Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Przystanek: planeta kobiet

- Kiedy mieszkałam w raju, nie doceniałam go. Dopiero kiedy go straciłam, zrozumiałam, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać - opowiada Rimma Tyshkevych, współtwórczyni projektu Genesis, który Republika Sztuki Tłusta Langusta zaprezentowała w ramach tegorocznej odsłony Poznania na Malcie. Spektakl powstał we Wrocławiu, w programie kobiecych rezydencji, organizowanych przez Instytut Grotowskiego pod hasłem Szczeliny. Kobiety w sztukach performatywnych. Stanowi efekt współpracy trzech artystek: Ewy Kaczmarek, Anastasii Ivasovej i Rimmy Tyshkevych, które powołując się na biblijną przypowieść o stworzeniu świata, opowiadają o własnych tęsknotach oraz współczesnych wymaganiach wobec kobiet.

Kobieta na głównym planie trzyma na głowie i na ramionach stołki. Dwie osoby robią telefonem zdjęcie jej dekoltu z wisiorkiem w kształcie krzyża. - grafika artykułu
Spektakl "Genesis", fot. Justyna Żądło

Czym jest dla Was raj?

Anastasiia Ivasova: Dla mnie rajem może być miejsce, gdzie mam swój pokój i swoich bliskich. To miejsce, gdzie panuje dobro, a ludzie szanują siebie nawzajem.

Rimma Tyshkevych: Ja zrozumiałam, czym jest raj dopiero po wojnie. Kiedy mieszkałam w raju, nie doceniałam go. Dopiero kiedy go straciłam, zrozumiałam, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. W spektaklu mówimy, że dla nas rajem był nasz kraj, nasze miasta, rodziny, domy, prace - nasze życie. W tym momencie nie możemy do niego wrócić. Nawet w przypadku, kiedy - tak jak teraz - jestem w Kijowie, nie jest on już moim rajem.

Ewa Kaczmarek: Zaczynamy od raju mitycznego, biblijnego po to, żeby to pojęcie przetworzyć. Tak jak powiedziała Rimma, raj na scenie zmienia się w kraj. Ta zmiana perspektywy jest w Genesis kluczowa. Często nasza rzeczywistość nie jest przez nas doceniana. Dopiero, gdy ją opuścimy i porównamy stan obecny do tego, co było wcześniej, zaczyna nas przepełniać nostalgia. W przypadku dziewczyn ten raj jest bardzo konkretny. Ja szczęśliwie nie mam takiego dramatycznego i aktualnego odniesienia. Raj to w naszym spektaklu miejsce, które funkcjonuje w czasie przeszłym.

Czyli, biorąc pod uwagę doświadczenia swoje lub swoich bliskich, obecnie możemy mówić wyłącznie o raju utraconym?

A.I.: Możemy mówić o raju jako o czymś przeszłym lub przyszłym.

E.K.: Jedno jest pewne - teraz w nim nie żyjemy. Moja scena mówi o tym, że miejsce, w którym funkcjonuję na co dzień, ten raj-nasz kraj, nie do końca sprzyja kobietom. Jest mnóstwo powodów, dla których nie czujemy się dobrze i bezpiecznie. Tymczasem dziewczyny nazywają Polskę planetą kobiet, powołując się na to, że spotkały tutaj silne kobiety. Dla mnie to było zaskakujące.

R.T.: Kobiety, które tutaj mieszkają nie uważają siebie za silne, ale kiedy przyjechałyśmy do Polski z jedną torbą, dostałyśmy od nich ogromną pomoc. Kiedy mieszkałam na co dzień w Kijowie, zawsze w mojej pracy - i przy filmach, i przy serialach, i w teatrze - wokół mnie było sporo mężczyzn, a w Polsce spotkałam przede wszystkim kobiety.

Jeśli chodzi o pracę z mężczyznami, macie prawdopodobnie podobne doświadczenia. Ewo, Ty też głównie pracujesz z nimi, bo Teatr Usta Usta składa się przede wszystkim z aktorów. W tym spektaklu jest inaczej.

E.K.: Jest inaczej, a wstępem do tego były Ćwiczenia z dyplomacji, gdzie do pracy nad spektaklem zostało zaproszonych pięć ukraińskich artystek. Nagle okazało się, że w tej połączonej rzeczywistości wszyscy się bardzo dobrze odnajdują. Nie było mowy o żadnej utracie przyzwyczajeń, po prostu siebie polubiliśmy. Grono kobiet w naszym zespole się powiększyło i to jest super!

R.T.: Można powiedzieć, że po spektaklu Ćwiczenia z dyplomacji weszłyśmy na następny poziom.

Skoro jesteśmy przy Ćwiczeniach z dyplomacji, to gratuluję finału i wyróżnienia aktorskiego w Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Rozmawiamy już po ogłoszeniu jego wyników.

R.T.: Dziękujemy. Czy wiesz, że w finale, poza Ćwiczeniami z dyplomacji, nie było żadnego spektaklu, który angażował ukraińskie aktorki? Wśród czternastu finalistów, tylko Teatr Usta Usta reprezentował projekt powstały we współpracy z przedstawicielkami ukraińskiej kultury.

E.K.: Inaczej było w przypadku programu kobiecych rezydencji, który w Instytucie Grotowskiego stworzyła kuratorka Monika Wachowicz. W Szczelinach. Kobiety w sztukach performatywnych, do których zgłosiłyśmy Genesis, pojawiło się zaskakująco dużo artystek z Ukrainy.

Zatrzymajmy się przy tej silnej reprezentacji kobiet. Pochodzicie z różnych miast, jesteście różnych narodowości, macie różne doświadczenia, w tym te wojenne, ale to, co Was łączy, to doświadczenie bycia kobietą. To ono przede wszystkim wybrzmiewa w Genesis. Czy można powiedzieć, że to właśnie kobieta jest zbiorowym bohaterem tego spektaklu?

R.T.: Myślę, że jest nim kobieta i sztuka teatralna. To cudowne, że okazało się, że w Poznaniu są nie tylko kobiety-uchodźczynie, ale kobiety-uchodźczynie-aktorki. To właśnie Ewa znalazła mnie na Facebooku. Jesteśmy zawodowymi aktorkami i chcemy działać na scenie, dlatego się połączyłyśmy. Najpierw współpracowałyśmy przy Ćwiczeniach z dyplomacji, potem zaczęłyśmy szukać następnych możliwości.

Kiedy z Nastką przeczytałyśmy, że Instytut Grotowskiego realizuje projekt Szczeliny. Kobiety w sztukach performatywnych, uznałyśmy, że musimy w związku z tym coś zrobić. Napisałyśmy do Ewy: "Ewa, dawaj z nami, zapraszamy", a ona się zgodziła i zapytała, czy mamy jakiś pomysł. Na ideę kobiety w raju wpadła Nastka. Biblijny raj przedstawiany jest z punktu widzenia mężczyzny. Nie wiemy, jak patrzyła na to miejsce kobieta, dlatego chciałyśmy wyjść temu naprzeciw. Ewa rozwinęła ten pomysł. Zauważyła, że my - jako osoby z Ukrainy - mamy swoją perspektywę i swoje doświadczenia, a ona swoje. Zaproponowała, żebyśmy połączymy to w kontekście raju utraconego.

E.K.: Nazywam Genesis spektaklem terapeutycznym. Znajdujemy w nim symboliczne odwołania do biblijnej opowieści o raju, ale tak naprawdę rozgrywamy je w codziennym życiu. I ta zwykłość, życiowość prezentowanych sytuacji powoduje, że ze strony publiczności następuje pewien rodzaj utożsamienia. Nie spodziewałyśmy się tylu śmiechów i łez, i takich reakcji w czasie grania, jak na przykład wybijanie rytmu muzyki, przy której Rimma zaczyna pierwszą paradę w swoich słynnych butach z Kijowa. To bardzo wzruszające momenty oznaczające że się rozumiemy i że to, co pokazujemy na scenie jest publiczności bardzo bliskie. Mężczyźni też bardzo dobrze reagują na ten spektakl, nie jest on tylko dla kobiet, mamy wsparcie z obu stron.

A.I.: Moja koleżanka mówiła, że nie wie, w którym momencie ma się śmiać, a w którym płakać, bo te dwie reakcje dotyczą prawie każdej ze scen. Pokazujemy w spektaklu codzienność wszystkich kobiet.

Sprawy, o których mówicie na scenie, np. wymagania stawiane kobietom, są uniwersalne. Stąd jako publiczność możemy z łatwością utożsamić się z treścią spektaklu.

R.T.: To kwestia unikalnego doświadczenia i wynik tego, że przez przypadek spotkałyśmy Ewę, a Ewa spotkała nas. Teraz moje życie toczy się na planecie kobiet. Dostałam od nich ogromne wsparcie - pomoc psychiczną i fizyczną. Pomocy, jaką dostałyśmy na przykład od Ewy, nie można kupić za żadne pieniądze. Jest ona osobą, która zawsze nas wysłuchuje i podtrzymuje na duchu. Życzę, żeby spotkała kiedyś taką kobietę, jaką ona stała się dla nas.

E.K.: Dzięki, Rimmo! Bardzo mi miło. Nie wiem, czy dużo zrobiłam, ale starałam się, żeby te projekty były bardzo partnerskie. Jeśli coś zbliża Ćwiczenia z dyplomacji i Genesis, to właśnie metoda pracy. I w jednym, i w drugim przypadku materiał, który opracowaliśmy na scenie, powstał podczas wspólnych rozmów, jest zapisem naszych skojarzeń. To praca zespołowa.

A co różni te dwa spektakle?

E.K.: Ćwiczenia z dyplomacji były bardzo ciężkie. Naprawdę nie ma w nich dużo nadziei, jest za to dużo bólu i bezradności. W Genesis, może dlatego też myślę o nim jako o spektaklu terapeutycznym, jest pokazany pewien rodzaj siły, przede wszystkim tej kobiecej, który pozwala nam odnieść się do pewnych rzeczy z dystansu. Dlatego bardzo się cieszę, że powstał.

R.T.: Spektakl wychodzi z założenia, że musimy sobie radzić i żyć dalej. A następnym projektem będzie komedia!

E.K.: Idąc tropem tego, co grane jest teraz w Ukrainie.

Pójdziecie o krok dalej. Nad czym, Rimmo, teraz pracujesz w Kijowie?

R.T.: Powiedziałam ostatnio swoim kolegom, że w Polsce przez ostatnie 1,5 roku gram spektakle o wojnie w Ukrainie - najpierw Ćwiczenia z dyplomacji, potem performance, który przygotowałam z dziewczynami z Art Cluster, a teraz Genesis, który też dotyka tematu wojny. Za to w Kijowie zaproponowali mi rolę w spektaklu, który jest melodramatem. Teraz w Ukrainie gram o kochaniu i ani słowa nie mówię o wojnie. Wynika to pewnie z funkcjonowania w innej rzeczywistości - tutaj rozgrywa się wojna i ludzie nie chcą patrzeć na wojnę również w teatrze. Chcą słuchać o kochaniu, szukają nadziei.

E.K.: Ale my w Genesis też nie chcemy jej tracić. Przed poznańskim pokazem miałyśmy rozmowę o Morzu Czarnym, nad którym położona jest Odessa, skąd pochodzi Nastka. Obraz morza, jaki po długim czasie nieobecności w domu zobaczyła na zdjęciach, był zupełnie inny niż ten, który miała w głowie. Nawet prosiła nas, żebyśmy w spektaklu zmieniły scenę, która opowiada o morzu.

A.I.: Po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce koleżanki z Odessy wysłały mi zdjęcia Morza Czarnego - brudnego, pełnego trupów zwierząt. To wielka katastrofa. Nie wiem, czy kiedykolwiek, mając w głowie te zdjęcia i historie które za nimi stoją, będę w stanie się tam ponownie kąpać. To był dla mnie tak straszny widok, że przepłakałam kilka dni. Nie mogłam się uwolnić od tego obrazu. Zaproponowałam, żebyśmy w związku z tym nie mówiły w spektaklu o pięknie odesskiego morza, bo niewiele z niego zostało.

R.T.: Uznałyśmy jednak wspólnie, że zostawimy ten fragment. W spektaklu mówimy o obrazie morza z tęsknotą.

A.I.: Teraz to dla mnie obraz utraconego życia. Ewa powiedziała, że o obecnym kształcie Morza Czarnego powinnam zrobić inny projekt, a w Genesis zostawimy morze, które jest moim wspomnieniem.

Łączącym się z rajem, o którym mówiłyśmy, z rajem przeszłym, który - mam ogromną nadzieję - stanie się jak najszybciej też tym rajem przyszłym. Kiedy w najbliższym czasie będziemy mogli jeszcze zobaczyć Genesis?

E.K.: Spektakl będziemy grać w Tłustej Languście pod koniec sierpnia w ramach Tygodnia Sztuki Ukraińskiej w Poznaniu, który organizuje Fundacja Art Cluster.

Rozmawiała Magdalena Chomczyk

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023