Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Przestrzeń dla emocji

Choć Rusałka to jedno z flagowych dzieł scenicznych w dorobku Antonína Dvořáka, w poznańskim repertuarze pojawia się w całości po raz pierwszy. Publiczność i sceny naszego miasta znają z niej głównie przepiękną sopranową arię Měsíčku na nebi hlubokém z pierwszego aktu, która często i chętnie włączana jest do programu różnego rodzaju koncertów i gal operowych.

. - grafika artykułu
fot. Bartek Barczyk

Podobnie jak podczas oglądania filmu wyczekuje się zarysowanych w trailerze scen, żeby odebrać je wreszcie w odpowiednim kontekście, tak zapowiadające arię od początku partytury charakterystyczne motywy podsycają napięcie słuchaczy. Iwona Sobotka (Rusałka) i Orkiestra Teatru Wielkiego pod batutą słowackiego dyrygenta Martina Leginusa nie dali się ponieść galowym przyzwyczajeniom. W ich wykonaniu aria w przepiękny sposób przeprowadza odbiorcę przez fabułę dzieła; nie stara się być jego kulminacją, ale oddaje głos miękkim, delikatnym i tym bardziej poruszającym przez to barwom i emocjom księżycowej piosenki.

Brak kurtyny w hali nr 1 Międzynarodowych Targów Poznańskich, które użyczyły Teatrowi Wielkiemu przestrzeni do realizacji premiery, sprawia, że zanim jeszcze rozpoczyna się spektakl, widz ma szansę oswoić się i zaznajomić z jego scenerią. W inscenizacji Rusałki dodatkowe role przyjmuje orkiestra. Przez swą stałą obecność na scenie pobudza więcej zmysłów niż zazwyczaj, kiedy jest ukryta w kanale (tutaj zamienionym w piaszczystą plażę). W Rusałce równolegle ze swoją muzyczną funkcją orkiestra jest elementem scenografii, oświetlenia i w pewnym sensie choreografii. Odbija się w lustrzanej fakturze górującego nad nią księżyca, przez co intensywność ruchu instrumentalistów przekłada się bezpośrednio na dynamikę światła. Stanowi również stałe źródło akcji na scenie. Daje to aktorom przestrzeń do dyskretniejszego kreowania postaci i relacji, zdejmując z nich presję zapewniania widzowi intensywnych wrażeń scenicznych.

Ogromne wrażenie wywarła na mnie sztuka świateł (Giuseppe di Iorio) i jej twórczy, aktywny udział w kreowaniu estetyki i dynamiki spektaklu. Oczarowały mnie także kostiumy przygotowane przez Risk Made in Warsaw - nie tylko ich estetyka per se, ale zwłaszcza to, jak mocno podkreślały indywidualny styl każdej artystki. Szczególnie mocno wyróżniały się chórzystki - odniosłam wrażenie, że spersonalizowane kreacje dodawały każdej z nich scenicznej pewności siebie i swobody.

Moje serce w premierowym pokazie Rusałki wyraźnie mocniej biło pod wpływem ról kobiecych. Już pierwszy ansambl leśnych boginek (Natalia Puczniewska-Braun, Monika Mych-Nowicka, Dominika Stefańska) zachwycił mnie spójnością artykulacji i barwy. Największy udział w silnych wrażeniach z premierowego wieczoru miała tytułowa Rusałka. Od chwili, kiedy w skutek zaklęć Ježibaby zostaje pozbawiona głosu, na scenie przez długi czas kreuje rolę niemą. Iwona Sobotka zaczarowała mnie grą aktorską, bardziej filmową niż operową - czytelną, ale nie przerysowaną. Jako Rusałka efemerycznie unosi się nad ziemią, a odkąd zostaje kobietą, w przedziwny sposób konkretyzuje się cała jej postać, gesty nabierają ciała i grawitacji. W kolejnych scenach pozostaje obecna w sposób przypominający drugoplanową postać w filmie, która świadomie nie stara się angażować uwagi widza bardziej niż bohaterowie głównego planu, wiedząc jednak, że w każdej chwili kamera może zostać skierowana na nią z maksymalnym zbliżeniem. Jest w tym dojrzałym przewodnikiem spektaklu, łącznikiem i odnośnikiem do wszystkiego, co obok niej lub poza nią dzieje się na scenie.

Doskonałą partnerką Iwony Sobotki jest Małgorzata Walewska. Ujął mnie całokształt kreowanej przez nią Ježibaby. Nie jest typową przygarbioną i nieestetyczną karykaturą tej postaci. Jej wiedźmowa wyższość opiera się na sile i wewnętrznej pewności siebie, doskonale podkreślonej minimalistyczną charakteryzacją. Tym więcej przestrzeni daje to wybrzmieniu pełnej gamy kolorów jej głosu. Choć w naturalny sposób jako widz i słuchacz miałam w sobie ciekawość głosów, postaci czy innych elementów, które w spektaklu wyróżnią się spośród innych, dostałam coś wyjątkowego i znacznie cenniejszego: wspólne sceny Rusałki i Ježibaby. Iwona Sobotka i Małgorzata Walewska to dwie indywidualności, każda doskonale odnajdująca się w głównych rolach, na operowym piedestale. Jako Rusałka i Ježibaba reprezentują ten sam świat; stoją na przeciwnych biegunach, ale nie są rywalkami. W poznańskiej Rusałce, będąc razem na scenie, są tak oddane rolom, w które wchodzą, i interakcjom, które na kilku poziomach - muzycznym, fabularnym i reżyserskim - zachodzą pomiędzy nimi, że rodzi się z tego nieprawdopodobna chemia, rodzaj trudnej do wyrażenia słowami, ale silnie oddziałującej na mnie energii.

Rusałka w poznańskiej inscenizacji dała mi dużo przyjemności z obcowania z baśniowością, podobną do tej płynącej z czytania dzieciom starych bajek z nowymi ilustracjami. Spójność i wysoka jakość wszystkich elementów spektaklu stworzyły pole do silnego zaangażowania w jego odbiór. Większość premier poznańskiej opery, które miałam okazję oglądać na przestrzeni ostatniej dekady, odbierałam jako przeciążone kontekstami, nawiązaniami i odniesieniami. Tym bardziej ulżyło mi, że wreszcie trafiłam na spektakl apolityczny, angażujący emocjonalnie, ale nieprzytłaczający intelektualnie. Poznańska Rusałka zgrabnie przepływa przez nurt naszych czasów, nie tonąc w jego głębokich odmętach, ale podświetlając cenne wartości estetyki i wzruszeń.

Magdalena Lubocka

  • Rusałka Antonína Dvořáka
  • kier. muz. Martin Leginus, reż. Karolina Sofulak
  • Teatr Wielki
  • premiera 14.10 w hali nr 1 MTP

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022