Aktywizm, anarchia i punk

Spektakl "Royberki" jest pełen skrajności. Jest w nim miejsce na dzikość i delikatność, krzyk i milczenie, sprzeciw i zorganizowanie. Proszę jednak nie odbierać tego jako zarzut - to zróżnicowanie złożyło się w estetycznie spójną, rytmiczną i energiczną opowieść o współczesnym kobiecym aktywizmie.

. - grafika artykułu
fot. Zdzisław Orłowski

"Nie ma tego złego, co by nas nie obeszło" - śpiewają autorki "Royberek" w pierwszym utworze (lub "rebeliadzie", jak same nazywają wykonywane przez siebie piosenki). Tymi słowami wprowadzają publiczność w temat spektaklu, jakim jest działalność kobiet związanych z ruchami społecznymi, walczącymi m.in. o prawa pracownicze i mieszkaniowe.

Pomysłodawczynią spektaklu była Renata Stolarska, dyrektorka Teatru Ósmego Dnia, która od kilku lat chciała poruszyć na scenie temat związków zawodowych. Jego realizację zaproponowała Lenie Witkowskiej - artystce, która około pół roku temu dołączyła do stałego zespołu Ósemek, znanej poznańskiej publiczności m.in. z przedstawienia "Nasza racja" w Scenie Roboczej. Reżyserka zaprosiła do współpracy cztery performerki: Joannę Bielawską, Marikę Bocewicz, Weronikę Siwicką i Martę Wołczecką, które na co dzień realizują projekty muzyczne o różnych stylistykach - od ambientu przez indie po rap.

Pomysł na formę wydarzenia ulegał zmianie. Podobno początkowo temat kobiecego aktywizmu miał zostać zrealizowany za pomocą czytania performatywnego (co pewnie zmuszałoby autorki do trochę bardziej pogłębionego przedstawienia zagadnienia). Na scenie miały również wystąpić członkinie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego "Inicjatywa Pracownicza", bohaterki spektaklu, jednak trudno byłoby im połączyć to z innymi zobowiązaniami. Ostatecznie Lena Witkowska, tropem swojej wcześniejszej twórczości, zdecydowała się na przygotowanie spektaklu muzycznego i myślę, że ta formuła doskonale sprawdziła się do opowiedzenia historii oporu i kolektywności. Dodała do niego metaforykę, punkowość i - co ważne dla każdego występu - była zgodna z językiem artystycznym performerek.

"Royberki" składają się z pięciu aktów, z których każdy dotyczy innej grupy społecznej: pracownic żłobków, osób pracujących w centrum logistycznym, pracownic niemedycznych szpitala, opiekunek osób starszych oraz aktywistek związków lokatorskich. Każdy akt otwiera fragment rozmowy Leny Witkowskiej z reprezentantkami konkretnego środowiska. Wypuszczonym z offu wypowiedziom o pracy ponad siły, poniżaniu i buncie towarzyszą czarno-białe filmy autorstwa Filipa Jędrzejczaka oraz ciche inscenizacje performerek, które za pomocą ruchu scenicznego i rekwizytów symbolicznie nawiązują do jednej z prezentowanych grup.

Główną częścią spektaklu są jednak "rebeliady" - buntownicze pieśni, zainspirowane historiami i postawami dziewięciu rozmówczyń Leny Witkowskiej, tytułowych "royberek", czyli Magdy Malinowskiej, Doroty Stefańskiej, Renaty Bernas, Bronisławy Waszkiewicz, Kasi Czarnoty, Hanny Roloff, Anety Budzińskiej, Marijki Czuliny i Nadii Demyd. Chociaż reprezentują one środowiska poznańskie (opowiadają m.in. o warunkach pracy w podpoznańskim Amazonie i o eksmisji mieszkańców Osiedla Maltańskiego), to ich historie są uniwersalne i powtarzają się w wielu miejscach. To tragiczne doświadczenia mobbingu, niedocenienia, nieprzestrzegania praw pracy i nieetycznych metod pozbywania się lokatorów, ale także odwagi i rozpoczynania rewolucji.

Historie te zaprezentowane zostają za pomocą piosenek pełnych odniesień do melodii i tekstów z różnych porządków kulturowych. Znalazło się w nich miejsce na nawiązania do pieśni kościelnych ("Litania Loretańska"), kołysanek ("Bajka iskierki"), piosenek żołnierskich i ludowych, biesiadnej konferansjerki, a także haseł protestacyjnych z 2020 roku ("Zdejmuj mundur, przeproś matkę"). Razem zbudowały one energiczny, anarchistyczny, performatywny koncert. Momentami hałaśliwy i krzykliwy, a momentami liryczny i pozostawiający miejsce na refleksję. Artystki operowały przy tym dość prostymi, ale efektownie wykorzystanymi rekwizytami i elementami scenografii. Dźwiękowo oparły spektakl na wokalach, elektronice i bogatym instrumentarium, w tym gitarze, klawiszach, saksofonie, akordeonie, bębnach, a także przedmiotach pozornie niemuzycznych, np. kubkach, nawiązujących do historii rozpoczęcia strajku pracownic szpitala.

Efekt ten nie byłby możliwy, gdyby nie pięć żywiołowych osobowości scenicznych. Poza wymienionymi wcześniej: Joanną Bielawską, Mariką Bocewicz, Weroniką Siwicką i Martą Wołczecką w koncercie bierze udział sama Lena Witkowska. Performerki podczas spektaklu nie tylko prezentowały historie kobiet należących do związków zawodowych, ale także wskazywały, jak wymagająca jest reprezentacja swojego środowiska w kontakcie z podmiotami zewnętrznymi (np. urzędnikami czy pracodawcami) i udzielanie pomocy na wielu płaszczyznach. Podkreślały też wsparcie anarchistek, zgromadzonych w Poznaniu wokół Rozbratu. Bohaterki swojego spektaklu nazwały królowymi, a przestrzenie ich buntu - dynastiami. Stąd wziął się zresztą tytuł spektaklu, będący połączeniem słowa "rojberka" (w gwarze poznańskiej oznaczającego "łobuziarę") i "royal" (angielskiego przymiotnika "królewski").

W opisie spektaklu możemy przeczytać, że nawiązuje on do tradycji Teatru Ósmego Dnia - teatru zaangażowanego i krytycznie patrzącego na rzeczywistość. Chociaż środki artystycznego wyrazu użyte w "Royberkach" są inne niż te, którymi posługują się Ósemki, to towarzyszy im to samo antysystemowe myślenie i bycie blisko publiczności. Lena Witkowska zdradziła, że grupa stworzona na rzecz "Royberek" planuje kontynuować swoją działalność. Po tak dobrym otwarciu mogę tylko napisać, że z niecierpliwością czekam na następne projekty.

Magda Chomczyk

  • "Royberki", reż. Lena Witkowska
  • Teatr Ósmego Dnia
  • recenzja z 11.12

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025