Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

POZNAŃSKA WIOSNA MUZYCZNA. Dźwięk przełożony na emocje

Z muzyką współczesną jest jak z naprawdę mroźną zimą - albo się ją lubi, albo nie. Nie ma tu stanów pośrednich, wahań czy kompromisów. Okazją by się do tego przekonać była tegoroczna edycja (nomen omen) Poznańskiej Wiosny Muzycznej, która właśnie dobiegła końca.

. - grafika artykułu
Węgierska grupa THReNSeMBle. Fot. Jakub Wittchen/ArtMedia

Jednym z synonimów wiosny jest świeżość i to właśnie ona przychodzi mi do głowy, kiedy szukam najlepszego określenia na charakter wysłuchanych koncertów. Przez ostatnie cztery deszczowe dni poznańska publiczność mogła się do woli rozkoszować dźwiękami, które jednym razem zaskakiwały, innym rozczarowywały, by w końcu zachwycić nawet najbardziej wybrednego widza. Mimo nie festiwalowej pogody, sale koncertowe Auli Novej czy Auli Akademii Muzycznej zapełniały się tymi, którzy nie bali się konfrontacji z nieoczywistą, a momentami także trudną muzyką.

Mieszanina dźwięków, wrażeń, tempa

Jednym z pierwszych przykładów "trudnego" wykonania był sobotni występ węgierskiej grupy THReNSeMBle, która wykonuje głównie kompozycje młodych węgierskich twórców. Podczas poznańskiego koncertu usłyszeliśmy m.in. utwór "Waiting for..." Balázsa Horvátha czy "Fragmente" Marcella Dargaya, a także prawykonanie tegorocznego utworu "Scherzo" na 6 instrumentów Rafała Zapały. Rzecz nie dla każdego, o tyle, o ile nie każdy czerpie przyjemność z pozornie chaotycznej mieszaniny dźwięków, wrażeń i tempa. Mnie osobiście zabrakło czegoś jeszcze, jakiegoś dopełnienia bądź wyjaśnienia co dokładnie "artysta miał na myśli" pisząc dany utwór, być może pod postacią dyskretnej wizualizacji, bądź narracji w tle. Tak czy owak THReNSeMBle nie idzie na taki kompromis, a moje pobożne prośby nie zostają wysłuchane. Przeciętnemu słuchaczowi nie ułatwia to odbioru, ale trzeba przyznać, że grupa właśnie w swej konsekwencji pozostaje godna podziwu.

Szarpanie, uderzanie i odgłosy z budowy

Podobnie wymagający był występ Małgorzaty Walentynowicz, młodej gdańskiej pianistki, która na swoim koncie ma już m.in. I Nagrodę Gaudeamus Interpreters Competition czy występ na festiwalu Warszawska Jesień. Etiudy Unsuk China czy Marco Momi w jej wykonaniu to zaskoczenie dla tych, którzy przywykli do standardowego obcowania z instrumentem. Podczas koncertu kluczowe dźwięki pojawiały się zawsze znienacka, będąc generowane przez uderzanie łokciem w klawisze, szarpanie strunami i młoteczkami pianina, czy stukanie otwartą dłonią w jego pokrywę. Atrakcyjne wizualnie i ekspresyjnie ciekawe doświadczenie. Dodatkowym smaczkiem były dźwięki płynące z placu budowy tuż za oknami auli, które wyjątkowo nie przeszkadzały w koncercie, a wręcz urozmaicały jego odbiór.

Mimo tego novum nadal pozostaję tradycjonalistką, bo największe wrażenie zrobił na mnie koncert "Muzyka z prądem" Magdaleny Długosz i wtorkowy koncert finałowy, które (mimo wzajemnych różnic) pozostają bliższe mojemu rozumieniu muzyki. Pierwszy dlatego, że instrumenty akustyczne i komputer, mimo złamania konwencji, okazały się idealnymi partnerami, drugi - ze względu na mistrzowskie skrzypce Patrycji Piekutowskiej i znakomity sopran Iwony Hossy.

Pochłonięci totalnie

W "Muzyce z prądem" krakowska kompozytorka po raz kolejny udowodniła, że wykorzystując mix nowoczesnej techniki i klasycznych instrumentów doskonale wie, jak wzbudzić zainteresowanie i określone odczucia. Znakomita akustyka i nagłośnienie wywołujące odczucie bycia pochłanianym przez dźwięk robią piorunujące i wręcz apokaliptyczne wrażenie. U mnie objawiające się irracjonalnym poczuciem lęku i "gęsią skórką".

Ciarki na plecach towarzyszyły mi również podczas wtorkowego finału - zwłaszcza w drugiej części wieczoru, podczas prawykonania "Das Buch der Bilder" Zbigniewa Kozuba do słów R.M. Rilkego i koncertu skrzypcowego "Nabożeństwa Majowe" Janusza Stalmierskiego.

Liczę się z tym, że część osób obecnych na wspomnianych koncertach, a teraz czytających tę recenzję popadnie w oburzenie i zechce polemizować, ale czy nie właśnie na tym polega sens obcowania ze sztuką? By dyskutować o niej, spierać się i krytykować bądź stawać w obronie. Wiadomo wówczas, że ta spełniła swoje zadanie, by stymulować i wywoływać emocje.

Anna Solak

  • 43. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej "Poznańska Wiosna Muzyczna"
  • 21-25.03