Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Ewolucja teatralna

- Dopóki widz się nie wierci, wiemy, że się dobrze bawi - mówi Sandra Matuszak*. - Jeśli publiczność nie przyjdzie na spektakl, teatr nie przetrwa, dlatego widzowie w dużej mierze decydują, co tu jest grane, i mają na Mój Teatr realny wpływ - dodaje Cezary Gieracki**. Duet dyrektorów Mojego Teatru opowiada o planach, publiczności oraz o niespodziance, przygotowywanej na koniec października.

. - grafika artykułu
Sandra Matuszak i Cezary Gieracki, fot. Grzegorz Dembiński

Mój Teatr ma już jedenastoletnią historię. Teraz przechodzi małą rewolucję.

Cezary Gieracki: Ewolucję! Po trudach covidu przyszedł czas na nowy początek. Postawiliśmy na rozwój, na ewolucyjne, ale nie rewolucyjne, zmiany. Po pierwsze: lokalizacja. W październiku przenosimy się do nowej siedziby przy ul. Grochowskiej 49. Będzie dużo większa, lepsza, wygodniejsza dla naszych widzów i dla aktorów.

Te kluczowe zmiany to co? Ci, którzy znają Mój Teatr z Gorczyczewskiego 2, wiedzą, że to kameralne miejsce dla 49 osób.

C.G.: Widownia będzie trochę większa, aczkolwiek teatr nie zmieni swojego charakteru. Nadal ma być to teatr kameralny. Taki, w którym publiczność czuje się nie tylko widzami, którzy przyszli, zapłacili, mają obejrzeć i wyjść. Widzowie Mojego Teatru zawsze są w centrum. Nawet jubileuszowe spektakle świętowaliśmy tak, że to publiczność składała autografy na plakatach przedstawień, nie aktorzy. To teatr zorientowany na widza i to się nie zmieni. Widownia będzie troszkę większa - około 80 miejsc, ale przede wszystkim poprawią się warunki. Będzie centralne ogrzewanie, dzięki któremu w zimie będzie można komfortowo oglądać spektakle. Po drugie, w tym roku planujemy wymianę krzeseł na trochę wygodniejsze.

Sandra Matuszak: Działamy, żeby stopniowo poprawiać jakość. Nadal nie będzie się można u nas nudzić, bo przysłowiowy "tyłek" wciąż będzie recenzentem. Dopóki widz się nie wierci, wiemy, że się dobrze bawi. Nie oznacza to jednak, że nie możemy podnieść komfortu, bo jednak krzesła mają swoje lata.

C.G.: Będzie nieco większa scena, lepsze oświetlenie i nagłośnienie na koncerty, bo przecież Mój Teatr to nie tylko sztuki Marka Zgaińskiego, ale też wydarzenia muzyczne i różnego rodzaju eventy. Nowością będzie niewielka kawiarenka, roboczo nazwana Afisz Cafe, gdzie będzie można się napić i zjeść pyszne ciasto. Chcemy stworzyć przestrzeń, w której widzowie po czy przed spektaklem będą mogli spędzić czas, porozmawiać, spotkać się. Będzie to też miejsce na fajne eventy. Jeżeli ktoś chce zorganizować w teatrze urodziny, imprezę firmową czy cokolwiek innego, to taka szansa istnieje.

Mój Teatr proponuje dobrej jakości, lekkie spektakle i to się nie zmieni. Czego możemy oczekiwać?

C.G.: To ma być teatr bliski widzowi, opowiadający sytuacje, które można odnosić do własnego życia. Często słyszymy od widzów: "Co wy? Siedzicie u mnie w salonie, że słyszycie, jak rozmawiam z żoną, z dziewczyną?". Marek Zgaiński to świetny scenopisarz i dramaturg, doskonały obserwator codziennej rzeczywistości. Nieprzypadkowo od 11 lat jego komedie są trzonem Mojego Teatru. Ludzie pokochali jego sztuki. Będziemy też wprowadzać do repertuaru innych twórców, nie odpuszczając głównego autora, bo to nasz skarb. W tym roku do zespołu dołączyły też nowe osoby, m.in. Paweł Sakowski, którego poznaniacy mogą znać z Teatru u Przyjaciół, a szersza publiczność z licznych filmów czy seriali. Wystąpił nawet w Grze o tron. Planujemy też rozszerzyć repertuar. Pomysłów jest kilka. Chcemy spróbować wprowadzić do repertuaru coś klasycznego, ale w lekkiej formie.

Nie zabraknie też muzyki.

S.M.: Z jednej strony będziemy gościć naszych aktorów, bo kilkoro z nich ma wykształcenie muzyczne. Ale oprócz tego na scenie będą gościły inne osoby spoza Mojego Teatru. To artyści rozpoznawalni, ale wciąż ceniący kameralną atmosferę. Szykują się koncerty akustyczne, które nazwalibyśmy żartobliwie unplugged, czyli wokalista/wokalistka, instrumenty, publika i teatralna, klubowa atmosfera. Myślę, że możemy też zdradzić, co planujemy pod koniec października. To wydarzenie halloweenowe z dreszczykiem, również częściowo muzyczne. Warto się zainteresować, bo to będzie jedna z ciekawszych rzeczy, jakie się tego dnia wydarzą w Poznaniu.

C.G.: Chcemy pokazać mroczną stronę miasta. Zabrać widzów w słowno-muzyczną podróż, pokazać, że w Poznaniu kryje się wiele strasznych, wywołujących gęsią skórkę sekretów. To w końcu miasto, w którym na Czartorii spłonęła jedna z pierwszych czarownic. Będzie to spotkanie z wiedźmami, mordercami, strachami, duchami. Zapraszamy zwłaszcza młodych widzów, bo to event z pogranicza teatru show i koncertu, który wbije się w pamięć.

Młodzi widzowie pojawią się szerzej w obszarze Waszych zainteresowań...

S.M.: Nowością są warsztaty dla dzieci, które ruszają już od października. Będą skierowane do rodzin, żeby ten czas mogły spędzić wspólnie i dobrze się bawić. Są też pomysły na spektakle. Mamy świetnych aktorów, lalkarzy. Chcemy ten potencjał wykorzystać. Pojawi się Mój Mały Teatr - oferta skierowana do dzieci, choć rodzice też nie będą się nudzić.

To się będzie działo w weekendowe poranki i przedpołudnia?

C.G.: Tak, ale chcemy też jeździć do przedszkoli i szkół podstawowych. Na scenie zagoszczą aktorzy, lalki, będzie muzyka. Zdajemy sobie sprawę z tego, że w dzisiejszym świecie trzeba użyć różnorodnych środków, by podtrzymywać uwagę dzieci. Cały czas jeździmy też ze spektaklami do centrów kultury, bibliotek, firm, więc nasza działalność nie ogranicza się tylko do naszych czterech ścian.

W tym roku rusza też Akademia Mojego Teatru.

C.G.: Tak. To kurs dla dwóch grup wiekowych: od 10 do 15 roku życia oraz od 16 do 101 lat. Obie mają dać podstawy warsztatu aktorskiego, zapoznać ludzi z byciem na scenie i co najważniejsze: uczyć w praktyce. Każdy kurs zakończymy pokazem prac.

Kto będzie prowadził te zajęcia?

S.M.: Zajęcia będę prowadziła ja, artyści z naszego zespołu i nie tylko. Wcześniej już otworzyliśmy prywatną Poznańską Akademię Teatralną, gdzie zgromadziliśmy świetną kadrę, ale pandemia pokrzyżowała nam plany, dlatego teraz połączyliśmy siły z Moim Teatrem i działamy dalej.

C.G.: Łączymy wszystko, co najlepsze. Sandra to reżyserka teatralna i instruktorka. Od wielu lat pracuje z dziećmi, dorosłymi i seniorami.

Czyli faktycznie stawiacie na rozwój...

C.G.: Nasz założyciel Marek Zgaiński zawsze mówił, że jesteśmy u widza w kieszeni. To jest teatr prywatny. Jeśli publiczność nie przyjdzie na spektakl, teatr nie przetrwa, dlatego widzowie w dużej mierze decydują, co tu jest grane, i mają na Mój Teatr realny wpływ. Chcemy, żeby tu z nami byli i wracali.

Rozmawiała Agnieszka Nawrocka

*Sandra Matuszak - dyrektorka artystyczna Mojego Teatru, trenerka Akademii MT.

**Cezary Gieracki - od czerwca tego roku dyrektor Mojego Teatru.

 @ Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022