Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

KWADRATURA PŁYTY. Uciekając od schematów

Warto zaufać artystom spoza medialnego głównego nurtu. Muzyczna prawda przechadza się bowiem również (najczęściej?) ścieżkami dalekimi od zainteresowania mainstreamowych mediów. Przekonują o tym nowe krążki Krzysztofa Gradziuka i zespołu Sonorismo, grupy Daj Ognia, kwartetu Bartłomieja Olesia czy duetu Śniedź.

. - grafika artykułu
Daj Ognia, "Przednówek", fot. materiały prasowe

Z lekkim opóźnieniem trafiła w moje ręce ta płyta, ale mimo upływu czasu, jaki minął od jej wydania, nie wypada przeoczyć dzieła tak znakomitego. Już sama nazwa zespołu wyraźnie sugeruje, że kluczowym elementem jest tutaj brzmienie, czułość wobec dźwięków nieoczywistych. Myliłby się jednak ten, kto obawiałby się tu ledwie eksperymentu i zabawy formą. Uciekając od standardowych rozwiązań, od klasyczności albo, jak kto woli, sztampy, członkowie tria kreują pasjonującą opowieść. Szczególny jest nastrój, który potrafią wytworzyć, ich umiejętność budowania napięcia czasami gdzieś na pograniczu ciszy, czasami z kilku dźwięków, barw, szmerów - dzięki temu z łatwością wciągają słuchacza w swój świat. Dodajmy, że nieznaczny jest tu udział elektroniki, a całość tej, momentami urzekająco kruchej, konstrukcji budowana jest ze współbrzmień elektrycznego pianina Fender Rhodes, saksofonu tenorowego oraz perkusji i... jak to opisuje okładka - zabawek, bowiem fundamentalne dla tej muzyki są dźwięki i odgłosy licznych drobnych "przeszkadzajek", niestandardowych instrumentów perkusyjnych. Cały ten arsenał obsługuje lider przedsięwzięcia - Krzysztof Gradziuk, artysta doskonale znany przede wszystkim z tria RGG, choć i wielu innych aktywności. Partnerują mu: znany również z RGG Łukasz Ojdana oraz fiński muzyk Pauli Lyytinen, znany już z wcześniejszej współpracy z liderem. Niezwykle odświeżająca, pełna fantazji muzyka. 

  • Sonorismo, Personal Voice (Music Corner) 

Różne ugładzone formy przybiera dziś niejednokrotnie muzyka określana terminem "folk". Tym większą radością są dla mnie takie zespoły jak Daj Ognia i ich konsekwentne kreowanie własnego świata. Muzyka grupy na jej drugiej płycie to nadal żywa i naturalna tkanka, bez udawania i nieszczerych gestów. Są melodie, czasami nawet ujmujące harmonie, ale jest też żywioł, pasja, niekiedy artystyczna furia, nieomal zapominanie się w muzykowaniu.  Członkowie zespołu chętnie sięgają do tradycyjnych wątków, opierają np. swoje kompozycje na zapisach Kolberga albo płytowej serii Muzyka Źródeł (choć jest i melodia islandzka). Nie są jednak niewolnikami dawnych formuł. Korzystając wyłącznie z akustycznego instrumentarium, potrafią się niejednokrotnie rozpędzić w swoistym transie do temp i brzmień, które mogłyby odsyłać niemalże do punkowej energii. Nie przypadkiem od początku swej drogi artyści sygnalizowali fascynację skandynawskim folkiem. Łącząc ową fascynację z polską tradycją, osiągają wyborny efekt. Niewesołe przesłanie bijące z tekstów równoważą świetną muzyką. Wielkim walorem grupy jest właśnie znakomicie przemyślany i perfekcyjnie realizowany pomysł na brzmienie. Mamy tu więc m.in. skandynawskie instrumenty smyczkowe, liry: tagelharpę i strakharpę, ale też jakże wspaniale wpisujące się w całość dudy, do tego są bębny obręczowe, darabuka i inne perkusjonalia. Świetny głos śpiewającej Anny Sitko jest już tylko dopełnieniem fantastycznej całości.

  • Daj Ognia, Przednówek (Daj Ognia)

Wiele dobrego przyniósł nam swoim graniem przez wiele ostatnich lat Bartłomiej Oleś. Niedawno zaproponował album z autorskimi kompozycjami na fortepian solo. Teraz, mieszkający od wielu lat w Poznaniu perkusista, przedstawia debiutancki album własnego kwartetu. Oczywiście, wypełniają go również autorskie kompozycje. W centrum płyty znajduje się epicki, tytułowy blisko 50-minutowy Eleven Phrases. Sam lider wskazuje, jako swoją inspirację, klasyczne, jazzowe wielkie formy proponowane m.in. przez Coltrane'a, Rollinsa, Cherry'ego. Mowa tu jednak o podobieństwach formalnych. Jeśli chodzi o język, narrację, pomysł na brzmienie, jest Oleś w pełni wiarygodny, a zaproponowana przez niego kompozycja - poruszająca i bardzo intrygująca. Poniekąd oczywistością jest fakt, że wymaga skupienia i trzeba jej posłuchać w całości. Dlatego, mimo że złożona z owych jedenastu części, zapisana jest na płycie jako jeden utwór. Jazzowa tradycja przegląda się tu we współczesnym rozumieniu improwizacji i wielości różnych wpływów. Oryginalność kompozycji wzmacnia fakt, że została napisana m.in. na wibrafon i saksofon altowy (grają świetnie: Bartosz Pieszka i Bartłomiej Prucnal). Perkusyjne peregrynacje lidera wspiera, oczywiście na kontrabasie, jego brat Marcin Oleś. Dla każdego jest tu miejsce na zaznaczenie swej osobowości, a zarazem to świetne, właśnie zespołowe granie. Utwór nagrany został podczas koncertu, co dodaje całości smaku. Program płyty uzupełniają jeszcze dwa równie udane utwory lidera Cousin Paul i BO's Therapy.

  • Bartłomiej Oleś Quartet, Eleven Phrases  (CSK Lublin) 

Chwilami można mieć wrażenie, że ta muzyka brzmi jak swoisty zapis marzeń sennych, choć może powinna wydawać się przede wszystkim zabawą formą. Z pewnością należy ją traktować jako ważny i poważny głos dwojga doświadczonych artystów. Można by się spierać, czy niektóre fragmenty to wyraz, powiedzmy, hołdu dla formuły muzyki dronowej albo szeroko rozumianego minimalizmu, czy raczej ironiczny komentarz do tychże, żart, grymas. Tak czy owak, płyta, którą zaproponował duet Śniedź nie pozostawia obojętnym. Wsysa słuchacza w tkankę swych nieoczywistych brzmień. Zachwyceni powinni być sympatycy muzycznych eksperymentów - oryginalność brzmieniowych rozwiązań buduje tu bowiem szczególny klimat. I jakkolwiek paradoksalnym by się to nie zdawało, w centrum tego muzycznego przedsięwzięcia znajduje się ludzki głos, choć poddany daleko idącym preparacjom (co zresztą czyni całość tak ekscytującą).

Jak sami artyści przyznają, muzyka Śniedzi powstaje w procesie improwizacji, poddawanej następnie montażowi i kompresji czasowej. Rzecz pozostaje w twórczym dialogu z tradycją muzyki konkretnej, oczywiście także z estetyką glitchu, która jest elementarnym składnikiem twórczości tego fascynującego duetu. A zespół tworzą: Aleksandra Klimczak, diva - głos, elektronika oraz Baskak (Antoni Beksiak), divus: - głos, gwizdanie, elektronika, przedmioty. Paradoksalnie spójność materiału podkreśla, pojawiając się nagle, ni stąd ni zowąd - w formie zaskakującego kontrapunktu - groteskowa, quasi uliczna ballada / tango Tajemniczy liści szept - (kolejny?) trafny muzyczny żart.

  • Śniedź, Zero prawdy (Turning Sound)

Tomasz Janas

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024