Duet Malina Prześluga i Iwona Skwarek już raz się sprawdził. Kilka lat temu, kiedy Art Fraction Foundation wydało płytę Potupajki i Dopoduszki z muzyką Piotra Klimka. Prześluga z Konradem Dworakowskim napisali wtedy teksty piosenek, a Skwarek (choć wśród wykonawców byli również aktorzy Teatru Animacji) je zaśpiewała. Premierowe Densy i sensy były więc podczas tegorocznego Festiwalu Najmłodszych - dla zaznajomionych z twórczością obu autorek - pewniakiem. Bo Prześluga już nawykowo (ale takie zwyczaje lubimy) puszcza oko do dorosłego, a Skwarek - flirtując z wieloma gatunkami muzyki, od elektronicznej, po punkrock - również nie pozwala na ani chwilę rodzicielskiego letargu, a wręcz przeciwnie, powoduje, że nawet najbardziej dorosłe i przyklejone do krzeseł pośladki wstają i bujają się, albo skaczą, albo podrygują! I jak w domu, za zamkniętymi drzwiami i zasłoniętymi roletami, po prostu zanurzają się w muzyce oraz macierzyństwie/tacierzyństwie i... (tu mogę kogoś zaskoczyć!) odpoczywają. Nawet jeśli ktoś mały wisi nam szyi albo stoi na stopach.
O czym i jak zaśpiewała Skwarek? Było raczej głośno. Oczywiście nieagresywnie (ale motyw buntu, a jakże, pojawił się) z linią muzyczną o różnej trudności. Ale to, co łączyło wszystkie utwory, to zaangażowanie. Piosenki były odpowiedzią (albo pytaniem) o bądź co bądź fundamentalne wartości i życie. Mowa była o tym, co powstaje między nami, ale też domami, o tym, co sprawia, że "tu chce się być". O tulaniu i... przekleństwach!
Czy ty czasami jesteś zły? Wściekły jak osa, którą bosa pięta zgniotła?
Bo ja, czasem jestem zła, wkurzona tak jak komar, co go zmiotła miotła.
Co wtedy zrobić z taką złością? [...]
Można ją gdzieś na później schować,
można rozbiegać ją spróbować[...]
Do cholewy ciasnej [...]
niech guma w majtach trzaśnie [...]
motyla pacha, pieróg z plasteliną [...]
kurka blada, babci wąs [...]
Po trzecim czy czwartym kawałku - o tym, że nie chcemy ubierać tego, co ktoś nam karze, na widowni było już tylko kilkoro dzieci. Reszta współdzieliła z piosenkarką scenę już do samego końca koncertu. Punckowe Moje ciało to protest song, bo dzieci wcale nie muszą chcieć się przytulać do babci czy cioci, mogą nie chcieć głaskania po głowie, nie muszą się też martwić tym, czy komuś przez to jest przykro. Mają "prawo własności brzucha" i "całe ciało mają na wyłączność".
Skwarek zaśpiewała też piosenkę ze spektaklu Przypływ, który powstał z inspiracji Bałtykiem. Równie nastrojowo, jeśli nie bardziej, było też wtedy, kiedy wykonywała utwory o malutkim świecie owadów i o tym, że "mama jedzie gdzieś, bo praca". Mowa też była o tym, że czasem nie wie się, czego się chce i czasem nie ma się siły, oraz o tym, że "Franek lubi róż". Ja właśnie z tym kawałkiem wróciłam do domu. Życzmy sobie, żeby Densy i sensy już niebawem znalazły się w naszej płytotece. I już rozumiem dlaczego ten punkt programu nazwano "międzypokoleniowym doświadczeniem ruchowo-filozoficznym". Po prostu uwielbiam!
Kompletnie nie zdziwiła mnie też informacja (choć uzyskana po fakcie), że sprzedano dodatkową pulę biletów na spektakl Morze ∞ możliwości Fundacji Gra/nice z Łodzi. Choć z definicji był to tytuł dla dzieci w wieku 4+, z racji choćby tego, ze na festiwal przyszły całe rodziny, na widowni (chyba po raz pierwszy w rzędach, a nie na poduchach), znalazły się zarówno kilkumiesięczne dzieci jak nastoletnia młodzież. I to było urocze! Wiecie, że nikt się nie pchał do drzwi, choć miejsca były nienumerowane, po zwyczajnej prośbie o to, by maluszki zajęły miejsca z przodu, a starszaki kolejne? Wiem, że to powinno się mieścić w standardach zachowania, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który ani razu nie został zdeptany, wchodząc na koncert albo do pociągu.
Na Morze ∞ możliwości w reżyserii Agi Błaszczak - spektakl inspirowany jest picturebookiem Może Kobi Yamady - składa się wszystko, co lubię w teatrze. To kilka historii jak sen, jak marzenie, jak nadzieja. Scen o przyjaźni, miłości, wierze w siebie, o tym, że w każdym z nas jest moc. O tym, jakie myśli, nie tylko dziecku, mogą towarzyszyć podczas poznawania świata i siebie. O tym, że czasem coś nam się udaje, ale nie zawsze tak jest. O tym, że trzeba próbować, nawet fruwać... Bohaterka (to chyba ona) Morza ∞ możliwości robi rzeczy wydawałoby się niemożliwe, np. pokonuje morze, zdobywa szczyty, tworzy gwiazdy bo chce - to jedyny warunek tej sytuacji.
Świetnym zabiegiem było uczynienie z dziecka starca. Choć może był to młodzieniec o srebrzystych włosach/piórach? No właśnie... możliwości mamy wiele! Tak czy owak była to przepiękna lalka z ogromnymi oczami, która hipnotyzowała. Dla mnie - dzieło sztuki (jego autorką jest Justyna Bernadetta Banasiak), z którym wspólnie, zamykając powieki, chciało się przenieść do innej rzeczywistości albo i nierzeczywistości. W czasie tej niepełnej godziny m.in. przemierzaliśmy piaszczyste plaże, zaspokoiliśmy wspinaczkowy głód i mościliśmy sobie gniazdo... w gnieździe.
Wszystko w tym spektaklu było lekkie - od kostiumów, wygodnych dresów w pastelowych kolorach, przez scenografię - powiedzmy, że to pokój dziecka, którego centrum stanowi popularne dziś tipi z łapaczem snów, gdzie jest też stanowisko do czytania i wykonywania prac plastycznych. Twórcy spektaklu, wykorzystując naturalną, jeszcze niczym nie stłamszoną ciekawość świata najmłodszych dzieci, zabrali ich w podróż nie tylko po ich wyobraźni, ale też po możliwościach jakie ma teatr. W spektaklu - oprócz żywego planu, pojawiają się też projekcje na żywo, wyświetlane na namiocie. Publiczność żywo reagowała na każdą zmianę, które wprowadzane, wraz z przeobrażeniem krajobrazu/sceny były płynne, niezwykle spokojne.
Ten spektakl - podobnie zresztą jak koncert Densy i sensy był pewnego rodzaju filozoficznym przeżyciem, bo przestrzeń teatru do tego właśnie została stworzona, by m.in. jakaś (w tym przypadku kilkuletnia) publiczność mogła debatować, rozmyślać, a nawet przeprowadzać badania nad kondycją człowieka i jego możliwościami.
Czas jednak i na łyżkę dziegciu w tej beczce miodu, jaką oczywiście wciąż jest dla mnie Festiwal Najmłodszych! Na zderzenie z czymś fenomenalnym propozycji jakby znanej, mniej efektownej, choć wiem, że nie po to ją zaprojektowano. To litewski spektakl Niewidzialny świat, który powstał z myślą o dzieciach niewidomych i niedowidzących, ale ma również swoją odsłonę dla widzów neuroróżnorodnych. Szalenie ciekawa jestem opinii dzieci właśnie z tych grup, bo odniosłam wrażenie, że na piątkowym pokazie ich nie było. Jeśli jednak się mylę, to tym lepiej, bo to znaczy, że siedząc przy rodzicu obserwowały, co dzieje się przed nimi albo były w śmiałej trójce dzieci, które ochoczo przyłączyły się do działań.
Interesujące w tym spektaklu było to, że małym widzom, oczywiście w granicach rozsądku, wszystko było wolno. Przestrzeń gry/tańca/zabawy na równych prawach współdzielili z artystkami Teatru Tańca Dansema. Był to spektakl bez słów, oparty na sekwencji prostych ruchów, które widzące dzieci mogły powtarzać. Trudno mówić jednak o jakiejś historii, kluczu, punkcie wyjścia. Ja tego nie dostrzegłam.
Scenografia i kostiumy były jak zabawki i książeczki kontrastowe dla malucha. Taki starter dla jego dobrej stymulacji. Co je charakteryzuje? Kolory - czarny, biały i czerwony, wyraźnie zarysowane kontury. Faktura: gładka, miękka, chropowata, twarda... Wszyscy rodzice wiedzą o czym mówię. Były też pompony i zwisające wstążki, również pokryte niewielkimi przypominjącymi filc bąblami.
Niby wszystko było "ą" i "ę", powstanie spektaklu poprzedził proces badawczy, więc wierzę w zasadność każdego elementu, ale jednak czegoś mi zabrakło. Może radości? Bo tej przecież nie można przedawkować. Na szczęście dzieci mogłyby się ze mną nie zgodzić.
Monika Nawrocka-Leśnik
- Festiwal Najmłodszych 2024
- Niewidzialny świat Dansema Dance Theatre z Litwy, wiek: 1-8 lat, Teatr Animacji, recenzja z 5.07
- Koncert Densy i sensy, Iwona Skwarek i Malina Prześluga, wiek: 3+, CK Zamek, recenzja z 6.07
- Morze ∞ możliwości Fundacji Gra/nice z Łodzi, wiek: 4+, Teatr Animacji, recenzja z 7.07
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024