Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Jasełka postapo

Zamiast tradycyjnej kurtyny widownię od sceny oddzielają półprzezroczyste kotary, odgradzające covidowe oddziały od "czystych", zonę skażoną od wolnej od wirusa. Nie ma najmniejszych wątpliwości: tkwimy w samym środku pandemicznego piekła. Czerwone nosy w reżyserii Jana Klaty - teatralny remake słynnego spektaklu sprzed prawie 30 lat - nie pozwolą nam o tym ani na chwilę zapomnieć.   

, - grafika artykułu
fot. Marcin Baliński

Premiera Czerwonych nosów, które po blisko trzech dekadach wróciły na deski Teatru Nowego, miała się odbyć pod koniec stycznia. Ale przedłużający się lockdown, obostrzenia, które przez długie miesiące trzymały kulturę w mocnym uścisku, uniemożliwiły realizację tych planów. Nowy, podobnie jak wszystkie teatry w Polsce, przez wiele tygodni oczekiwał na powrót "do żywych", próbując odnaleźć się w eskalującej pandemicznej rzeczywistości. Był jednym z pierwszych, który zaledwie kilka dni po pierwszym zamknięciu zdecydował się grać dalej, przenosząc swoje spektakle do sieci. Gest, za którym podążyli inni, uruchomił lawinę wydarzeń online, reanimujących kulturę znajdującą się z dnia na dzień w coraz dramatyczniejszym położeniu.

12 lutego, po kolejnym kilkumiesięcznym zamknięciu, władza - w ramach luzowania obostrzeń - wznowiła działalność kin i teatrów. "Na próbę", jak dodała w oficjalnym oświadczeniu. To swoiste okno pogodowe Teatr Nowy postanowił wykorzystać maksymalnie, otwierając się brawurową premierą Czerwonych nosów w reżyserii Jana Klaty. Chyba trudno wyobrazić sobie lepszy spektakl na te nienajlepsze czasy i do tego spektakl tak bardzo à propos. Sztuka Petera Barnesa spokojnie mogłaby trafić na półkę lektur obowiązkowych czasu pandemii - choć być może nie byłaby tak oczywistym wyborem jak Dżuma Alberta Camusa, po którą w 2020 roku sięgnęło tak wielu.

Tu i teraz

Za półprzezroczystą szpitalną kotarą, udającą teatralną kurtynę, w bólach wiją się ofiary zarazy, która dziesiątkuje XIV-wieczną Europę. Do chorych wychodzi Doktor Antrechau (Michał Grudziński) w kompletnym stroju lekarza oddziału covidowego. Bez zbędnych wstępów lądujemy zatem we właściwej rzeczywistości, w okrutnym "tu i teraz", które być może chcieliśmy choć na chwilę zostawić za drzwiami teatru. Pandemiczna rzeczywistość dopadnie nas jednak wszędzie, bo póki co nie ma od niej ucieczki. Tym bardziej w teatrze, funkcjonującym przecież dekretem władz warunkowo i w zaostrzonym reżimie sanitarnym.

"Trupów nikt już nawet nie liczy", "Ludzie budzą się rano zdrowi - zanim wybije południe, konają, a zwłoki, odarte z odzieży, wlecze się do wykopów (...) - tak wygląda XIV-wieczna Francja, w której szaleje czarna śmierć opisana przez brytyjskiego dramaturga. W podobnym duchu od miesięcy utrzymane są doniesienia wszystkich agencji prasowych i serwisów informacyjnych - od Włoch po Australię. Podobieństwa do "tu i teraz" w spektaklu Jana Klaty na tym się jednak nie kończą.

Peter Barnes w swoim aluzyjnym tekście (w mistrzowskim tłumaczeniu Stanisława Barańczaka) opowiada o hipokryzji współczesnego kościoła, kryzysie wiary, niebezpiecznych związkach władzy świeckiej i duchowej, i wreszcie o sytuacji artystów, którzy albo tańczą, "jak im władza zagra", albo się przeciw tej władzy buntują, nierzadko słono płacąc za swój bunt. To splot wątków wprost idealny dla reżysera, który w aurze niepokornego, zbuntowanego, obrazoburczego demaskatora w podobnych tematach porusza się od lat. Czerwony nosy w rękach Klaty to momentami szalona jazda bez trzymanki. Testowanie granic i ich nieustające przekraczanie.

Błogosławieni wyklęci

Ojciec Flote (w tej roli znakomity Łukasz Schmidt), główny bohater sztuki Barnesa, zbiera grupę przypadkowych kuglarzy - wyrzutków, odmieńców - którzy śmiechem mają ulżyć ludziom w cierpieniu. Jąkała-orator (koncertowo zagrany przez Dariusza Pieroga), niewidomy żongler (świetny Łukasz Chrzuszcz), przymuszony przez arcybiskupa do tej misji ksiądz (Jan Romanowski), dwóch byłych żołnierzy (Michał Kocurek i Dawid Ptak) i grzeszna zakonnica (Julia Rybakowska) najpierw udają się w podróż do Awinionu, by prosić papieża Klemensa VI (Ildefons Stachowiak) o wsparcie ich w misji. A uzyskawszy jego łaskawe błogosławieństwo, rozpoczynają komediowe tourne po miastach i miasteczkach.

W nowych rolach wracają na scenę m.in. Michał Grudziński, Zbigniew Grochal, Andrzej Lajborek, którzy grali w Czerwonych nosach w 1993 roku. Janusz Andrzejewski - przed laty grający ojca Flote - w nowej realizacji wciela się w najbardziej tajemniczą postać w sztuce, Mistrza Din-Don, który komunikuje się ze światem wyłącznie językiem dzwonków. Andrzejewski w roli milczącego mentora i duchowego przewodnika szalonej trupy jest po prostu genialny. Ale spektakl Klaty to przede wszystkim doskonała gra zespołowa. Dopracowana w najdrobniejszym szczególe.

Orszak disco polo

Naprzeciwko charyzmatycznej trupy ojca Flote Klata stawia kordony policjantów-ministrantów, osłaniających kościelnych hierarchów. Jasno formułuje nawiązania do strajków kobiet, protestów w obronie środowiska LGBT+ i współczesnej odsłony "sojuszu tronu i ołtarza". Do ostatnich wystawionych przed śmiercią przez chrystusową trupę jasełek wprowadza postać Wikinga, którego pokazały wszystkie kamery świata podczas styczniowych zamieszek na Kapitolu oraz jednego z Trzech Króli o wyraźnie chińskich rysach. Sepleniąca Maryja tuli w ramionach drewniany krzyż z Jezusem i śpiewa w stajence Dziecko w czasie Deep Purple. Muzycznych cytatów z klasyków jest zresztą w spektaklu więcej (Nirvana, The Cranberries...). Ale i tak najdłużej po głowie tłucze się żałobny Anielski orszak w rytmie disco polo.

Na koniec coś osobistego: nigdy dotąd nie wzruszyłam się tak bardzo w teatrze w momencie wyjścia aktorów do oklasków. Po tych kilku miesiącach bez teatru na żywo, niedzielny spektakl był jak powrót z bardzo dalekiej podróży. Bardzo chciałabym, by był to powrót na dobre.     

Sylwia Klimek

  • Czerwone nosy Petera Barnesa
  • tłum. Stanisław Barańczak
  • reż. Jan Klata
  • Teatr Nowy, Duża Scena
  • premiera: 12.02, recenzja spektaklu z 14.02

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021