Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Dryfując w stronę portu

Dla Teatru Wielkiego dobiega końca ostatni sezon "na wygnaniu". Wykonanie Simona Boccanegry Giuseppe Verdiego jeszcze tym razem odbyło się w wersji koncertowej, jednak następne opery będą już wykonaniami scenicznymi w odnowionej siedzibie pod pegazem. Tytuł symbolicznie już wskazuje na przyszły sezon.

W centrum solistka ubrana w elegancką czarną suknię z tłoczonymi kwiatami, w rozpuszczonych blond włosach, po obu jej stronach dwóch męskich solistów, za nią orkiestra i chór. - grafika artykułu
Ramaz Chikviladze, Iwona Sobotka i Piotr Kalina, fot. Ośko/Bogunia

Wersja Boccanegry z 1881 roku była pierwszą próbą współpracy cieszącego się światową sławą Verdiego i zdolnego, ale wciąż całkiem młodego Arriga Boita. Próbą - ponieważ opracowane zostało już istniejące dzieło. Przeróbka opery miała na celu wprowadzenie poprawek zarówno w tekście, jak i w muzyce, ale przede wszystkim przekonanie sceptycznie nastawionego (czy nawet chowającego urazę) Verdiego do Boita, który swego czasu usilnie krytykował starzejącą się włoską muzykę. Próba ta wypadła na szczęście pomyślnie, co  zaowocowało nie tylko ulepszonym Boccanegrą, ale także nowym, już pełnowymiarowym projektem - adaptacją szekspirowskiego Otella.

Być może to przypadek, ale wykonanie pod koniec sezonu Boccanegry, zważywszy na historię dzieła, jest już spojrzeniem w przyszły sezon, którego pierwszą operową premierą będzie właśnie Otello; w pełnym wymiarze - scenicznie, w wyremontowanym teatrze. Oba tytuły łączą w sobie nie tylko nazwiska twórców, ale również podobną siłę dramaturgiczną oraz osadzenie akcji przy morskich potęgach Italii (Boccanegra w Genui, Otello na Cyprze będącym pod wpływami Wenecji). Niemniej oba dzieła dość rzadko goszczą na afiszach - szczególnie w porównaniu z Aidą czy Rigolettem - oba więc powinny wzbudzić zainteresowanie melomanów. Simon Boccanegra­ był gratką również z punktu widzenia obsady. W roli genueńskiego doży miał debiutować wybitny polski baryton, Artur Ruciński.

Niestety, niedyspozycja głosowa przeszkodziła planom i z występu musiał zrezygnować zarówno Ruciński, jak i wcielający się w postać Jacopo Fiesco Rafał Korpik. Udało się jednak znaleźć w krótkim terminie zastępstwo za obu śpiewaków, dzięki czemu koncert mógł zostać zrealizowany. Partię Simona wykonał hiszpański baryton Luis Cansino, a partię Fiesca - gruziński bas Ramaz Chikviladze. Pozostałe role zaśpiewali soliści związani z Teatrem Wielkim - Iwona Sobotka (Amelia/Maria), Piotr Kalina (Gabriele), Damian Konieczek (Pietro) i Jaromir Trafankowski (Paolo). Z wymienionych śpiewaków dobre wrażenie zrobił Cansino. Jego głos był nośny i wyrównany, chociaż zabrakło wyrazistości tekstu (szczególnie w miejscach lirycznych, mniej deklamacyjnych). Wykonanie zaprezentowane przez Chikviladze było poprawne, ale brakowało mu wyrazistego zarysowania charakteru postaci, które z kolei z sukcesem tworzył Kalina. W środkowym rejestrze niekiedy zawodziła u niego nośność, jednak czuć było dużą kontrolę prowadzenia głosu, szczególnie na wysokich dźwiękach. Najbardziej zachwycała Sobotka - jedyny głos żeński wśród solistów. Od jakiegoś czasu coraz częściej sięga po repertuar spintowy - wciąż operujący dużą dozą liryczności (lekkości), jednak wymagający większej gęstości i nasycenia. Rzeczywiście, głos Sobotki niósł się bardzo dobrze i wyraźnie wypełniał salę, a niski rejestr w kulminacyjnych momentach zyskiwał mocniejsze brzmienie niż w przypadku sopranu lirycznego - niezbędne do wykonywania ról bardziej dramatycznych.

Podstawą dla śpiewaków, która zadecydowała o sukcesie wykonania, była zdecydowanie orkiestra prowadzona przez Marca Guidariniego. Z interpretacyjnego punktu widzenia prezentację można określić bardziej jako poprawną niż wysublimowaną czy zaskakującą, jednak instrumentaliści grali bardzo pewnie; rozumieli rozwój muzyki, kierunki, ku jakim ona dąży i jej znaczenie w poszczególnych momentach opery. Świetnie zaprezentował się kwintet instrumentów smyczkowych. Ich dźwięk był nasycony, a artykulacja klarowna. Nawet fragmenty grane cicho były wyraziste, a nie schowane i nieśmiałe. Równie dobrze brzmiały instrumenty dęte drewniane - muzycy sprawnie przechodzili od fraz czy figur traktowanych solowo, poprzez charakterystyczne arpeggia (chociażby w arii Amelii Come in quest'ora bruna) do fragmentów gdzie rolą instrumentów było dobarwienie brzmienia całości orkiestry. Dzięki temu zespół uzyskał brzmienie pełne odcieni, podtrzymujące uwagę słuchacza nawet na długich scenach. Niekiedy to nasycenie przekładało się na przykrywający śpiewaków wolumen. Niemniej jednak, tak dobre wykonanie Simona Boccanegry daje duże nadzieje na świetną dyspozycję orkiestry przy nadchodzącym nowym sezonie artystycznym z premierą Otella na czele.

Kamil Zofiński

  • Simon Boccanegra - wersja koncertowa
  • dyr. Marco Guidarini
  • Teatr Wielki/Aula UAM
  • 14.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023