Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Wszystko wszędzie naraz

Napisany przez Stanisława Wyspiańskiego w 1904 roku Powrót Odysa to sztuka antybohaterska. Czwarty wieszcz - jak, przynajmniej w Krakowie, tytułowano tego wszechstronnego artystę po sukcesie Wesela - podważył w niej przekonanie, że zwycięstwo przydaje chwały bez względu na środki, które do niego doprowadziły. W tej wersji słynna przebiegłość homeryckiego protagonisty, we własnym interesie gotowego łamać zasady gościnności, obciąża go, zamiast wywyższać. Dramat prezentujący los zwycięzcy spod Troi, który, za sprawą klątwy Posejdona, wraca do rodzinnej Itaki po 20 latach nieobecności, został zainscenizowany na scenie Teatru Nowego przez młodego reżysera, Michała Telegę.

Mężczyzna w mundurze wojskowym stoi na tle betonowej ściany. Nad nim wiszą zasieki i biało-czerwony słup graniczny. - grafika artykułu
fot. Dawid Stube

Wybór tekstu otwierał przed realizatorkami i realizatorami poznańskiego przedstawienia szanse na prezentację tematów, które wciąż - podobnie, a może i jeszcze pilniej niż 120 lat temu - wymagają przemyślenia, pogłębionej refleksji i nieobojętności. W obliczu trwającego blisko konfliktu zbrojnego w Ukrainie, globalnej sytuacji migracyjnej czy kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej szczególne znaczenie zyskały motywy takie jak wojenna trauma, tęsknota, wierność, swojskość i obcość, a także - podkreślana w zapowiedziach Teatru Nowego - gościnność.

Rozmaitość wątków zawartych w tekście Wyspiańskiego otworzyła przed twórcami spektaklu niemal nieograniczoną przestrzeń potencjalnych możliwości interpretacyjnych. Takie bogactwo, w połączeniu z poetyckim tekstem, jest sporym wyzwaniem dla inscenizatorów, wymaga od nich bowiem podejmowania arbitralnych decyzji, bez których trudno stworzyć zrozumiałą dla współczesnych odbiorców, spójną i czytelną narrację sceniczną. Powrót Odysa stanowi - nie pierwszy w dorobku Telegi - dowód, że nie brakuje mu artystycznej odwagi. Sama odwaga jednak nie wystarczy - jego najnowszy spektakl zdezorientował mnie kakofonią przeplatających się obrazów i scen, utrudniając śledzenie potencjalnie zawartych w nim znaczeń. Być może metoda zastosowana przez reżysera, którą na własny użytek nazwałem "wszystko wszędzie naraz", zyska uznanie publiczności. Dla mnie jednak z tej plątaniny użytych stylów i modnych wątków wynika niewiele. Spektakl pozostawił mnie letnim.

Szkieletu Powrotu Odysa Telegi nie tworzy tekst Wyspiańskiego, choć - prócz koniecznych skrótów i rezygnacji z większej części trzeciego aktu - jego oryginalne brzmienie zostało tylko nieznacznie zmienione. Reżyser nie podąża za bohaterami zgodnie z planem ich działań wpisanych w poetycki tekst, skupiając się raczej na ilustrowaniu pojedynczych, sygnalizowanych hasłowo znaczeń dramatu wymownymi obrazami. Sceny inspirowane współczesnymi, nastawionymi na wywoływanie emocji przekazami medialnymi, korzystają z wielu teatralnych konwencji. Tworzone tak wizje funkcjonują jak alegorie, których sensy - żyjąc własnym, intertekstualnym życiem - dominują ponad treściami wpisanymi w sztukę. Prostymi skojarzeniami determinują odbiór całego spektaklu.

U Wyspiańskiego, zgodnie z mitologicznym wzorem, Odys, który pojawia się na Itace jako ubogi żebrak, traktowany jest jak obcy - budzący nieufność przybysz z dalekich stron. W pierwszym obrazie inscenizacji Telegi widać więc rozpięty na chwiejnych słupkach granicznych, uzbrojony drutem kolczastym, ale i częściowo obalony płot. Nad leżącą w jego cieniu osobą w łachmanach stoi agresywny człowiek w wojskowym mundurze (Adam Machalica) z pałką w ręku. Łatwo odtworzyć domniemany ciąg skojarzeń, za którymi podążać mógł reżyser: długa, pełna niebezpieczeństw wędrówka przez niebezpieczne morze łączy się tu ze śródziemnomorskim szlakiem migracyjnym, a Itaka jawi się jako pozornie bezpieczne miejsce docelowe, np. włoska Lampeduza. Polskie realia skłoniły jednak reżysera do wprowadzenia odniesień do lądowego szlaku migracyjnego, płotu dzielącego Puszczę Białowieską i - opisywanej przez aktywistów niosących pomoc uchodźcom (m.in. w książce Mikołaja Grynberga Jezus umarł w Polsce) - przemocy wojska i straży granicznej wobec osób, które przekroczyły zieloną granicę. Afektywny cel wprowadzenia tej analogii podkreśla zawieszona na drutach para dziecięcych bucików, którym w jednej z kolejnych scen urządza się symboliczny pogrzeb. Telemak (Dariusz Pieróg) śpiewa wówczas "Krew brata mego woła ku mnie z ziemi", tylko nieznacznie trawestując słowa, które w Księdze Rodzaju Bóg wypowiada do Kaina, gdy ten wypiera się zabójstwa Abla.

Podobny mechanizm - polegający na konstrukcji obrazów poprzez analogie - dostrzec można też w wielu innych scenach poznańskiego Powrotu Odysa. Nie jestem strażnikiem tradycji interpretacyjnych i nie wymagam od inscenizatorów ani inscenizatorek antykwarycznej wierności wobec idei pierwotnie wpisanych w tekst. Cieszy mnie jednak, kiedy spektakl teatralny, wprowadzając oryginalne, autorskie sensy, prezentuje je w sposób czytelny i spójny. Tymczasem Telega nie tylko odsuwa treść dramatu na drugi plan i nie podejmuje próby konsekwentnej deszyfracji jego znaczeń ani ich aktualizacji, ale przysłania możliwe sensy montażem estetycznych atrakcji. W wypowiadanym przez Pastucha tekście pada stwierdzenie, że ludzie to świnie, więc po pewnym czasie, obok ludzkich trupów, na scenie pojawi się świńskie truchło z rozprutym brzuchem (jeśli mnie pamięć nie myli, to ponownie użyty rekwizyt z przygotowanego przez Jędrzeja Piaskowskiego w roku 2015 spektaklu Versus wg Rodriga Garcíi). Kiedy zalotna Melato (Marta Herman) pyta Telemaka: "Cóż to jasny pan każe? Całusa? - Czy więcej?", natychmiast pada przed nim na kolana, próbując rozpiąć rozporek królewicza. Gdy Tafijczyk (Andrzej Niemyt) oferuje synowi Odysa ucieczkę z Itaki, sugerując, że dzięki temu ocali swe życie narażone niechęcią zalotników ubiegających się o rękę jego matki, okazuje się nie tyle jego przyjacielem, co kochankiem, inicjującym natychmiast namiętne zbliżenie. Dla większego efektu bez większego znaczenia - prezentowany jest jako osoba duchowna, co sugeruje koloratka w kołnierzyku jego koszuli. Atrakcji jest więcej: prosty układ choreograficzny do wykonywanej na żywo piosenki Siekiery Idzie wojna, imponujący, erotyczno-gimnastyczny, solowy show Melato na stole, bójka wszystkich ze wszystkimi w takt muzyki przypominającej ścieżkę dźwiękową Pulp Fiction czy seria z kałasznikowa, który zastępuje łuk Odysa miotający śmiercionośne strzały, to tylko niektóre z nich.

Reżyserska interpretacja znacznie ograniczyła możliwości psychologicznego pogłębienia lub przedstawienia ewolucji postaci, przez co większość aktorek i aktorów biorących udział w spektaklu Telegi może wykazać się jedynie w krótkich etiudach. Niektóre z ról - jak te, które kreują Michał Kocurek i Łukasz Schmidt - pozostają słabo umocowane w prezentowanej, niezbyt czytelnej fabule. Aktorzy ci na początku przechodzą przez scenę owinięci folią termiczną, co sugeruje, że kreują postaci rozbitków albo osoby zagubione w lesie, by potem dołączyć do grona zalotników, ubiegających się o rękę Penelopy. Sebastian Grek jako Odys, obity pałką w pierwszej scenie i naznaczony krwią do końca przedstawienia, pozostaje bohaterem surowym, zimnym i bezwzględnym. Filcowy oficerski płaszcz, w którym czasem występuje, upodabnia go do Agamemnona (Maciej Stuhr) ze spektaklu (A)pollonia Krzysztofa Warlikowskiego. Finałowa zmiana pozwala wprawdzie aktorowi na ukazanie innego oblicza bohatera, jednak zamykająca spektakl scena - stwarzając kolejną okazję do wywołania wrażeń estetycznych (świetne kostiumy syren Krystiana Szymczaka) - zdaje się niweczyć całość wcześniejszej prezentacji, ukazując ją jako sen szaleńca. Z kolei małą wyrazistość Dariusza Pieroga w roli Telemaka zaakceptować łatwiej niż nadekspresję Adama Machalicy.

Najjaśniejszym punktem Powrotu Odysa w Teatrze Nowym jest Penelopa. Grająca królową - kobietę zdradzoną i opuszczoną przez męża na dwie długie dekady - Dorota Abbe jako jedyna w obsadzie tworzy postać kompletną, zrozumiałą i znaczącą. Łykając kolejne tabletki, paradując w wyciągniętym swetrze albo w czerwonej sukni czy grożąc Odysowi trzymanym w rękach karabinem, znakomicie wyraża frustrację, erotyczne niezaspokojenie, oczekiwania i nadzieję pomieszaną ze zwątpieniem dojrzałej, samotnej matki obarczonej mitycznym toposem wierności.

Owszem, wykonywana na żywo gitarowa muzyka Piotra Korzeniaka ciekawie dopełnia poszczególne sceny spektaklu, a niektóre kostiumy robią wrażenie. Nie wystarczy to jednak, bym pozbył się przekonania, że u Telegi wszystkiego jest za dużo. Być może, za jakiś czas, kiedy to przedstawienie okrzepnie, jego znaczenia się wykrystalizują. Może spośród trzyosobowej królewskiej rodziny wyróżniony zostanie główny bohater lub bohaterka. Byłoby wspaniale, gdyby - wbrew Wyspiańskiemu - była to Penelopa. Nadmiar - co zauważył już Hamlet - jest wrogiem teatru. Warto więc skupić uwagę na Abbe, której drugoplanowa rola może być warta nominacji do teatralnego Oscara sezonu.

Piotr Dobrowolski

  • Stanisław Wyspiański
  • Powrót Odysa
  • reż. Michał Telega
  • Teatr Nowy
  • premiera: 8.12.2023

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024