Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Kolaż wspomnień i fantazji

"Mężczyźni przez wieki wykorzystywali kobiety, dlaczego teraz nie miałaby być nasza kolej?" - pyta Alexis Carrington-Colby, bohaterka serialu Dynastia, który stał się inspiracją dla najnowszej premiery Teatru Wielkiego. I to pytanie pobrzmiewa w pomyśle na spektakl w reżyserii Krzysztofa Cicheńskiego. Czy mamy w nim jednak do czynienia z feministyczną zemstą? Nie tak poważnie - ze słów na "f" Don Pasquale'a określa fantazja, fortuna i fun. No i fajnie!

. - grafika artykułu
fot. Michał Leśkiewicz

Don Pasquale trwa 65 minut. Tyle, co odcinek dobrego serialu. Skrócenie dzieła Gaetano Doniezettiego było świetnym zabiegiem reżysera. Dramaturgia opery pozostała bez zmian, zyskaliśmy za to esencję historii i zupełnie nową perspektywę, ale o tym za chwilę. Podobnie jak w wielu produkcjach telewizyjnych w Don Pasquale'u przeżywamy losy bohaterów oglądając ich przede wszystkim w przestrzeni mieszkania. Jest bogato, może trochę staroświecko, szkarłat i złoto, obraz Rembrandta i służba. Chociaż produkcja jest ograniczona pod względem scenografii, to jej pojedyncze elementy, jak i kostiumy bohaterów świetnie budują nastrój spektaklu, przybliżają dokładnie każdą z postaci. Za oba te, niezwykle udane elementy opery odpowiada Julia Kosek.

W Dynastii mamy 12 głównych bohaterów, w Don Pasquale wystarczyło ośmiu, by uknuć wszystkie gierki. Wprowadzona do opery Cicheńskiego postać Narratorki-Inspicjentki nie tylko pozwala widzowi skupić się na artystach (a nie na napisach z tłumaczeniem libretta), ale także poznać historię z innego punktu widzenia. Bo Narratorka (Wiesława Wiza) to Norina kilkadziesiąt lat później. Fabuła Don Pasquale jest jej wspomnieniem życia pełnego intryg i przygód, życia które toczyło się jak w teatrze, jak w operze - tej prawdziwej!

Przeżyjmy to jeszcze raz...

... ale tym razem z Noriną. To ona ma moc zatrzymywania akcji i wyjaśniania sobie i widzom, co aktualnie widzą, co odczuwała w danej chwili historii. Jej komentarze są niezwykle zabawne, czasem kąśliwe. Norina niczym serialowa Alexis Carrington uwielbia blichtr, kontrolę i pieniądze. Fryzura, złota suknia - mimo upływu lat Norina wciąż jest królową życia. Przeniesienie punktu ciężkości na jej postać świetnie rozwiązuje także kwestię skrócenia dzieła - w końcu wspomnienia są zawsze fragmentaryczne - w naszej pamięci zachowujemy to, co najlepsze i najgorsze.

Poznajemy więc historię bogatego starego kawalera Don Pasquale (Andrzej Ogórkiewicz), którego największym pragnieniem jest znalezienie sobie żony i tym samym wydziedziczenie siostrzeńca Ernesta (Piotr Friebe). Tytułowy bohater prosi o pomoc w matrymonialnym wyborze swojego przyjaciela doktora Malatestę (Jaromir Trafankowski). Ten oświadcza, że najodpowiedniejszą osobą będzie jego siostra - Sofronia. Jak wiemy Malatesta chce pomóc młodemu Ernestowi i jego ukochanej Norinie (Natalia Puczniewska-Braun) w ustatkowaniu się i... Czy próbowali Państwo kiedyś streszczać fabułę opery? A serialu? To zawsze brzmi tak potwornie głupio i banalnie. A jednak chłoniemy te historie, oglądamy i przeżywamy je jeszcze raz i jeszcze raz.

Norina w spektaklu Cicheńskiego jest zanurzona w świecie mężczyzn, przesiąknięta ich zasadami gry, ale także swoją próżnością. Z pewnością nie jest jednak postacią dosłowną. W serialową czerń i biel wpuszczone są odcienie szarości. Dostrzegamy je w komentarzach Noriny Narratorki, w jej gestach i spojrzeniach. I chociaż Don Pasquale jest raczej zabawną, kampową fantazją na temat sprawczości głównej bohaterki, to jest to fantazja tak pełna uroku, humoru, że chciałoby się zaszyć w swoim pokoju na binge-watching, czy jak wolą niektórzy - kompulsywne oglądanie. Zagraj to jeszcze raz, Norina!

Don Pasquale jest spektaklem kameralnym nie tylko ze względu na obostrzenia związane z pandemią, ale też dlatego, że będzie wystawiany w mniejszych miejscowościach Wielkopolski. Kameralność doskonale robi tej operze. Nie tylko zbliża ją do konwencji serialu, ale przede wszystkim pozwala na intymne przeżywanie historii. Odsłonięcie artystów i ich głosów mogło być ryzykowne, jednak z tak dobraną obsadą mogło zakończyć się tylko sukcesem. Czy to z powodu długiej przerwy w działaniu teatrów, czy to dzięki obecności publiczności - w każdym razie muzycznie i aktorsko wczorajszy wieczór był naprawdę na najwyższym poziomie. Właściwie cała obsada wypadła rewelacyjnie, jednak nie można było szczególnie nie zachwycić się odtwórcą głównej roli. Energia, z jaką zaśpiewał i zagrał Andrzej Ogórkiewicz, niosła ten spektakl, a jego komediowa ekspresja jest nie do podrobienia!

Jest wiele fragmentów, na które warto zwrócić uwagę oglądając Don Pasquale w reżyserii Cicheńskiego, do czego gorąco zachęcam, jednak wolałabym nie psuć nikomu przyjemności oglądania i szukania swoich wątków w tym niezwykłym kolażu. Wspomnę  jeszcze o doskonałym akompaniamencie Olgi Lemko, ale też wątku odkrywania w teatrze tych, którzy są ukryci, docenieniu potencjału aktorskiego starszych kobiet, zgrabnej zmianie scenografii, symbolicznej zamianie obrazu na lustro i kontekście, jaki nadaje całości obraz Rembrandta, a wreszcie o tym, że na drugim tle dzieją się rzeczy wolne od dram, ale za to zupełnie szczere i piękne. "Śmiałam się, płakałam, było przyjemnie". Jak to w życiu lub w operze.

Aleksandra Kujawiak

  • Don Pasquale
  • Teatr Wielki
  • 5.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021