MALTA FESTIVAL. Tortury rozrywki

"Luxuriant..." jest swobodną interpretacją filmowego musicalu "Gold Diggers" z 1933 roku. Film powstał podczas Wielkiego Kryzysu w latach 30. Wbrew pozorom nie był to najgorszy czas dla Hollywood -społeczeństwo, chcąc uciec od otaczającej rzeczywistości, z utęsknieniem czekało na nowe produkcje, co wpłynęło na znaczący rozwój branży filmowej. Tytułowymi "poszukiwaczkami złota" są młode aktorki, które miały zagrać w przerwanym na skutek kryzysu spektaklu. Mimo początkowych trudności przedstawienie udaje się zrealizować, a aktorki znajdują szczęście, poślubiając bogatych mężczyzn.
U Simona Vincenzi trudno jest odnaleźć ten optymizm. "Luxuriant..." staje się raczej karykaturą niż adaptacją kultowego musicalu. Tradycyjna narracja się rozpada, zostaje ukryta w serii niepowiązanych ze sobą symboli. Reżyser powierza rekonstrukcję aktorom z Troupe Mabuse -fikcyjnej grupy stworzonej na potrzeby rozpoczętego w 2007 roku projektu "Operation Infinity". Nazwa grupy nawiązuje do postaci doktora Mabuse - kultowego hipnotyzera i kryminalisty z filmów Fritza Langa. W pierwszej scenie tańczące oryginalnie do piosenki "We're In The Money" aktorki zastępuje grupa mężczyzn ubranych w błyszczące rajstopy i czarne koszulki, z wymalowanymi na biało kośćmi klatki piersiowej i twarzami zakrytymi maskami z mysimi uszami. Postaci poruszają się jakby w transie, czasem wykonując prowokacyjnie seksualne gesty.
W dalszej części spektaklu znika podział między sceną a widownią. Broadwayowską scenę zastępują odrapane wnętrza Starej Rzeźni zmienione w wypełniony dymem magazyn, po którym walają się porozrzucane ulotki i rozerwane worki na śmieci. Na niskim podeście zostaje jedynie postać z zakrytą czarną maską twarzą, która - niczym doktor Mabuse - zdaje się kierować somnabulicznym ruchem półnagich aktorów w samych rajstopach, którzy na przemian wykonują swój paralityczny taniec i poruszają się między publicznością. W swoim transie naruszają granice naszej prywatności, próbują włączyć do swojego katatonicznego świata. Na małym ekranie trzymanym przez jedyną w grupie kobietę wyświetlają się hasła zachęcające do konsumpcji. Wydarzeniom towarzyszą mechaniczne, niepokojące dźwięki. Napięcie cyklicznie wzrasta i opada. Rozrywka zamiast leczyć, zaczyna drażnić. Co dalej?
Wydaje się, że to dopiero wprowadzenie, a właściwy spektakl dopiero się zacznie. Ruchy aktorów powtarzają się z irytującą regularnością. Mam wrażenie, że trupa Mabuse utknęła w niekończącej się pętli. Nie chcę do nich dołączyć. Zamiast zanurzyć się w tej rzeczywistości, mam ochotę wyjść. Moje myśli zaczynają błądzić. Obserwuję znudzone twarze widzów. Niektórzy opuszczają salę. Po godzinie "królestwo oczekiwania" niespodziewanie się kończy. Wychodzę poirytowana brakiem puenty.
Aleksandra Glinka
- Malta Festival Poznań
- Simon Vincenzi
- "Luxuriant: within the reign of anticipation"
- 26 i 27.06, Stara Rzeźnia