Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Komedia co krok

W Ukrainie komik najpierw został wybrany na prezydenta, a następnie rzucony w wir najważniejszych wydarzeń w tej części Europy w XXI wieku. W Polsce komedianci nie mają aż takiej władzy (tylko Jan Pietrzak próbował zostać prezydentem, ale z marnym skutkiem), jednakże komedia w Polsce trzyma się mocno. Do popularnego od lat kabaretu dołączył (a może nawet trochę go przegonił) stand-up, a coraz bardziej uznane przez koneserów komedii staje się impro.

Mężczyzna z brodą, w dżinsowej koszuli, przemawia do mikrofonu przed publicznością. Gestykuluje, ma bogatą mimikę. - grafika artykułu
Grzegorz Dolniak, fot. materiały organizatorów

Popularność kabaretu w Polsce była fenomenem na skalę europejską. Był to kabaret rozumiany jako grupa aktorów i autorów, którzy na scenie odgrywają skecze i śpiewają piosenki. W czasach PRL-u często to właśnie kabareciarze najodważniej pogrywali sobie z cenzurą (chociażby w skeczu o fabryce bombek poznańskiego Teya). Wraz z transformacją ustrojową kabaret polityczny zaczął usuwać się w cień, a na festiwalach, chociażby krakowskiej PACE, przodować zaczął humor absurdalny i obyczajowy. Chyba dopiero od pojawienia się Ani Mru-Mru kabaret trafił do mainstreamu, a widzowie zaczęli tłumnie uczęszczać na występy największych gwiazd.

Eksplozja popularności kabaretu nastąpiła dzięki stacjom telewizyjnym, najpierw TVP2, a potem Polsat. Telewizja dała kabaretom okazję do zdobycia popularności, ale jednocześnie przegrzała koniunkturę. Skecze, które sprawdzały się w telewizji, musiały być skrojone pod przeciętnego widza, stąd do kabaretu przylgnęła krzywdząca łatka "chłopa przebranego za babę". Rzadko w telewizji można było zobaczyć skecze zaskakujące formą, idące pod prąd czy bardziej odważne w wyrazie. Żeby wyrobić sobie opinię nie tylko na podstawie tego, co pokazuje telewizja, warto wybrać się na kabaret na żywo. Większość grup i solistów na swoich biletowanych występach pokazuje skecze, monologi i piosenki, których w telewizji jeszcze nie było, a może i nigdy nie będzie. Jednocześnie kabaret, podobnie jak inne dziedziny komedii, ma to do siebie, że zawsze jest to "tu i teraz", każdy występ, oprócz napisanych tekstów, tworzy się na żywo w interakcji z widzami. A dobry kontakt z publicznością jest tym, na co widzowie najbardziej zwracają uwagę.

Mimo że najbardziej znany festiwal kabaretowy, czyli PAKA, już nie istnieje, ciągle jest sporo przeglądów, gdzie można zobaczyć, co nowego w kabarecie słychać. Od kilkunastu lat ogromną popularnością cieszy się Rybnicka Jesień Kabaretowa RYJEK. Widzów przyciąga oryginalna formuła festiwalu - zaproszeni wykonawcy piszą premierowe numery na wymyślone przez uczestników kategorie i dopiero na scenie Klubu Energetyka te skecze można pokazać publiczności. Możliwość obcowania z czymś tak świeżym (i często też zaskakująco pomysłowym) sprawia, że bilety na konkurs główny rozchodzą się w ciągu kilku minut. Warto wybrać się na Mazurskie Lato Kabaretowe Mulatka, Festiwal Komedii Szpak w Szczecinie oraz najstarszy festiwal - Lidzbarskie Wieczory Humoru i Satyry. Szkoda tylko, że w Poznaniu nie ma obecnie żadnej cyklicznej imprezy kabaretowej. A przecież kiedyś odbywały się w naszym mieście m.in. Festiwal Piosenki Kabaretowej Obora, Zostań Gwiazdą Kabaretu, Poznańskie Wieczory Kabaretowe, PeStKa oraz Poznań Comedy Show.

Stand-up pojawił się w naszym kraju dobre kilkanaście lat temu, chociaż niektórzy uważają, że Jerzy Kryszak czy Tadeusz Drozda byli prekursorami tego nurtu w Polsce. Zresztą granica między stand-upem a monologiem kabaretowym jest dość płynna. Początkowo gatunek ten był domeną małych klubów, ale obecnie największe imprezy stand-upowe gromadzą po kilka tysięcy widzów, chociażby Stand-up Festival czy Please Stand-up, który zobaczymy 2 lutego w Poznaniu, i to aż dwa razy, o g. 16.23 i 20.

Najpopularniejsi komicy, tacy jak Rafał Pacześ czy Mateusz Socha są w stanie sami wypełnić największe hale w kraju. Skąd taka popularność stand-upu? Tutaj, w przeciwieństwie do kabaretu, decydującym medium była nie telewizja, a internet. Niektóre programy komików miały na platformie YouTube po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt milionów wyświetleń. Tak jak do kabaretu przylgnął "chłop przebrany za babę", tak często stand-up postrzega się jako stek przekleństw i nic ponadto. Jest to oczywiście krzywdzące, bo owszem, wulgarny język jest tu powszechny, ale jednocześnie stand-up w Polsce rozwinął się na tyle, że można w nim odnaleźć całe spektrum twórców i rodzajów humoru. Jest w nim humor obserwacyjny (to najczęściej taki, gdy widz mówi do siebie: "rzeczywiście, też tak mam!"), storytelling, jest także czysty absurd i są wreszcie one-linery, czyli jedno-, dwuzdaniowe żarty (w tym nurcie jednym z najlepszych jest poznaniak Tomasz Boras).

Stand-up jest bardzo demokratyczny, bo praktycznie każdy może zacząć, zgłaszając się na jakąś imprezę typu open-mic i próbując rozbawić publiczność w ciągu mniej więcej pięciu minut. Warto dać szansę mniej znanym komikom i wybrać się na jakąś niszową imprezę, bo czasem można wyłowić prawdziwe perełki, a atmosfera, dzięki bliskiemu kontaktowi z wykonawcą, jest zupełnie inna niż w wielkich halach, gdzie większość publiczności widzi wykonawcę tylko na telebimie. Dużą popularność zdobyły roasty, czyli przeciwieństwo benefisów. Komicy występujący w nich dogryzają sobie w najbardziej okrutny, ale jednocześnie zabawny sposób, bez brania jeńców i bez tematów tabu. To jest, a przynajmniej powinien być, wyznacznik stand-upu - w tej dziedzinie nie ma kwestii, których nie wolno czy też nie wypada poruszać. Stąd może afera, która wybuchła w początkach bytności stand-upu w TVP, po "bąkach papieża", o których mówił Abelard Giza.

Jako że stand-up był tym bardziej odważnym i bezkompromisowym gatunkiem komedii, miał też duży wpływ na kabaret. Gdyby porównać kabaret obecny z tym sprzed dwudziestu lat, widać by było jak na dłoni, że więcej jest skeczów "dla dorosłych" i "jazdy po bandzie". Zresztą kabaret i stand-up szybko zaczęły się wzajemnie przenikać - niektórzy kabareciarze ruszyli robić stand-up, a stand-uperzy zaczęli robić skecze. Z początku komicy pochodzący z kabaretu nie byli, łagodnie mówiąc, witani z otwartymi ramionami przez środowisko stand-upowe, ale z czasem te różnice zaczęły się zacierać. Dziś wśród najpopularniejszych komików znajdzie się takich, którzy karierę zaczynali w kabarecie (choćby wspomniany już Abelard Giza lub Grzegorz Dolniak). Popularność stand-upu w Polsce jest na takim poziomie, że nasz kraj często odwiedzają największe światowe gwiazdy, takie jak Louis C.K., Anthony Jeselnik, Bill Burr czy Jim Jefferies.

Czy można wyjść na scenę bez napisanego wcześniej tekstu i rozbawić publiczność? Jak najbardziej! Kiedyś improwizacja w kabarecie kojarzyła się z pojedynkami z krakowskiej Rotundy, gdzie wykonawcy ciągiem skojarzeń przechodzili od jednego słowa podanego przez publiczność do drugiego. Wiele lat później popularność zaczęły zdobywać krótkie gry impro inspirowane przez amerykański, komediowy program telewizyjny "Whose Line Is It Anyway?". Okazało się, że trzymając się pewnych zasad, można tworzyć komedię na żywo, według wskazówek publiczności. Chyba w żadnej gałęzi komedii widz nie ma tak dużego wpływu na to, jak końcowa scena będzie wyglądała. Powstało wiele grup czy teatrów impro, które zaczęły bardzo ambitnie podchodzić do tematu, stąd obok krótkich gier pojawiły się tzw. długie formy, czyli spektakle w całości budowane na podstawie inspiracji czerpanej od publiczności. Najlepsi potrafią stworzyć nawet solowy spektakl improwizowany. Impro świetnie też się sprawdza jako narzędzie integracji i uczenia się współpracy w grupie, dlatego warsztaty z improwizacji cieszą się dużą popularnością. Również tutaj przenikanie gatunków jest na porządku dziennym, bo chętnie improwizują i kabareciarze, i stand-uperzy. Improwizatorzy spotykają się na festiwalach, z których najbardziej znane to krakowskie Improfest oraz trójmiejskie Podaj Wiosło. Na festiwalach impro z reguły nie ma nagród i rywalizacji. Jest za to podziwianie nawzajem swojego kunsztu, a także dużo wspólnych, "międzygrupowych" projektów.

Na trzech wspomnianych gatunkach komedia się nie wyczerpuje. Kabaret, stand-up i impro jako głównego wyrazu używają słowa, a przecież jest jeszcze cała ogromna gałąź komedii fizycznej, gdzie ciało wykonawcy jest głównym narzędziem do rozbawienia widza. Cyrkowcy, klauni, mimowie, teatry uliczne. Warto zauważyć, że taka komedia dociera w nieoczywiste miejsca. Coraz częściej w polskich szpitalach pojawiają się klauni medyczni (chociażby z fundacji Czerwone Noski), którzy dbają o dobry nastrój dzieci i rodziców w trudnych chwilach, a nawet zabawiają dzieci tuż przed zabiegami operacyjnymi. Tam najbardziej materializuje się motto, które przyświeca wszystkim gatunkom komedii od lat: "Śmiech to zdrowie!".

Tomasz Nowaczyk, komik, autor, założyciel kabaretu Czesuaf

  • Kabaret, stand-up i impro w lutym w Poznaniu:

"Please, Stand-up!", Sala Ziemi, 2.02, g. 16.30, g. 20, bilety: 179-249 zł

Cezary Jurkiewicz, "Utopia", kino Rialto, 5.02, g. 19, bilety: 70 zł

Marcin Daniec, "One Man Show", Kino Teatr Apollo, 7.02, g. 19, bilety: 120-150 zł  

Patryk Gosiński, "Zaskocz mnie", TROPS, 7.02, g. 20, bilety: 50 zł

Polska Noc Kabaretowa 2025 - "Królestwo za uśmiech", Sala Ziemi, 8.02, g. 16, g. 20, bilety: 180-230 zł

Bartosz Gajda, "Cienka Czerwona Linia", TROPS - Akademickie Centrum Kultury, 8.02, g. 19, bilety wyprzedane

Czarek Sikora, "Ballada", BaRock Club, 13.02, g. 19, bilety: 50 zł

Mieszko Minkiewicz, "Lajcik", 14.02, bilety: 60 zł

Arkadiusz Jaksa Jakszewicz, "Kosmos Bajka Prowokacja", Klub Miasto, 18.02, g. 19, bilety: 59 zł

Michał Paszczyk, "Żona, rodzina i inne patologie", BaRock Club, 19.02, g. 19, bilety: 60 zł

Maciej Brudzewski, "Co ludzie powiedzą", TROPS, 21.02, g. 19, bilety: 65 zł

"Dla kogo Nick (prawie) stracił głowę", spektakl improwizowany, TROPS, 22.02, g 19, bilety: 39 zł

Maciej Stuhr, "Mam to wszystko w standupie!", MTP, 23.02, g. 15 i 18, bilety: 130-220 zł

Krzysztof Jahns, "Format VHS", ODK Pod Lipami, 23.02, g. 17, bilety: 39 zł

Karol Modzelewski, "Bańka", Aula Artis, 24.02, g. 19, bilety wyprzedane

Bartosz Zalewski, "Prawdziwa Historia", TROPS, 28.02, g. 19, bilety: 50 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025