Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Artysta tożsamości nieoczywistych

Już za kilka dni Malta Festival 2025 rozbłyśnie na poznańskim MTP światłem Finka - brytyjskiego artysty, który zajmuje szczególne miejsce w sercach wielu polskich słuchaczy. Zwłaszcza tych, którzy w muzyce najbardziej lubią ciszę. Którzy wiedzą, że mniej znaczy więcej. Którzy szukają autentyczności w świecie pełnym hałasu. Muzyki, która nie tyle gra, co żyje, oddycha i zostawia ślad. Ale kim właściwie jest Fin Greenall? I co sprawia, że jego dźwięki tak rezonują z naszą wrażliwością?

Zamyślony mężczyzna z siwą brodą, którą dotyka dłonią. - grafika artykułu
Fink, fot. materiały prasowe

Wielu zna Finka głównie jako singer-songwritera - charyzmatycznego, a jednocześnie czułego wrażliwca, podręcznikowego mężczyznę z gitarą, którego piosenki poruszają i zatrzymują na chwilę czas. Ale przecież Greenall to także producent, kompozytor filmowy, DJ i tekściarz. Ba, człowiek, który potrafi sięgnąć po dowolny muzyczny idiom, rozmontować go i złożyć od nowa - po swojemu. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych był jednym z filarów kultowej oficyny Ninja Tune, gdzie zadebiutował jako producent muzyki elektronicznej. Klubowe brzmienia, jazgot bitów i dubowych pogłosów, eklektyzm i poszukiwanie - to był jego świat. Dla wielu do dziś jego "Fresh Produce" (2000) pozostaje jednym z najlepiej zrealizowanych albumów downtempo tamtego okresu. Ale Fink chciał być kimś więcej niż tylko "dostawcą brzmień". W jego numerach bristolskie groove'y spotykały się z kornwalijską melancholią i hip-hopową rytmiką, ale z czasem jego muzyka stała się wyrafinowaną grą światła i cienia - świadomie minimalistyczną, wręcz ascetyczną, a przy tym organiczną i pełną emocji.

Kluczowym momentem w jego karierze była decyzja o odejściu od elektroniki. "Patrzyłem na starszych DJ-ów, widziałem zmęczone twarze i zadawałem sobie pytanie: czy to moja przyszłość?" - powiedział w jednym z wywiadów. Dlatego zamiast wspinać się po branżowej drabinie, wybrał drogę pieśniarza - a pierwsze efekty tej przemiany usłyszeliśmy na jakże odmiennym od debiutu albumie "Biscuits for Breakfast" (2006). Fink śpiewał już ciszej, prościej, bliżej serca. Piosenki były jak szkice, niedopowiedziane historie, szepty. Od tej pory każdy kolejny album był próbą "dojścia do kości", spośród których warto wyróżnić "Sort of Revolution" (2009), "Perfect Darkness" (2011) czy "Hard Believer" (2014). Ukazywały Finka jako mistrza wycofanej intensywności, twórcę, który z kilku dźwięków potrafi wydobyć ocean emocji. Jednak nawet zmieniając styl, Greenall nie porzucił swoich elektronicznych korzeni. Beat, groove, czułość na detale brzmieniowe - wszystko to przetrwało w jego muzyce, ale zostało przefiltrowane przez akustyczną, folkową wrażliwość. Z wielką korzyścią dla słuchającego.

O skali jego talentu świadczy też lista współpracowników. To on napisał z Johnem Legendem przebój "Greenlight", pracował z Amy Winehouse, tworzył muzykę do filmów Avy DuVernay i Steve'a McQueena, a także do głośnych seriali "True Detective", "The Walking Dead" i "Better Call Saul". Jego utwory często pojawiają się w thrillerach i społecznych dramatach. Nic dziwnego - Fink traktuje kompozycję jak pracę rzeźbiarza: odsłania warstwy, szuka prawdy i pozwala wybrzmieć temu, co najważniejsze. W tym miejscu warto podkreślić, że za swoje piosenki zdobył aż trzy nagrody BMI - to jedno z największych wyróżnień dla każdego tekściarza. Ale najciekawsze jest to, że Greenall pozostał do niedawna artystą niezależnym. Dopiero w 2024 roku, po ponad trzech dekadach twórczości, podpisał kontrakt z Sony Music - jakby długo świadomie chronił swoją autonomię, niechętnie wchodząc do wielkiego przemysłu.

Na Malta Festival przyjeżdża ze swoim nowym krążkiem, wydanym w ubiegłym roku "Beauty in Your Wake" (2024), nagranym w zabytkowym kościele w jego rodzimej Kornwalii. Greenall śpiewa na nim wiele o tożsamości i stracie, o odchodzeniu i zaczynaniu od nowa, a wszystko to w otoczeniu naprawdę poruszających brzmień, które słychać, że zrodziły się przede wszystkim z ciszy. Może dlatego słuchając tego albumu, tak łatwo stracić poczucie czasu. W "The Only Thing That Matters" słyszymy miękkie, jazzujące harmonie, a "Be Forever Like a Curse" przywołuje brzmienie gitarowego bluesa, które równie dobrze mogłoby pochodzić z wytwórni ECM. "Beauty in Your Wake" to najlepszy dowód na to, że Fink może dziś robić wszystko, co chce, ale wybiera prostotę. To opowieść o drodze - przez świat, przez własne doświadczenia, przez muzyczne światy. To płyta, która nie narzuca się, ale zostaje na długo. I być może właśnie dlatego jego koncert na Malcie może być czymś więcej niż tylko festiwalowym "highlightem" - będzie spotkaniem z artystą, który zawsze stawia na bliskość i prawdę.

Sebastian Gabryel

  • Fink - w ramach Malta Festival 2025
  • 22.06, g. 21
  • MTP
  • bilety: 180 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025