Podczas pierwszej fali pandemii jak Chuck Norris obejrzałem całego Netflixa, więc pozostały mi do obejrzenia filmy z bogatego archiwum HBO. De-Lovely to biografia Cole'a Portera, wytańczona i wyśpiewana w formie musicalu. Piosenki Portera to nieśmiertelne źródło zwrotów i idiomów, które każdy zakochany powinien sobie przyswoić. Gra słów i skojarzeń powoduje zawrót głowy przy próbie tłumaczenia z angielskiego na inny język. Z Polaków mistrzem przekładu jest oczywiście Stanisław Barańczak i jego wersja Let's do it - Leć w duet. Film wyreżyserował w 2004 roku, w 40. rocznicę śmierci Cole'a Portera, Irwin Winkler.
Do roli Cole'a Portera zaprosił Kevina Kline'a, a w roli jego ukochanej żony Lindy obsadził Ashley Judd. W rzeczywistości Linda była starsza od kompozytora i łączył ich swoisty układ. Porter był bowiem homoseksualistą, który nie ustawał w romansach z mężczyznami, co zresztą jest kanwą filmu. Życie genialnego kompozytora setek przebojów śpiewanych przez kolejne pokolenia wykonawców było bowiem pełne pasji i namiętności. Parę małżonków spotykamy w dniu śmierci Cole'a Portera, gdy przychodzi po niego Anioł Gabriel (Gabe), grany przez Jonathana Pryce'a (Tabu, Dwóch papieży). Anioł przewija przed oczami muzyka jego życie jak taśmę filmową. W ten sposób stajemy się widzami kolejnych numerów scenicznych, jakie stworzył Cole Porter, ale w wykonaniu takich gwiazd jak Elvis Costello, Robbie Williams, Alanis Morissette, Sheryl Crow czy Diana Krall.
Film do obejrzenia na platformie HBO.
Przemysław Toboła
- De-Lovely
- reż.Irwin Winkler
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021