Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Lepsze dzisiaj

Eksperymenty społeczne są interesujące w samej swej istocie - pozwalają nam przeanalizować ludzkie zachowania w warunkach niemalże laboratoryjnych, a czasem pokazują, że model społeczeństwa jaki znamy, nie jest jedynym możliwym. Do jednego z nich doszło na początku lat trzydziestych na wyspie należącej do archipelagu Galapagos.

Kobieta niesiona przez dwóch mężczyzn na ramionach. Z tyłu skały i morze. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Kilkanaście lat po pierwszej wojnie światowej Europa tonie w kryzysie - nie tylko ekonomicznym, ale również etycznym i egzystencjalnym. Doktor Friedrich Ritter, lekarz stomatolog, postanawia przenieść się wraz z kochanką Dorą Strauch na bezludną, kamienistą wyspę, i tam rozpocząć nowe życie - inspirować innych i napisać dzieło filozoficzne, które uratuje ludzkość przed nią samą. Po kilku latach dołączają do nich fani - Margret i Heinz, zwyczajna rodzina Wittmerów, która pragnie wieść prostą egzystencję w innej części wyspy. Na końcu dociera Baronowa - kobieta, która zamierza zbudować nieopodal brzegu luksusowy hotel. Rozbieżne charaktery i interesy doprowadzają do coraz większych konfliktów.

Ron Howard, weteran Hollywoodu ("Piękny umysł", "Człowiek ringu"), wraz z Noah Pinkiem, oparł scenariusz na listach i dziennikach mieszkańców wyspy, które przedstawiały różne, często wykluczające się wersje wydarzeń. Wypełnił luki, wybrał warianty zdarzeń i złożył z tego filmową opowieść, w której czuć - odległego, ale jednak - ducha "Władcy much". Podobnie jak u Goldinga mamy tu bowiem odizolowaną wyspę, walkę z surową naturą o przetrwanie i rodzącą się przemoc.

Najlepsza w "Edenie" jest ekspozycja, w której bohaterowie poznają się wzajemnie - mimo wymian uprzejmości można podskórnie poczuć nadchodzące konfrontacje. Jednak im dalej w las, tym postacie stają się coraz bardziej jednowymiarowe - zwłaszcza przegięta baronowa (Ana de Armas), której manipulacje są tyleż wymyślne, co oczywiste, oraz Ritter (Jude Law), myśliciel, który z uporem godnym średniowiecznego skryby nieustannie przepisuje Nietzschego i Schopenhauera. Bardzo dobrze wypadają przede wszystkim ci najzwyczajniejsi, Margret (Sydney Sweeney) i Heinz (Daniel Brühl), ale przez długi czas pozostają oni na obrzeżach pierwszego planu, by odsłonić złożone osobowości pod koniec opowieści.

Mimo imponującej obsady (poza wcześniej wymienionymi jest jeszcze Vanessa Kirby jako Dora) "Eden" jest dotknięty przekleństwem przeciętności. Średnio wypada jako dekadencka opowieść o upadku, nijako jako dramat osadzony w historii Europy, nieszczególnie jako uniwersalna przypowieść o ludzkiej naturze. Historia ma melodię, ale wciąż wypada z rytmu - można by podsumować za pomocą muzycznej metafory.

Research do niniejszego tekstu pokazał mi, jak duży potencjał tkwi w oryginalnej opowieści i jak słabo zostały napisane postacie, które powinny być największą zaletą tej kameralnej produkcji. Howard dostał mnóstwo narzędzi do zbudowania ciekawej historii, ale po drodze zgubił gdzieś instrukcję, przez co rażą odstające gwoździe i niedokręcone śrubki. Trudno się z tym pogodzić, kiedy tak łatwo oczami wyobraźni można ujrzeć wersję bez tych wszystkich zbędnych defektów.

Adam Horowski

  • "Eden"
  • reż. Ron Howard

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025