Pamiętajmy o tych, którzy odeszli

Co roku przypominamy sylwetki wybitnych poznaniaków, którzy zmarli w minionym czasie. Swoim życiem na zawsze wpisali się w dzieje naszego miasta, pozostawili w nim trwały ślad. Odeszli, ale pozostanie pamięć o Nich.

Pomnik Matki Boskiej na cmentarzu. - grafika artykułu
fot. Grzegorz Dembiński

Janina Karasińska-Frydryszek (1945-2025)

Najpierw, po przyjeździe z Kalisza na studia polonistyczne, oczarowała swym głosem Teatr Ósmego Dnia, a już wkrótce, bo w 1968 roku, rozpoczęła karierę zawodową w poznańskim radiu. O tym zdecydował właśnie ów głos i bezbłędna dykcja. Była spikerką, ale jej praca nie ograniczała się tylko do tej funkcji. W znakomity sposób prezentowała na antenie wiersze i teksty literackie, często wespół z poznańskimi aktorami. Pracowała także w dziennikach, co wymagało doskonałej orientacji w bieżącej polityce i szeroko pojętej tematyce regionalnej. Była dla kolegów i współpracowników autorytetem językowym, służyła swą rozległą wiedzą z różnych dziedzin. Najbliższe jej sercu były muzyka i teatr. Zapisała piękną kartę w powstaniu poznańskiej Solidarności. Razem z mężem Piotrem, od 1991 roku szefem Radia Merkury, tworzyła szczęśliwą rodzinę. Córka Weronika i wnuczki były jej dumą i szczęściem. Kochała książki, kwiaty i wyprawy do miast, gdzie można było zetknąć się z muzyką w najlepszym wykonaniu.

Andrzej Kraśnicki (1949-2025)

Zapamiętamy go przede wszystkim jako długoletniego prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego - był nim aż 13 lat, od 2010 roku. I nie była to pierwsza tak poważna funkcja, którą sprawował. Przedtem kierował Związkiem Piłki Ręcznej, a byłoby to niemożliwe, gdyby nie solidne przygotowanie, które zdobył, studiując w poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Tam dał się poznać nie tylko jako dobry student i kolega, ale też uzdolniony sportowiec i trener (piłka ręczna, narciarstwo, ratownictwo wodne). Z bogatym bagażem doświadczeń mógł potem jako ekspert zabiegać o rozwój polskiego sportu i jego miejsce w organizacjach międzynarodowych. Był gorącym orędownikiem idei olimpijskiej. Żegnano go na naszym sołackim cmentarzu bardzo tłumnie i niezwykle uroczyście - z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy.

Prof. Zbigniew Kwias (1941-2025)

Znany był nie tylko jako znakomity chirurg urolog, wojewódzki konsultant w wielu rejonach kraju, pionier leczenia raka prostaty, cieszący się uznaniem specjalistów i wdzięcznością chorych. Był legendą poznańskiej medycyny. Nieliczni jego pacjenci wiedzieli, że jest także zapalonym melomanem. Był wiernym słuchaczem koncertów Filharmonii Poznańskiej, nie wyobrażał sobie, żeby zabrakło go na premierach w Auli Uniwersyteckiej. Muzyka towarzyszyła mu również w domu, była odtrutką na pełną napięć pracę lekarza. Podobnie zresztą jak książki - miał je zawsze pod ręką. Od najwcześniejszych lat związany ze Śremem, gdzie zaczynał naukę i któremu miasto pięknie podziękowało - w 2005 roku otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Śremu. Miał licznych przyjaciół w kraju i za granicą, których zjednywał poczuciem humoru i pamięcią o ich przeżyciach. Zawsze podkreślał rolę żony w swojej karierze - "Gdyby nie ona, nie mógłbym o niej marzyć" - mówił. Ani o szczęśliwej rodzinie.   

Piotr Liszkowski (1936-2025)

Jeden z wielu znanych muzyków, którzy swą drogę artystyczną rozpoczynali w Poznańskich Słowikach, chórze profesora Stefana Stuligrosza. Absolwent poznańskiej Akademii Muzycznej zapisał na swym koncie nie tylko 50 przedstawień operowych, ale i wiele wykonań dzieł wokalno- instrumentalnych pod dyrekcją sławnych dyrygentów. Jego wspaniały bas w gmachu pod Pegazem podziwialiśmy przez 40 lat w operach Verdiego, Pucciniego, Mozarta i Moniuszki oraz w awangardowych w owym czasie dziełach Krzysztofa Pendereckiego, Czarnej masce i Diabłach z Louden. 70. urodziny świętował oczywiście w "swoim" Teatrze Wielkim, występując w ukochanych Krakowiakach i Góralach Stanisława Moniuszki. Spośród wielu nagród i odznaczeń, jakich doczekał się podczas długiej artystycznej kariery, najbardziej cenił Biały Bez - nagrodę publiczności. Muzyką i miejscem, gdzie przeżywał swoje artystyczne życie, zaraził córkę - Katarzynę Liszkowską związaną przez długie lata z Teatrem Wielkim, potem z Orkiestrą Agnieszki Duczmal, a obecnie z Akademią Muzyczną.

Marian Weber (1938-2025)

Drożdżowy placek, jagodzianki, omleciki i  pączki - tylko u Webera, tak mówili poznaniacy i od lat tłumnie odwiedzali pachnącą cukiernię na Sołaczu. I nigdy się nie zawiedli. Pan Marian był technologiem i nauczycielem. Miał nie tylko solidne zawodowe wykształcenie, a co za tym idzie i liczne sukcesy, ale także inteligencję, dobre podejście i umiejętność pracy z innymi, wyniesioną z harcerstwa. To procentowało w długim i owocnym zawodowym życiu - był cenionym i lubianym podstarszym Cechu Cukierników i Piekarzy. Przez wiele lat pełnił też funkcję prezesa Towarzystwa Przyjaciół Sołacza. Jako jeden z pierwszych zdecydował się w 1978 roku na uruchomienie prywatnego biznesu. Za nim poszli inni, choć była to wówczas droga bardzo trudna. Ale osiągnął sukces, a co więcej, zaszczepił rodzinie miłość do cukiernictwa, mimo że to zawód niełatwy, wymaga - oprócz coraz szybciej zmieniających się gustów - również nocnych godzin pracy. Ale to drobiazg - mówią dzieci pana Mariana, które kontynuują jego dzieło w cukierniach Weber, działających nie tylko na Sołaczu.  

Grażyna Wrońska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025