W interpretacji Demirskiego na scenie pojawia się nie jedna, a dwie Sary. Młodą gra Monika Roszko, a dojrzałą Alona Szostak. Ta pierwsza jest bliska Kane, którą wyobrażamy sobie czytając o końcu dekady lat 90., gdy przez długi czas artystka cierpiała na depresję, w bezsilności odwiedzała londyński Maudsley Hospital, zażywała bezskutecznie psychotropowe "tabsy", a wreszcie, zrezygnowana, podjęła pierwszą próbę samobójczą. Roszko gra w sposób podporządkowany zbiorowej wyobraźni o młodej, nieszczęśliwej, wrażliwej osobie, która w Psychosis 4:48 spontanicznie pisze o śmierci i śmierć wybiera. Bo tego tekstu wielu czytelników nie chce wcale postrzegać jako przemyślanej sztuki, arogancko i pogardliwie uznając go za li tylko ekshibicjonistyczne zapiski rozdartej duszy. Zgoda, powiedzą - miejscami są może i przenikliwe, i wizyjne te notatki, lecz całościowo zdają się artystowsko "nieczytelne". To bełkot, nie sztuka!
Z kolei dojrzała Sarah Kane w interpretacji Szostak ma w sobie pewną postżyciową nienamacalność, binarność niemożliwego bytu samoświadomego. Jej istnienie jest przecież niemożliwe, bo dramatopisarka wybrała "w prawdziwym życiu" samobójstwo - powiemy, czytając jej biogram i kręcąc z niedowierzaniem głową. Poza tym, odruchowo podważymy obecność tej postaci na scenie jako dojrzałej kobiety, gdyż Kane odmówiliśmy zdolności do osiągnięcia dorosłości. No bo przecież nie potraktujemy serio jej depresji i nie spróbujemy głębiej zrozumieć skrajnych stanów opisanych w sztuce - powiemy raczej: ot, niedojrzała Kane cierpiała na weltschmerz, ona to po prostu lubiła tak modnie cierpieć i jak wszystkim nieszczęśliwym bohaterom popkultury, typu James Dean, śmierć była jej pisana. A jednak w tekście możemy przeczytać zgoła inne refleksje, pokroju: "Nie pragnę śmierci, żaden samobójca jej nie pragnął".
"Nie chcę umierać. Nie chcę żyć"
Jeśli Pan Lekarz (odgrywający profesjonalistę Alan Al-Murtatha) jest jeszcze w stanie popaść w iluzję, że może pouczać i zdominować Młodą Sarę, to ma znacznie większy kłopot z Sarą Dojrzałą. Monika Roszko w pełnej subtelności grze pokazuje, jak z lekkością i szyderstwem Młoda Sara może tak naprawdę odeprzeć każde zalecenie, racjonalizację czy próbę umniejszenia jej problemów. Bo za mową Pana Lekarza stoi myślenie schematami - posiłkowanie się wypracowanymi, sprawdzonymi na pacjentach rozwiązaniami, które pozwalają na zachowanie dystansu leczącego do leczonego, a zarazem uniemożliwiają zrozumienie pacjenta. Czy w ten sposób można komuś pomóc?
"Lekarze nieprzenikalni, lekarze rozsądni, lekarze-świry, lekarze, którzy myślałbyś, że są, kurwa mać, pacjentami, gdybyś nie wiedział, że jest odwrotnie, zadają w kółko te same pytania, wkładają mi w usta słowa, proponują leki na trwające od zawsze boleść i udrękę i chronią własne dupy" - gorzko stwierdza bohaterka.
Z kolei charyzmatyczna Alona Szostak pokazuje, że Dojrzała Sara to autorka Psychosis 4:48, który powinniśmy odbierać raczej jak przemyślany traktat o życiu i tragedii umysłu, a nie histeryczne zapiski o śmierci. Stąd aktorka gra w tak zdecydowany, miejscami zimny, "wkurwiony" sposób. Odmalowuje depresję jako permanentny stan osoby sfrustrowanej tym, że nie może się pogodzić z życiem przeżywanym fałszywie, powierzchownie, nijako. "Jedni nazywają to pójściem na łatwiznę
(mają szczęście, że nie znają prawdy). Inni zrozumieją prosty fakt bólu" - tak z góry zakreśla bohaterka recepcję swojego przyszłego samobójstwa. Bo: "Pogodziłam się z tym, że umrę w tym roku".
Sztuka o depresji?
Alan Al-Murtatha w jedynej humorystycznej, acz tragikomicznej scenie przedstawienia, wylicza w rozbrajająco groteskowy, prześmiewczy sposób kolejne środki przepisywane bohaterce, odnotowując jej cierpienia związane ze skutkami ubocznymi. To tak naprawdę bardzo przygnębiająca scena, obłaskawiająca ironią przygnębiającą rzeczywistość - doskonale znaną tym, którzy zmagają się latami z depresją i zmieniając co jakiś czas leki, szukają czasem długo i bezskutecznie takiego, który zakończy udręki i przywróci utracone przez chorobę życie.
Kane odmalowała portret bohaterki nie tyle również lękającej się farmakologii, co postrzegającej ją jako w gruncie rzeczy ślepą uliczkę. "Nie będę mogła myśleć. Nie będę mogła pracować" - przyznaje z bezsilnością kobieta. "Nic nie zaszkodzi twojej pracy bardziej niż samobójstwo" - poucza ją cynicznie Pan Lekarz.
W finale dowiadujemy się zresztą: "Proszę, nie tnijcie mnie na kawałki żeby dowiedzieć się, jak umarłam. Powiem wam, jak umarłam. Sto Lofepramin, czterdzieści pięć Zopiclonów, dwadzieścia pięć Temazepamów i dwadzieścia Mellerili" - wylicza bohaterka.
Być może Psychosis 4:48 odbiorą najpełniej i najprzenikliwiej ci, którzy doświadczyli kryzysów zdrowia psychicznego, mierzyli się z depresją i innymi chorobami, czy zaburzeniami psychicznymi. Mam jednak wrażenie, że powinniśmy na ten tekst spojrzeć szerzej. Nie czytajmy go wyłącznie w kategoriach medycznych. Nie sprawdzajmy, na ile zawarte w nim treści pokrywają się z badaniami psychiatrów, stanem wiedzy o chorobach i zaburzeniach psychicznych. Ja postrzegam monologi z Psychosis 4:48 bardziej egzystencjalnie. Są mi - i pewnie wielu innym - bardzo bliskie, bo oddają powszechne problemy człowieka, których nie musimy umieszczać w jednej z przegródek "zdrowy" czy "chory".
Śnieg i czarna rozpacz
Paweł Demirski nie proponuje tradycyjnego wystawienia sztuki opartej w przeważającej mierze na monologu. Tak jak Kane operuje w Psychosis 4:48 skrajnymi emocjami, silnymi barwami, przenikliwie odmalowując to, o czym zwykle trudno się mówi - tak i reżyser wybrał skrajną, zdecydowaną formę.
Scena jest przedzielona geometrycznymi rzędami pionowych słupów, które świecą, migają, pulsują różnymi barwami. Projekcje z noszonych przez aktorki i aktora kamer są wyświetlane nad sceną. Odzwierciedlają szybkiego ping-ponga przerzucanych między nimi, pofragmentowanych i powracających co jakiś czas tekstów. Tekstów podawanych z pomocą różnych interpretacji (pozornie te same słowa słyszymy czasem od Młodej Sary i Sary Dojrzałej). Intensywne operowanie efektami stroboskopowymi, agresywną muzyką, nierzadko utrudniającą zrozumienie monologów, współgra z grą aktorską, opartą na bogactwie środków wyrazu - a sytuujących się od szeptu aż po przeraźliwy krzyk.
Aby odebrać to przedstawienie najpełniej, trzeba zapomnieć o tym, że siedzimy na widowni Teatru Polskiego. Pozwolić sobie przeżyć emocje bohaterki w jej dwóch "wcieleniach", poddając się brutalnej formie scenicznej, pogrążając się w migotliwości świateł, mroku i krzyku Sary. Czyż jednak rozpacz nie jest sprawą skrajną i takichże nie wymaga środków?
Marek S. Bochniarz
- Psychosis 4:48
- reż. Paweł Demirski
- Teatr Polski w Poznaniu
- 3.06
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021