Skwer nie należy ani do szczególnie pięknych, ani wyjątkowych, ale postać, która mu patronuje, jest naprawdę niezwykła. Irena Bobowska, nazywana przez rodzinę i znajomych "Nenią", nie jest powszechnie znana w Poznaniu, a szkoda, bo ta młoda harcerka była wzorem postaw obywatelskich, niepospolitej aktywności społecznej, siły i niezłomności charakteru. Przede wszystkim jednak jest bohaterką Polskiego Państwa Podziemnego, która już w pierwszych tygodniach niemieckiej okupacji z własnej inicjatywy włączyła się w wir pracy konspiracyjnej, wydając podziemną gazetę. Nie przeszkodziło jej nawet to, że po przebytej w dzieciństwie chorobie Heinego-Medina jeździła na wózku inwalidzkim.
Irena Bobowska urodziła się 3 września 1920 roku w Poznaniu (w tym roku przypada więc 100. rocznica urodzin - przyp. red.). Była córką Teodora Bobowskiego i Zofii z domu Kraszewskiej. Miała trzy siostry i brata. Rodzina pielęgnowała wartości patriotyczne, a ojciec, zaangażowany w przedpowstaniową działalność konspiracyjną, przeprowadził w 1918 roku brawurową akcję wykradzenia Niemcom tajnej dokumentacji. Później walczył w powstaniu wielkopolskim, wojnie polsko-bolszewickiej i kampanii wrześniowej 1939 roku. Nenia była godną następczynią ojca. Już jako młoda dziewczyna angażowała się w działalność społeczną i charytatywną. Działała w harcerstwie (drużyna im. Anieli Tułodzieckiej), zorganizowała bibliotekę młodzieżową przy Towarzystwie Czytelni Ludowych na Osiedlu Warszawskim w Poznaniu, czytała dzieciom bajki, organizowała przedstawienia. Wykorzystywała przy tym swoje uzdolnienia artystyczne: pisała poezje, malowała i rysowała, fotografowała i samodzielnie wywoływała zdjęcia, próbowała też komponować muzykę. Dziś powiedzielibyśmy, że była animatorką kultury. Uczyła się w gimnazjum, a następnie liceum im. Dąbrówki w Poznaniu. Ponieważ jeździła na wózku i miała problem z dostaniem się do szkoły, koleżanki z klasy wnosiły ją do budynku.
Wiosną 1939 roku, w obliczu narastającego zagrożenia wojną z Niemcami, Nenia zgłosiła się do oddziału "żywych torped". Co prawda Marynarka Wojenna nie planowała sformowania takiej jednostki, nie było też w Polsce torped samobójczych, ale na fali patriotycznego entuzjazmu tysiące ludzi zgłaszało wojsku swoją wolę, by w razie potrzeby wykorzystano ich jako "kamikaze". Wśród zgłaszających się była Nenia, która - gdy sprawa się wydała - wyjaśniła: "Nie mogę inaczej z moim kalectwem ojczyźnie się przysłużyć, zatem powzięłam wiadome już teraz rodzicom postanowienie, od którego nic już mnie nie odwiedzie". Rekrutacja do "żywych torped" była akcją propagandowo-dezinformacyjną inspirowaną przez polski wywiad i na szczęście do realizacji samobójczych misji bojowych nie doszło.
W chwili rozpoczęcia II wojny światowej rodzina Bobowskich mieszkała w niewielkim domu przy ul. Warszawskiej 116. Okupacja odebrała im wszystko, co mieli. Teodor, wzięty do niewoli przez Sowietów, zginął w kwietniu 1940 roku w Katyniu. Niemcy przejęli od matki Neni sklep z kapeluszami przy Starym Rynku i zaprzęgli ją, wraz z dziećmi, do pracy przymusowej. Tylko Nenię uznano w Arbeitsamcie za niezdolną do pracy z powodu kalectwa. Jednak niespożyta energia nie pozwoliła jej siedzieć bezczynnie nawet w warunkach okupacji. Gdy tylko w Poznaniu i Wielkopolsce zaczęły tworzyć się pierwsze organizacje konspiracyjne, Nenia zaczęła szukać z nimi kontaktu. Szybko nawiązała współpracę z podziemiem.
Już w listopadzie 1939 roku z jej inicjatywy zaczęła ukazywać się nielegalna gazeta "Pobudka", będąca organem Wojskowej Organizacji Ziem Zachodnich. Redakcja pisma mieściła się na Jeżycach, przy ul. Poznańskiej 27. Nenia była podporą tego wydawnictwa: redagowała artykuły, pisała na maszynie, obsługiwała powielacz, zajmowała się też kolportażem, przewożąc egzemplarze pisma pod siedzeniem swojego wózka inwalidzkiego. W lutym 1940 roku Irena Bobowska została zaprzysiężona jako żołnierz podziemia. Przyjęła pseudonim "Wydra". Gestapo z wyjątkową zajadłością tropiło i zwalczało polską prasę podziemną. Być może w wyniku zdrady lub czyjejś niedyskrecji Niemcy wpadli na trop redakcji "Pobudki". Irenę i trzech innych członków zespołu redakcyjnego aresztowano 20 czerwca 1940 roku. W kolejnych dniach Niemcy pojmali w Poznaniu jeszcze pięć osób związanych z wydawnictwem. Nenia trafiła na przesłuchanie do siedziby gestapo w Domu Żołnierza, a potem do obozu karno-śledczego w Forcie VII. Udało się jej wysłać stamtąd kilka legalnych listów i wiele nielegalnych grypsów, w których prosiła o pomoc w postaci paczek dla siebie i współwięźniów. W listach nigdy nie skarżyła się na trudne warunki w celi.
W październiku 1940 roku została przewieziona do więzienia we Wronkach, gdzie przeżyła wiele upokorzeń i szykan. Niemcy nie wierzyli, że jest niepełnosprawna, i zarekwirowali jej wózek inwalidzki oraz szyny zakładane na nogi. Musiała się czołgać. W więzieniu panował głód i przenikliwe zimno, rozpowszechniło się robactwo, brud i choroby. Mimo tak trudnych warunków nie załamała się i zachowała godność. W więziennej celi pisała wiersze, z których kilka się zachowało. Niezapomniany jest szczególnie ten: "...Bo ja się uczę największej sztuki życia: / Uśmiechać się zawsze i wszędzie / I bez rozpaczy znosić bóle / I nie żałować tego, co przeszło, / I nie bać się tego, co będzie!"
Wiersz wyniosła w bucie zwolniona z więzienia we Wronkach Stanisława Kwiatkowska, ciotka Ireny Bobowskiej. W okresie okupacji hitlerowskiej zyskał on wielką popularność, trafił nawet do kobiet uwięzionych w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. W kwietniu 1941 roku Nenię przewieziono z Wronek do więzienia w Berlinie-Spandau, a potem do szpitala więziennego w Berlinie-Alt Moabit, gdzie czekała na rozprawę sądową. Proces odbył się 12 sierpnia 1942 roku. Irenę Bobowską i dwóch jej współpracowników z redakcji "Pobudki" skazano "w imieniu Narodu Niemieckiego" na karę śmierci za przygotowywanie zdrady stanu. Wszyscy oskarżeni przyznali się do winy. Wyrok wykonano 26 września 1942 roku w więzieniu Plotzensee w Berlinie.
Skwer im. Ireny Neni Bobowskiej położony jest na granicy Ogrodów i Jeżyc, w pobliżu budynku VII Liceum Ogólnokształcącego im. Dąbrówki, kontynuującego tradycje Państwowej Uczelni Żeńskiej im. Dąbrówki, do której chodziła bohaterska poznańska poetka, redaktorka "Pobudki". Na skwerze znajduje się tablica upamiętniająca Nenię z fragmentem wiersza przytoczonym powyżej. W 1999 roku Wydawnictwo Miejskie wydało książkę Stefanii Tokarskiej-Kaszubowej pt. Nenia, z której korzystałem, pisząc artykuł. Wspomnień Stefanii Tokarskiej można posłuchać także na stronie Poznańskiego Archiwum Historii Mówionej.
Szymon Mazur
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020