaprezentował się jako wszechstronny i wrażliwy śpiewak, o dużej świadomości tekstu i muzyki. Maestro Jacek Kaspszyk, który objął kierownictwo muzyczne nad koncertem, prowadził Symfonię niespiesznie, w stonowanej dynamice, dbając o wyrównane brzmienie. Temu ostatniemu bliżej było do stylistyki późnego romantyzmu (m.in. Mahlera, który, skądinąd, wykorzystał ten sam zbiór poezji w swojej Pieśni o ziemi) niż do podkreślania orientalnych czy kolorystycznych aspektów partytury. Muzyka Pendereckiego nabrała dźwiękowego ciężaru nie tracąc przy tym swojej barwności. Wszechogarniający spokój mógł jednak wywołać uczucie monotonii. VI Symfonia jest dość jednorodna i większe skontrastowanie środków wyrazu umożliwiłoby jej dobarwienie. Z solistów orkiestry wyróżnić warto pierwszy flet i solowe wejście altówki.

XXI Symfonia "Kadysz" Mieczysława Wajnberga dedykowana jest ofiarom warszawskiego getta. Powstała w 1991 roku, kilka dekad po tym jak kompozytor stracił w Zagładzie najbliższych, a wojenna zawierucha zmusiła go do wyjazdu do Związku Radzieckiego. Czas który upłynął od wojny i Holokaustu nie uleczył ran: symfonia Wajnberga to wstrząsający obraz tragedii i pozbawiony słów krzyk rozpaczy. Tworzą go różnorodne, choć powiązane ze sobą środki. Podtytuł oznacza żydowską modlitwę za zmarłych. W partyturze przewija się cytat z Ballady g-moll Chopina, a także odmalowana przez klarnet, skrzypce i kontrabas klezmerska kapela, czy parafraza pieśni Das irdische Leben Mahlera, której dominantą są słowa "Mamo, och mamo, jestem głodny". Muzyka Wajnberga jest niezwykle wyrazista i poruszająca, a podczas środowego wykonania wybrzmiała z podwójną mocą.

Również w XXI Symfonii  maestro Kaspszyk obrał wolne tempa. Dzięki nim, zwłaszcza w skrajnych częściach, otwierała się przestrzeń, w której wybrzmieć mógł tragizm i nieopisane cierpienie zawarte w partyturze. Mistrzostwo z jakim Wajnberg obrazuje te uczucia przypomina najlepsze tego typu ustępy z dzieł Szostakowicza. Uważnie podkreślone zostały różnorodne inspiracje Wajnberga, a kulminacje zyskiwały wręcz opętańczy wymiar. Solową partię sopranu wykonała Małgorzata Olejniczak-Worobiej. Linia melodyczna kształtuje się raz w szloch, raz w rozpaczliwy krzyk, nie towarzyszy jej żaden tekst. Interpretacja Olejniczak-Worobiej była nasycona emocjonalnie, wstrząsająca, a jednocześnie pozbawiona przesadnej egzaltacji. Wieńczące XXI Symfonię solo sopranu domknęło stylistycznie wykonanie. Uniknięto w nim dosłowności, nie tracąc nic z siły wyrazu.

Wyzwaniem dla muzyków orkiestry jest nie tylko znaczeniowa warstwa XXI Symfonii, ale również rozbudowane i wymagające partie solowe. Szczególne gratulacje należą się koncertmistrzyni orkiestry. Na niemniejsze uznanie zasługują sola kontrabasu i klarnetu. W pamięć mogą zapaść dramatyczne wejścia sekcji waltorni. Orkiestra Teatru Wielkiego pokazała się z najlepszej strony także jako całokształt, zarówno w warstwie brzmieniowej, jak i w konstruowaniu dramaturgii dzieła.

Koncert z muzyką Pendereckiego i Wajnberga stanie się z pewnością jednym z najważniejszych wydarzeń sezonu Teatru Wielkiego. Po takim wieczorze melomani będą wyczekiwać kolejnych koncertów z nadzieją na równie cenne przeżycia.

Paweł Binek

  • Koncert Penderecki/ Wajnberg
  • Teatr Wielki
  • Aula UAM
  • 08.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023