Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Kawałek życia

Sceniczna charyzma i dojrzałość, mocny, wyrazisty głos, oryginalne, a jednak pozostające w klimacie interpretacje rosyjskich romansów... Mam nadzieję, że recital Alony Szostak - z tym czy innym repertuarem - trafi na stałe na deski Teatru Polskiego. Szkoda byłoby tak ogromny potencjał zamknąć w incydentalnym koncercie.

fot. Marek Zakrzewski - grafika artykułu
fot. Marek Zakrzewski

Pochodząca z Leningradu (dziś Petersburg) - jak sama zdradza w trakcie wieczoru - aktorka w nowym sezonie dołączyła do zespołu Teatru Polskiego. Gra m.in. w najnowszym spektaklu poznańskiej sceny, 28 dniach w reżyserii Kamili Siwińskiej. Wcześniej - przez ponad 25 lat była aktorką Teatru Rozrywki w Chorzowie, wystąpiła w blisko 20 tytułach tej znanej, musicalowej sceny. Grała też u Strzępki i Demirskiego.

Współpracę z Poznaniem rozpoczęła sezon wcześniej brawurową rolą w Hamlecie w reżyserii Mai Kleczewskiej, okrzykniętym jednym z najważniejszych teatralnych wydarzeń minionego sezonu. Gra w nim Gertrudę - matkę Hamleta, jedną z najbardziej wyrazistych postaci dramatu. Wschodni temperament, pewna zamaszystość w graniu, charakterność, umiejętność przyciągania uwagi widza, znakomicie współgrały z jej sceniczną kreacją i rozgrywającą się w wielu przestrzeniach i na kilku płaszczyznach koncepcją spektaklu Kleczewskiej. Te same cechy teatralnej osobowości Szostak sprawdzają się także, kiedy na scenie jest sama. W trakcie recitalu towarzyszy jej jedynie schowana za klawiaturą pianina akompaniatorka Lena Minkacz. - Znam Lenę dłużej niż własnego męża, świetnie się rozumiemy - przedstawiła swoją towarzyszkę. - Recitale ratowały mnie, kiedy nie dostawałam nowych ról. Śpiewałam, żeby aktorsko nie umrzeć - opowiadała z zaskakującą szczerością.

Pierwszy recital przygotowała w 2003 roku - z repertuarem uwielbianej także w Rosji Anny German. Człowieczy los - piosenki Anny German od tego czasu gości w stałym repertuarze chorzowskiej sceny, z którą Szostak od nowego sezonu związana jest na zasadach gościnnych. Od czasu German mierzyła się z szerokim repertuarem - od rosyjskich bardów: Aleksandra Wertinskiego, Władimira Wysockiego, Bułata Okudżawy, przez żydowskich pieśniarzy - Aleksandra Rozenbauma, Izaaka Osipowicza Dunajewskiego po Ałłę Pugaczową. Śpiewała w kilku językach: hebrajskim, jidysz, polskim i rosyjskim. Recital w Teatrze Polskim był wypadkową kilku tych fascynacji - z naciskiem jednak na rosyjskie korzenie aktorki. - Pokażę dziś Państwu kawałek mojego rosyjskiego życia - zapowiedziała swój występ, który zresztą do końca samodzielnie prowadziła, sypiąc anegdotami, prowadząc nieustający dialog z widzami, ciekawymi opowieściami ze swojego życia przeplatając kolejne utwory. Bardziej popularne refreny (Oczi cziornyje, To były piękne dni) publiczność śpiewała razem z nią, co pozwoliło skrócić dystans między sceną a widownią - sprzyjała temu też kameralna przestrzeń Piwnicy Pod Sceną. Szostak śpiewała jakby dla każdego z osobna, z osobistą dedykacją. Nieczęsto udaje się artyście stworzyć tak intymną atmosferę na scenie. Jej się udało.  

Zachwycała w interpretacjach utworów Ałły Pugaczowej: Wojna, Milion ałych roz..., w Koniach Władimira Wysockiego. - Wysockiego trudno śpiewać kobiecie. Żałuję, że nie jestem mężczyzną - żartowała pomiędzy. Nie tylko zresztą pieśni Wysockiego, które wybrała, były trudne aranżacyjnie i interpretacyjnie. W każdą wchodziła z takim samym zaangażowaniem, emocjami, "zacięciem". Wschodnia dusza artystki, rozdarta między nostalgią a radością życia, dawała o sobie znać w wielu momentach. A jej głos był w stanie pomieścić i udźwignąć to wszystko.  

W finale zabrzmiał brawurowo Cabaret Lizy Minnelli, który zaśpiewała po polsku. To mogło zakończyć się tylko owacją na stojąco i bisem.

Poznańskie sceny dramatyczne coraz chętniej i częściej sięgają po aktorskie recitale. W Teatrze Nowym klasyczne propozycje przeplatają się z muzycznymi od lat. Pod koniec grudnia premierę miał kolejny spektakl-koncert z piosenkami Agnieszki Osieckiej w wykonaniu Małgorzaty Walendy, drugi zresztą w repertuarze (w lutym Osiecka w jeszcze jednej odsłonie pojawi się w Teatrze Nowym). Każdy z prezentowanych w Nowym recitali ma charakter wyreżyserowanego spektaklu. Nad śpiewającymi aktorami czuwają reżyserzy, jest mniej lub bardziej rozbudowana scenografia, są kostiumy i zespół na żywo. Recital taki, jak zaprezentowała w Teatrze Polskim Alona Szostak - z całą swoją koncertową spontanicznością, interakcją z publicznością, która nie tylko słucha, ale niejako współtworzy scenariusz, bez widowiskowej oprawy - to całkiem inny pomysł na muzyczny teatr. Osobowość artysty - jego dojrzałość, wrażliwość, szczerość, interpretacyjne wyczucie są w stanie zastąpić efektowne scenografie i wieloosobowe składy orkiestry. Paradoksalnie taka "uboższa" forma nie dość, że niczego widzowi nie odbiera, to mam wrażenie, oferuje mu znacznie więcej...

Sylwia Klimek

  • Recital Alony Szostak
  • Teatr Polski, Piwnica pod Sceną
  • recenzja z 11.01 
  • kolejny recital: 12.01

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020