Trafiamy w sam środek uroczystości pogrzebowych zmarłej Róży Eweliny Żabczyńskiej - żony Adama, matki Marty i Władysława, teściowej Jadwigi i Pawła, dawnej kochanki Michała. Z daleka widzimy na katafalku jej martwe stopy zatopione w pogrzebowych wiązankach, na zdjęciach wyświetlanych na małym ekranie oglądamy Zmarłą w różnych etapach życia. Żałobna muzyka, delikatne światło, wino, przekąski - wszystko przygotowane jak trzeba. Kolejni goście przybywają pożegnać Różę, podchodzą do trumny, składają kwiaty. Grono nie jest zbyt liczne - właściwie tylko najbliższa rodzina i ukochany z młodości.
Idealnie zapowiadająca się uroczystość bardzo szybko zmienia się w seans wzajemnych pretensji, niewypowiedzianych żali, lawinę długo tłamszonych emocji - przede wszystkim pod adresem Zmarłej. Jej śmierć uwalnia pochowane po szafach rodzinne demony. Brzmi znajomo?
Monodramy w dramacie
Oglądamy ten rodzinny dramat rozgrywający się na scenie oczami samej Róży (mistrzowska w tej roli Alona Szostak). To wokół jej relacji z synem, córką, synową, mężem i całą resztą zbudowany jest spektakl. To ona pozostaje centrum ich świata - dominująca, złośliwa, wyniosła, niespełniona... Przez całe życie była dla nich punktem odniesienia, jest nim i po śmierci. Nie tak łatwo bowiem uwolnić się od toksycznych relacji, które przez lata zżerały tę rodzinę od środka.
Każdy osobno żegna się z Różą, wypruwając nad jej symboliczną trumną głęboko skrywane żale, dając upust gromadzonym przez lata skrajnym emocjom (Kornelia Trawkowska w roli znienawidzonej synowej jest w tym zdecydowanie najbardziej przekonująca). Niesamowite, jak wiele nagromadziło się pod rodzinnym dywanem przez wszystkie te lata. Rodzina Róży nie jest z tym nadbagażem wzajemnej niechęci zresztą jakimś wyjątkiem, prawda?
Niedojrzały syn (w tej roli Michał Sikorski), niekochany mąż (Andrzej Szubski), nie potrafiąca sprostać ambicjom matki córka (Monika Roszko), wyidealizowany kochanek (Michał Kaleta)... każde z nich gra nad grobem Róży swój własny dramat. Świetnie w rolach czują się wszyscy - dawno nie było na scenie Teatru Polskiego spektaklu, w którym tak wyraźnie widać ogromną siłę poznańskiego zespołu. Tylko momentami brawurowa Alona Szostak w roli niezwykle żywotnej Zmarłej kradnie całe show. Naturalny wschodni akcent, charakterność, mocny głos - rola Róży jest jakby skrojona dla niej.
Spektakl koncertowy
Na sukces Cudzoziemki pracują jednak nie tylko aktorzy. Scenografia (również autorstwa Katarzyny Minkowskiej i Łukasza Mleczaka), muzyka grana na żywo przez Orkiestrę Antraktową Teatru Polskiego, choreografia (Aneta Jankowska) - te wszystkie elementy zostały spięte w spójną, koncertową całość. Niczego nie brakuje, niczego nie dostajemy w nadmiarze. Nic nie jest na siłę, nic dla czystego efektu.
Po powieść Kuncewiczowej sięgnęli bardzo młodzi, ale wyjątkowo dojrzali i wnikliwi twórcy. Z klasycznej powieści sprzed stu lat wydobyli uniwersalną opowieść o współczesnej rodzinie. Na taki teatr chce się chodzić. Najlepiej z rodziną.
Sylwia Klimek
- Cudzoziemka Marii Kuncewiczowej
- reż. Katarzyna Minkowska
- dram. Tomasz Walesiak
- Teatr Polski
- premiera - 9.10, recenzja spektaklu z 15.10
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021