Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

ETHNO PORT. Nadzieja na dialog i otwartość

- Jesteście szczęściarzami, że macie taki festiwal - mówił ze sceny mistrz arabskiej lutni, Amine Mraihi. Wie o tym dobrze poznańska publiczność, która w sobotę licznie przybyła na Ethno Port i po raz kolejny zasłuchała się w muzyce z całego świata. Festiwal znów pokazał, że zetknięcie się z kulturową innością to nie zagrożenie a szansa - na poszerzenie horyzontów, nie tylko tych muzycznych.

. - grafika artykułu
Trio Da Kali, fot. Maciej Kaczyński © CK ZAMEK

Każdego roku Ethno Port zaprasza do Poznania najlepszych artystów grających tradycyjną muzykę etniczną. Tym razem organizacja dużego muzycznego przedsięwzięcia była bardziej skomplikowana niż zazwyczaj. Chylę czoła przed organizatorami, którzy w czasie wciąż trwającej pandemii zdołali ściągnąć do Poznania muzyków dosłownie z całego świata (w czasie sobotnich koncertów wystąpili m.in. artyści z Białorusi, Francji, Szwajcarii, Finlandii, Mali i Polski). Daje to nadzieję, że duże muzyczne festiwale wrócą na dobre, a Ethno Port będzie inspiracją dla ich organizatorów.

Tymczasem wydarzenia w których mogliśmy wziąć udział były inspirujące przede wszystkim dla publiczności. Drugi festiwalowy dzień rozpoczął się nie od koncertu, a od spotkania z zespołem Masar w ramach cyklu Porozmawiajmy o muzyce. Szkoda, że zaledwie kilka osób wzięło w nim udział, ale dzięki temu każdy miał szansę zapytać muzyków reprezentujących trzy różne kultury: arabską, indyjską i celtycką, o co tylko chciał (- Zdarza wam się walczyć o to, żeby w danym utworze było więcej elementów muzyki reprezentującej Waszą kulturę? - Między sobą walczymy o wszystko, głównie o jedzenie, ale nigdy o muzykę. - żartowali muzycy. Całkiem poważnie opowiadali jednak o konieczności słuchania się nawzajem, poznania podstaw muzyki etnicznej każdego z członków tria, a przede wszystkim o potrzebie spędzania ze sobą czasu, bo - jak podkreślają - muzyka rodzi się przede wszystkim z wymiany myśli).

Jak wiadomo, Ethno Port to nie tylko dźwięki, ale właśnie dzielenie się opiniami, ideami i poglądami. W CK Zamek odbyło się bardzo emocjonalne spotkanie z cyklu Wsłuchaj się w świat, którego gościem był Adam Bodnar, były rzecznik praw obywatelskich. Za swoją działalność na rzecz praw człowieka nagrodzony został przez publiczność owacją na stojąco. Dyskusja dotyczyła m.in. form aktywności w walce z konsekwencjami globalnego ocieplenia oraz wpływu katastrofy klimatycznej na prawa człowieka. Organizatorzy festiwalu dali zresztą wyraźny sygnał, że rzeczywiście wsłuchują się w świat i jego potrzeby. Zaprosili reprezentantów Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, którzy opowiadali o swojej działalności i zachęcali do wspierania ich inicjatyw. W dobie wszechobecnej ekologicznej hipokryzji Ethno Port wykazał się autentycznością swojej postawy. Przykład? Festiwalowe gadżety to na przykład koszulki pochodzące z poznańskiej Podzielni lub takie, które publiczność sama przyniosła i z pomocą organizatorów malowała na nich logo festiwalu.

Wspomniane spotkania to jednak tylko część festiwalu, którego główną oś stanowią przecież koncerty. Sobotnie, muzyczne popołudnie rozpoczął na Dziedzińcu Zamkowym występ pochodzącego z Białorusi akordeonisty Yegora Zabelova. Jego styl charakteryzuje wirtuozeria, melodyjność i wielka emocjonalność. Muzyk opiera swoje kompozycje na tradycyjnych, białoruskich melodiach dodając do nich współczesne, czasem przetworzone elektronicznie brzmienia. Zabelov dosłownie wprowadził w trans publiczność, która słuchała go z zamkniętymi oczami. To nie był zwykły koncert, ale muzyczna, mistyczna ceremonia. Białorusin nie przerywał występu zapowiedziami, przez cały czas skupiał się tylko na muzyce. Ostatni utwór był kulminacją dramatyzmu zawartego w całości jego muzycznego spektaklu. Występ Yegora Zabelova emanował niepokojem o przyszłość jego ojczyzny i niezgodą na aktualną sytuację kraju. Po koncercie muzyk kilka chwil stał odwrócony tyłem do publiczności, kryjąc wzruszenie nieustającymi brawami. Gdy ponownie spojrzał na publiczność, podziękował jej za to, że wspólnie z nią przeżył coś niezwykłego.

Słowiańska muzyka wybrzmiała tego dnia raz jeszcze, tym razem w Sali Wielkiej. Polski zespół Wernyhora swoją muzyką przeniósł słuchaczy prosto w Karpaty. Kompozycje, które wykonuje grupa, to spisane przez Oskara Kolberga oraz współczesnych etnografów melodie Bojków, Łemków i Hucułów. Wokalistka zespołu, Daria Kosiek, zabrała publiczność w tę etniczną podróż swoim niezwykle silnym, a zarazem melodyjnym głosem. Jej opowieści o śpiewanych w językach słowiańskich utworach pomogły lepiej zrozumieć istotę tych kultur. Zespół Wernyhora współtworzy grający na lirze korbowej Maciej Harna oraz skrzypaczka Anna Oklejewicz, która podczas koncertu zagrała także na violi da gamba i fidelu, tradycyjnym instrumencie wywodzącym się ze średniowiecza. Klimat koncertu podkreślały wizualizacje inspirowane elementami łemkowskiego wzornictwa.

Poznańska publiczność mogła wsłuchać się w brzmienia etnicznych instrumentów również podczas koncertu zespołu Masar. Amine Mraihi to mistrz arabskiej lutni oud, Sylvaina Barou gra na tradycyjnych celtyckich fletach, a pochodzący z Indii Prabhu Edouard jest jednym z najlepszych tablistów świata. Trio zagrało razem po raz drugi w swojej karierze, każdy z muzyków ma jednak bogaty indywidualny dorobek artystyczny. To instrumentaliści będący w światowej czołówce wirtuozów muzyki etnicznej. Ich swoboda improwizacji, ale też piękne melodie zauroczyły słuchających. Na pozór niemożliwe połączenie muzyki trzech różnych kultur okazało się niezwykle spójne. Brzmienie Masaru nabierało momentami jazzowego sznytu, innym razem rockowego zacięcia. Z artystów biła radość powrotu do grania przed publicznością. Charyzmatyczne trio dyrygowało widownią, która wykazała się niezwykłą muzykalnością i poczuciem rytmu.

Energii nie zabrakło także na występie fińskiej formacji Maija Kauhanen, która zaskoczyła synkretyzmem muzycznych gatunków. Tradycyjne fińskie melodie połączyła z popowo - elektronicznymi brzmieniami. Słowem - zespół mieszał nowoczesność z tradycją. Perkusistce trzymającej rytm na padzie towarzyszyły artystki grające na fińskim instrumencie ludowym kantele. Stanowi on niezwykle istotny element kultury ojczyzny Maija Kauhanen. Największe wrażenie podczas występu robiło jednak współbrzmienie trzech mocnych, momentami ostrych, kobiecych głosów. Często tragiczne historie opisane w fińskich pieśniach wybrzmiały dzięki nim niezwykle przejmująco. Muzycy podczas koncertu mieszali nie tylko style i gatunki, ale też nastroje. Dramatyzm mieszał się z atmosferą klubowej imprezy, którą podkreślały cekinowe stroje artystek.

Drugi dzień festiwalowy zakończył koncert muzyków, którzy spośród wszystkich wymienionych artystów przebyli najdłuższą drogę. Trio Da Kali to bowiem zespół pochodzący z Mali. Jego członkowie są przedstawicielami jeliya, kasty griotów w społeczeństwie Mande.  Pełnią w nim rolę muzyków i opowiadaczy snujących afrykańskie legendy i historie grając jednocześnie na tradycyjnych instrumentach. Jednym z nich jest balafon, który konstrukcją i brzmieniem przypomina znany nam w Polsce ksylofon. Ten instrument składa się z drewnianych sztabek i rezonatorów zbudowanych z tykw i daje muzykowi pełną paletę możliwości improwizacyjnych. Grający na nim Lassana Diabaté korzystał z nich w pełni, zachwycając publiczność swoim wdziękiem i wirtuozerią.

Kolejnym tradycyjnym instrumentem, który usłyszeliśmy podczas tego koncertu była lutnia ngoni, na której grał Mamadou Kouyaté. Hawa Kassé Mady Diabaté to z kolei  wokalistka Tria Da Kali. Jej silny, a zarazem ciepły głos wprowadzał publiczność w atmosferę afrykańskiej sawanny. W drugiej części koncertu na scenie obok muzyków z Mali pojawiła się poznańska formacja Sepia Ensemble. Zespół tworzą wybitni instrumentaliści, których repertuar składa się kompozycji muzyki współczesnej. W sobotę na scenie usłyszeliśmy skrzypków Ostapa Mańko i Kosmę Műllera, altowiolistę Kamila Babkę oraz wiolonczelistkę Annę Papierz.

W ten sposób podczas sobotnich koncertów na scenie festiwalu Ethno Port tradycja ponownie spotkała się ze współczesnością. Raz jeszcze muzycy udowodnili publiczności, że te dwa muzyczne nurty nie wykluczają się, a wręcz przeciwnie - są dla siebie znakomitym uzupełnieniem. Dzięki poznańskiemu kwartetowi melodie afrykańskiego zespołu zostały wzbogacone rytmicznie i kolorystycznie. To także kolejny dowód na to, że tak geograficznie odległe od siebie kultury mogą ze sobą współpracować, tworząc wspólne dzieło. Ostatni sobotni koncert był więc najlepszym dowodem na słuszność idei festiwalu, którego głównym celem jest podkreślanie potrzeby międzykulturowego dialogu i otwartości wobec tego co inne.

Festiwal Ethno Port to jedno z tych muzycznych wydarzeń, których po prostu nie można przegapić. Sobotnie koncerty i spotkania były niezwykle inspirujące nie tylko dla publiczności, ale i dla samych artystów, którzy dawali temu wyraz ze sceny. Tegorocznym słowem-kluczem wydarzenia była "nadzieja" - na rozwiązanie konfliktów społecznych i politycznych, na konstruktywne rozmowy o stanie naszej planety, na wzajemny szacunek. Ethno Port znów pozwolił nam uwierzyć, że jest szansa, by te nadzieje się ziściły.

Urszula Salamon

  • Ethno Port 2021 - dzień 2.
  • CK Zamek
  • 4.09

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021