Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

KWADRATURA PŁYTY. Ku gwiazdom, ku ludziom

U progu jesieni czas na drobne wydawnicze reminiscencje z ostatnich tygodni (a nawet miesięcy). Zwłaszcza, że wspaniałych płyt, które często umykają uwadze słuchaczy ukazuje się bardzo wiele. Warto więc sięgnąć do nowego elektronicznego krążka Bartłomieja Olesia, odbyć podróż ku gwiazdom z kwartetem Wojciecha Jachny, raz jeszcze odkryć wschodnie pogranicze z grupą Hajda Banda i pomedytować z duetem Komosiński / Mazzoll.

Cztery okładki płyt muzycznych w stonowanych barwach zestawione w jednej grafice. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Ukazała się czwarta już płyta, którą prezentuje Drumbientone, a zatem jest to kolejny rozdział elektronicznego oblicza twórczości Bartłomieja Olesia. Znakomity kompozytor jazzowy i wybitny perkusista od pewnego czasu odnajduje nową, ważną ścieżkę natchnień, inspiracji i fascynujących artystycznych wypowiedzi w kontakcie właśnie z elektronicznym instrumentarium. Świetne to granie, w którym żywioł i emocje równoważone są poprzez starannie przemyślaną dramaturgię. Istotne jest bowiem, że swe zasłuchanie - i osłuchanie - w twórczości mistrzów gatunku Bartłomiej Oleś potrafi przełożyć na oryginalny, własny, autorski język. To w swej istocie muzyka głęboko romantyczna, pełna ciepłej melancholii, a zarazem wyrafinowana, oferująca uważnemu słuchaczowi szeroki wachlarz poruszeń i dźwiękowych odkryć. W swej idei odwołuje się do lotu sond kosmicznych Voyager przemierzających najodleglejsze przestrzenie.

"Voyager Dreams" w przeciwieństwie do dwóch poprzednich krążków (na których dominowały kilkunastominutowe i dłuższe kompozycje) wypełnia siedem krótszych utworów. Inaczej ustawia to narrację całości, ma też chyba szansę na bliższe i bardziej przyjazne spotkanie z tą pasjonującą muzyką także tym słuchaczom, którym elektroniczne poszukiwania są obce. To muzyka gwiezdnych przestrzeni i ludzkich marzeń. Polecam!

  • Drumbientone (by Bartłomiej Oleś), "Voyager Dreams" (VinylOn Records)

Niezwykle ciekawą podróż do gwiazd proponuje nam też na swej najnowszej płycie znakomity trębacz Wojciech Jachna ze swym Squadem. To niejako kolejna część opowieści o "żywiołach", którą zespół rozpoczął płytą "Elements", a kontynuował na krążku "Earth" sprzed trzech lat. Nowością jest nie tylko kierunek "ku gwiazdom", ale i bardziej przyziemna kwestia - zespół wcześniej pięcioosobowy jest dziś kwartetem, w dodatku: pozbawionym tak wydawałoby się istotnego elementu, jak kontrabas. Za to perkusję i instrumenty perkusyjne "obsługuje" dziś tak znaczący muzyk, o niebagatelnej osobowości i takichże dokonaniach, jak Rafał Gorzycki. Były lider tak ważnych zespołów jak Ecstasy Project czy Sing Sing Penelope od lat (z artystycznymi sukcesami) realizuje swe solowe, autorskie koncepcje kierujące go ku skrzyżowaniom improwizacji z muzyką współczesną. A jeśli przypomnimy, że w Sing Sing partnerował mu na trąbce Jachna, bardziej zrozumiały stanie się fakt, że artyści rozumieją się znakomicie. Gorzycki jest tu zresztą autorem dwóch utworów, pozostałe skomponował Jachna, w jednym przypadku trawestując koncert skrzypcowy Karola Szymanowskiego. Wspierają lidera od lat: gitarzysta Marek Malinowski i Jacek Cichocki na fortepianie, moogu, organach. Co warto podkreślić, artystom nie zależy na graniu hermetycznym, powiedzieć nawet można, że to twórczość dość komunikatywna, oczywiście dla tych słuchaczy, którzy gotowi są na trzy kwadranse muzyki jednak oscylującej wokół jazzowego świata. W zamian otrzymują szansę na wyrafinowaną, choć zarazem w wielu fragmentach liryczną podróż w nowe światy.

  • Wojciech Jacha Squad, "Ad Astra" (Audio Cave)

Stara mądrość mówi, że  druga płyta jest prawdziwym testem znaczenia i jakości dokonań każdego wykonawcy. Jeśli to prawda, to przyznać trzeba, że Hajda Banda zdała ów test celująco. O ile pierwsza płyta, sprzed ponad dwóch lat, prezentowała grupę w pełnym pasji, emocjonalnym, dynamicznym graniu, które potrafiło wskazać wyrazisty i niebanalny kierunek swoich inspiracji, o tyle album drugi jest w pełni satysfakcjonującą wypowiedzią artystyczną dojrzałego zespołu, który solidnie pracuje nad własnym stylem, prezentując zachwycające, przemyślane mądre granie. Hajda Banda nie jest już sekstetem, stała się kwintetem, co w tak delikatnie rozłożonych akcentach akustycznego grania mogło mieć wpływ na wyrazistość, siłę wyrazu i muzyczną "siłę rażenia". Może to paradoks, ale wydaje się, że grupa brzmi dziś (jeszcze) lepiej, dosadniej, a jej muzyka jest absolutnie szczera i w pełni przekonująca. Źródłem natchnienia i elementarną inspiracją jest nieustannie tradycja wschodniego pogranicza: Podlasia i Polesia, ten fascynujący (a wciąż nie dość wyzyskany artystycznie) splot kultury polskiej, białoruskiej i ukraińskiej. Z tego przebogatego "surowca" artyści tworzą piękną całość, która jednych zachęci do bezpretensjonalnej - ale i niegłupiej! - zabawy tanecznej, innym - wolącym głównie słuchać - da mnóstwo wspaniałych wrażeń dźwiękowych.  Całością dowodzi wytrawny bębnista Mateusz Dobrowolski, ale wiele świetnych wrażeń współtworzą skrzypaczki i wokalistki  - Daria Butskaya i Nika Jurczuk. Warto posłuchać jak ta ostatnia (szerszej publiczności znana jako połowa głośnego duetu  Sw@da & Niczos) fenomenalnie realizuje się w swym "naturalnym" środowisku.

  • Hajda Banda, "Niepraudzivaya" (Hajda Banda)

Szczególnej urody i niezwykłej mocy to muzyka. "Czas, przemijanie i nastrój" to "główne czynniki, które stawały się inspiracją" do powstania tej fascynującej płyty. Tylko dwaj instrumentaliści - jedynie okazjonalnie wspierani przez gości - a zarazem tak niesamowite bogactwo barw, emocji, brzmień. Piotr Komosiński i Jerzy Mazzoll - bo to o nich mowa - wpisali swój krążek w cykliczny, kalendarzowy rytm: każda z kolejnych kompozycjo bierze swój tytuł (ale też i klimat) od nazw kolejnych miesięcy. Tyle, że całość zaczyna się "Listopadem" i kończy "Listopadem 2" - swego rodzaju repryzą, skłaniającą do tego, by po zakończeniu przesłuchać całość raz jeszcze. Czy to jazz, czy współczesna kameralistyka, a może przede wszystkim muzyka medytacyjna? Nie mają większego znaczenia etykietki, kiedy  artyści zapraszają do wejścia w tak fascynujący, a zarazem intymny świat muzycznych dźwięków.

Pomysłodawcą i kompozytorem całości jest kontrabasista Piotr Komosiński (znany m.in. z grup Potty Umbrella, Hotel Kosmos, Pola), grający tu też na pianinie, kalimbie, elektronice. Nie przypadkiem jego partnerem jest tu wszechstronny klarnecista Jerzy Mazzoll - artysta zgoła ikoniczny. Dekady temu był jedną z głównych postaci sceny yassowej, stojąc na czele wielkiego Arythmic Perfection i kilku innych zespołów. Ostatnie lata przynoszą jego kolejne wybitne, dojrzałe dzieła (jak choćby solowy "Być" sprzed kilku lat). Nie wątpię, że "Pory..." staną się - już są - ważnym punktem w dyskografii obu artystów.

  • Piotr Komosiński / Jerzy Mazzoll, "Pory..." (Vintage Records)

Tomasz Janas

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025