Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Groove zamiast mitu

Berlin ma wiele swoich mitów. Zdecydowanie najgłośniejszym jest techno, które przez całe lata przykrywało inny muzyczny krajobraz miasta. Moses Yoofee Trio jest w tym niczym neon we mgle - zamiast walczyć z klubową energią, przechwytuje ją, a następnie filtruje przez jazzową wrażliwość, by przenieść na scenę z wrodzoną pewnością siebie. Od 2020 roku pianista i producent Moses Yoofee, basista Roman Klobe-Barangă i perkusista Noah Fürbringer wyrastają na jeden z najciekawszych projektów zorientowanych wokół europejskiego nu-jazzu i współczesnego groove'u mówiącego wieloma językami - hip-hopem, neo-soulem, funkiem, popem. Ten miks zabrzmi już za kilka dni w poznańskim Blue Note w ramach cyklu "Nowi Mistrzowie".

. - grafika artykułu
Moses Yofee Trio, fot. materiały prasowe

Niedawno Moses Yoofee Trio otrzymało German Jazz Prize - Live Act of the Year. Dla bywalców ich koncertów ta nagroda była raczej potwierdzeniem ich ważności niż zaskoczeniem. Mimo że grają ze sobą dopiero od kilku lat, już wystarczająco wiele razy pokazali, jak kumulują napięcie, jak potrafią odpalić breakbeat, by po chwili wylądować na miękkim, niemal balladowym akordzie. Tę logikę - organiczną, a jednocześnie precyzyjną - trio przeniosło na swój pełnowymiarowy debiut "MYT" (2025), album wydany zaledwie kilka miesięcy temu przez wytwórnię Leiter słynnego neoklasycznego pianisty Nielsa Frahma.

"MYT" wydaje się najpełniejszą odpowiedzią na pytanie, skąd fenomen tej grupy. Materiał, nagrywany ubiegłorocznej wiosny w Glaswald Studios, a dopracowany w Funkhaus, łączy analogowy oddech dawnego radia z nowoczesną słabością do dbałości o mikrodetale. Zarówno muzycy, jak i ich współpracownicy wiedzą, że nowy jazz żyje na styku - między ciepłem realnej sali a zwięzłością cyfrowego loopu. Tym samym, brzmieniowo płyta przypomina nowoczesną architekturę - jest na niej bardzo dużo światła, choć bez sterylności. Znaczące jest, zwłaszcza w kontekście gatunku, że większość utworów trwa mniej niż trzy minuty. Yoofee i spółka myślą formą piosenkową, nie rezygnując z jazzowego "dlaczego?". Zamiast długich popisów otrzymujemy destylat, a zamiast efektownej wirtuozerii - precyzyjną kaligrafię.

Wnikając głębiej w ten album, łatwo zauważyć, że bardzo ważna jest na nim rytmika. Noah Fürbringer istotnie brzmi jak ktoś, kto dorastał i przy J Dilli, i przy Photeku. Potrafi zagrać miękki, "leniwy" werbel w duchu boom-bapu, by chwilę później przekształcić to w wysokooktanowe tempa. Roman Klobe-Barangă trzyma dół, a niekiedy i sięga po gitarę, otwierając panoramę na bardziej intymne barwy. Na pierwszym planie stoi oczywiście Moses Yoofee, pianista, który zamiast silić się na wyrafinowanie, znacznie częściej stosuje proste hooki, wiedząc, że to właśnie te najkrótsze linie wchodzą pod skórę najgłębiej. Jego klawisze raz brzmią klasycznie i ziemiście, a raz zupełnie rozpływają się w miejskich syntezatorach. Ten balans - nazwijmy go urban lyricism - sprawia, że "MYT" jest płytą bardziej o miejscu aniżeli o gatunku.

Płyta ma wiele mocnych momentów. Jest nim choćby jeden z pierwszych na trackliście "Green Light", będący przykładem zespołowej inteligencji - bit z pulsacją à la Tony Allen, pod współczesną rapową frazę, dociążony warstwami klawiszy i mellotronu. Warto wspomnieć też o sercu płyty, jakim jest "Bond" - intymna pieśń fortepianowa osadzona na podkładzie w tempie drum'n'bassu. W "Show Me How" najpierw track z dominującym Yoofee, potem jazzowa dramaturgia, tj. szybka wymiana akordów, nowa melodia i długi, żywy finał na syntezatorze. No i "Push", który robi dokładnie to, co obiecuje tytuł, czyli cały czas pcha do przodu - sceniczny groove, repetytywne samplowanie wokalne i w końcu finał, który aż prosi się o improwizację.

A skoro już o niej mowa, to z pewnością niektórym słuchaczom może jej brakować w bardziej rozwiniętej formie. To zrozumiałe, ale "MYT" montowany jest tak, by słuchać go w pętli. Krótkie formy nie męczą ucha, a przy każdym powrocie wychwytuje się nowe detale - podbitkę hi-hatu czy dyskretny dysonans w voicingu. To album dopasowany do współczesnych nawyków: zamiast jednego 12-minutowego sola - dwanaście krótkich haiku. Ostatnia dekada nu-jazzu - od Nowego Jorku i Londynu po Skandynawię i Europę Środkową - wyraźnie przesunęła akcenty. Jazz przestał być głównie stylem, stał się metodą: łączenia idiomów bez kompleksów, stawiania brzmienia na równi z kompozycją i traktowania rytmu jak nośnika znaczeń.

Moses Yoofee Trio porządkują pewien idiom. Pokazują, że krótka forma nie oznacza krótkiej myśli i że dziś jazz może być jednocześnie klubowy i liryczny, szybki i czuły. Może mówić wieloma językami bez tłumacza. I że "mistrzostwo młodych" nie polega na cytowaniu kanonu, ale tworzeniu go od nowa z materiałów, którymi żyją na co dzień: sampli, bitów, hooków i chwil.

Sebastian Gabryel

  • Nowi Mistrzowie: Moses Yoofee Trio
  • 18.09, g. 19
  • Blue Note
  • bilety: 89-139 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025