Ponad 30 lat temu jako dziennikarz poznańskiej "Gazety Wyborczej" wymarzyłem sobie, by felietony pisała dla nas Małgorzata Musierowicz. Mój ówczesny szef Andrzej Skworz tylko się żachnął i odrzekł, że to niemożliwe, bo wielu próbowało dotrzeć do pisarki, ale zawsze odmawiała. Nie zniechęcił mnie. Dzwonię do pani Małgorzaty, zapraszam do współpracy i słyszę życzliwy głos pisarki, że... chętnie będzie dla nas pisać. Brzmi znajomo?
Nawet bardzo. O to, by powieści Małgorzaty Musierowicz doczekały się wersji cyfrowej w formie e-booków i audiobooków, od lat zabiegało wielu wydawców. Ale pisarka twardo stała na stanowisku, by nie digitalizować swojej twórczości. Nie zważając na to, postanowiłam się z nią skontaktować - taka już jestem, uważam, że zawsze warto próbować. I się udało, nasza współpraca trwa do dziś.
Oczywiście z początku pani Małgorzata dość niechętnie odnosiła się do projektu cyfryzacji. Jasno wyrażała obawy, więc zaczęłyśmy rozmowę o ich źródłach. Książki Małgorzaty Musierowicz od lat były nielegalnie udostępniane w internecie, a sama autorka wielokrotnie była ofiarą piractwa, okradaną z praw autorskich. Obawiała się, że "uwolnienie" książek w sieci rozpocznie prawdziwą lawinę kradzieży. Uspokajałam ją, że zabezpieczenia plików, jakie stosujemy w Legimi, są z najwyższej półki. Jej książki są dostępne tylko w abonamencie, co oznacza, że e-booki można przeczytać wyłącznie w aplikacji, bez możliwości pobrania pliku fizycznie, a więc zapisania kopii. Nasze długie rozmowy dotyczyły również tego, że e-book i audiobook dają szansę dotarcia do nowego, młodego czytelnika, który żyje zanurzony w sieci. Audiobooki dodatkowo umożliwiają poznanie książek przez osoby niewidome. Nasze długie rozmowy przyniosły ten dobry efekt, że od października systematycznie umieszczamy na portalu Legimi "Jeżycjadę", której pisanie Musierowicz definitywnie zakończyła Ciotką Zgryzotką.
Te 30 lat temu Małgorzata Musierowicz na maszynie do pisania wystukiwała tekst, który potem w kopercie przynosił do redakcji goniec "Gazety", a sekretarki przepisywały go do komputera. Dziś, w filmie promującym wydania cyfrowe, autorka nie tylko sama nagrywa w domu audiobooki, ale też zachwala synchrobook. Muszę przyznać - oniemiałem...
Audiobooki "Jeżycjady" to projekt specjalny, tworzony jest w nietypowym miejscu, ale sprzyjającym Musierowicz i jej pracy. Mamy pewne ograniczenia wynikające z wieku i zdrowia pisarki, która skończyła przecież 77 lat. Podczas rozmowy o audiobookach autorka wyszła z propozycją, że sama przeczyta swoje powieści. Słuchała wielu nagrań, także pirackich, jakie się w sieci pojawiały, i jak mówiła - "włos się jej jeżył na głowie". Jej marzeniem było opowiedzieć swoim czytelnikom historię "Jeżycjady", tak jak ona ją widziała. W rozmowach wielokrotnie podkreślała, że - choć to może wydać się komuś dziwne - gdy pisała, to dokładnie słyszała, jakim tonem jej bohaterowie mówili, jaki był ich nastrój. Uznaliśmy to za świetny pomysł, bo taka okazja, by "Jeżycjadę" opowiedziała nam sama autorka, to szansa jedna na milion. Studio nagrań znajduje się więc w domu pisarki, zostało tam specjalnie zaaranżowane.
A co to jest synchrobook, który tak zachwala Małgorzata Musierowicz? Słucham audiobooków, ale nie spotkałem się z taką opcją.
Synchrobook to produkt dostępny wyłącznie w Legimi. To nasza technologia, która opiera się na tym, że czytelnik w dowolnym momencie może przerzucić się z tekstu, który czyta na tablecie, na tekst słuchany, na audiobooka. Powiedzmy, że czytamy swoją ulubioną książkę w domu, a następnie idziemy pobiegać, to w momencie, w którym przestajemy czytać, przerzucamy się na słuchawki i precyzyjnie, od tego samego słowa, zaczynamy słuchać. I odwrotnie - wracamy do domu i zaczynamy czytać od słowa, na którym zakończyliśmy audiobook.
Ostatni raz rozmawiałem z Małgorzatą Musierowicz latem 1994 roku, gdy ruszał kanał PTV-3. Postanowiłem zaprosić autorkę "Jeżycjady" do poznańskiej telewizji. Pani Małgorzata kategorycznie odmówiła, powiedziała, że źle się czuje przed kamerą. Gdy w spocie reklamującym cyfrową edycję zobaczyłem uśmiechniętą pisarkę, poczułem odrobinę żalu, że nie zaufała mi przed laty. Jak udało się Pani przekonać ją do występu przed kamerą?
Prawdą jest, że pani Musierowicz nie lubi publicznych występów, zasłaniając się tym, że nie wygląda tak, jak by chciała. Absolutnie się z tym nie zgadzam, za każdym razem powtarzam, że wygląda cudownie. Udało nam się osiągnąć konsensus, dopiero kiedy zaproponowałam, by w pierwszym odcinku pojawiły się dzieci: moja córka i dzieci naszego prezesa Mikołaja Małaczyńskiego. Małgorzata Musierowicz kocha dzieci i to jest piękne móc pokazać pisarkę z tej strony. Najczęściej znamy ją z wywiadów, kiedy odbiera nagrody, natomiast wizyta w jej domu pozwoliła poznać ją jako osobę ciepłą, empatyczną i pokazać, że wszystko, co robi, robi dla dzieci. Bardzo jej zależy, by dotrzeć do młodych odbiorców - to był kluczowy powód, dla którego zdecydowała się wejść ze swoimi książkami w cyfrowy świat. Gdy usłyszała, że na planie będą dzieci, zobaczyłam błysk w jej oku. Dzięki ich obecności udało się wytworzyć bardzo naturalną, ciepłą atmosferę, niczego nie dało się wyreżyserować.
Rozmawiał Przemysław Toboła
*Monika Kasztelan - menedżer wielu projektów w firmie Legimi, zajmuje się kategorią książek dla dzieci i młodzieży, tworzy format "Legimi dzieciom". Wcześniej prowadziła firmę eventową, gdzie tworzyła spektakle dla dzieci i młodzieży, prowadziła warsztaty. Uwielbia dzieciaki i prace z nimi.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023